Przerwa w rozgrywkach Polskiej Ligi Siatkówki spowodowana występem naszej narodowej reprezentacji w turnieju preeliminacyjnym do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie przyniosła okazję do pierwszych podsumowań dotyczących obecnego sezonu, a przede wszystkim postawy siatkarzy Mlekpolu AZS Olsztyn na krajowej arenie.
Osiem rozegranych spotkań to niemal półmetek rundy zasadniczej rozgrywek, której tym razem zakończenie planowane jest na koniec lutego przyszłego roku. Dotychczas olsztynianie nie mieli okazji spotkać się jedynie z zespołami Jadaru Radom oraz Resovii Rzeszów. Gdyby wszystkie pojedynki rozegrano zgodnie z planem, na dzień dzisiejszy brakowałoby tylko rezultatu potyczki z radomianami. Niestety w wyniku licznych kontuzji zarówno w zespole Ireneusza Mazura, jak i w Resovii, spotkanie pomiędzy obiema drużynami przełożono na 5 grudnia. „Niestety” bowiem ekipa z Rzeszowa nie należy do najłatwiejszych rywali i na pewno siatkarze z Olsztyna woleliby się spotkać jedynie z zespołem Jadaru, z którym spotkanie zaplanowano trzy dni po pojedynku z Resovią.
Tak czy siak, siatkarze AZS-u pierwszego etapu tegorocznych rozgrywek raczej nie zaliczą do najbardziej udanych. Co prawda w pierwszych dwóch spotkaniach olsztynianie odnieśli bezdyskusyjne zwycięstwa, lecz ich ówcześni rywale nie kwalifikują się do czołówki polskich drużyn i obecnie zajmują dwa ostatnie miejsca w tabeli rozgrywek. Trzeci pojedynek również przyniósł AZS-owi glorię zwycięstwa, lecz już nie tak pewnego jak poprzednie. Wówczas olsztyniacy zdobyli już tylko dwa punkty, gdyż po bardzo zaciętym spotkaniu pokonali aktualnego wicemistrza kraju, Jastrzębski Węgiel 3:2. Punkty te oczywiście cieszyły, bowiem wywiezione zostały z trudnego terenu po w miarę dobrej grze.
Kolejny mecz to pierwsza i niestety nie jedyna dotychczas porażka AZS-u. Usprawiedliwieniem przegranego pojedynku w hali Urania może być jedynie fakt, iż rywalem olsztynian był zespół Skry Bełchatów, który nie ma na siebie mocnych w polskiej lidze już od trzech lat. Dziesięć dni później AZS podejmował w Olsztynie zespół Płomienia Sosnowiec. Spotkanie zakończyło się co prawda zwycięstwem gospodarzy 3:2, lecz zważając na różnicę klas dzielącą oba zespoły, olsztynianie powinni spokojnie odprawić rywali bez straty seta.
Powodem słabszej dyspozycji Mlekpolu w pojedynku z sosnowiczanami, jak również w kolejnym spotkaniu z AZS-em Częstochowa, które zakończyło się druzgocącą porażką 0:3 oraz w przegranym dwumeczu Pucharu CEV z belgijskim Pepe Jeans Asse Lennik, były przede wszystkim kontuzje, jakie zaczęły nękać podstawowych graczy AZS-u. Jednocześnie niedostępni do gry byli Paweł Zagumny, Grzegorz Szymański oraz Marcin Możdżonek. W pewnym momencie na uraz narzekać zaczął także Łukasz Szablewski, zastępujący Zagumnego na pozycji rozgrywającego. Wówczas nie lada strachu najadł się trener Ireneusz Mazur, bowiem w razie ewentualnej niedyspozycji Szablewskiego, nie miałby alternatywnego wyjścia w rozwiązaniu problemu z obsadą pozycji rozgrywającego.
Olsztyńscy siatkarze przebudzili się dopiero w ostatnim ligowym spotkaniu, kiedy to w wyjazdowym pojedynku pokonali ZAK-a Kędzierzyn-Koźle 3:0. Pierwsze skrzypce w zespole AZS-u zagrał wracający po kontuzji Paweł Zagumny, który dzięki swej nieskazitelnej grze został, nie po raz pierwszy z resztą wybrany najlepszym zawodnikiem meczu.
W dorobku olsztynian po siedmiu rozegranych spotkaniach znalazło się 14 punktów. Taki rezultat pozwala na dzień dzisiejszy cieszyć się z trzeciej pozycji w rozgrywkach. AZS traci obecnie do lidera, Skry Bełchatów sześć, a do drugiego AZS-u Częstochowa pięć punktów. Przewaga ta może zostać nieco zniwelowana po ewentualnym zwycięstwie w zaległym spotkaniu z Resovią. Jeśli jednak olsztynianie przegrają z rzeszowianami różnicą co najmniej dwóch setów, spadną wówczas na czwarte miejsce w tabeli. Póki co, olsztyniacy mogą chwalić się mianem trzeciej siły w lidze.
W rankingach podsumowujących poszczególne formacje AZS wypada nieco powyżej przeciętnej. Olsztyński zespół jest najskuteczniejszym w przyjęciu zagrywki, co przede wszystkim jest zasługą przyjmujących Sinana Tanika i Michała Ruciaka oraz libero Richarda Lambourne’a. Wysoko bo na drugiej pozycji AZS znajduje się także w klasyfikacji najskuteczniej atakujących drużyn. W tym wypadku olsztynianie ustępują jedynie Jadarowi Radom, głównie dzięki postawie Grzegorza Szymańskiego i Bjorna Andrae. AZS jest także w czołówce najlepiej blokujących zespołów. W tej klasyfikacji podopieczni Ireneusza Mazura zajmują czwartą pozycję, przede wszystkim za sprawą Wojciecha Grzyba, najaktywniejszego obecnie blokującego w PLS. Słabiej olsztynianie wypadają w klasyfikacji najlepiej zagrywających ekip. Olsztyńskie zagrywki są bowiem dopiero szóstymi wśród najskuteczniejszych mimo, że w indywidualnej klasyfikacji najlepiej zagrywających Bjorn Andrae ustępuje tylko Mariuszowi Wlazłemu. Najgorzej jest jednak z akademicką formacją defensywną. W zestawieniu najlepiej broniących się drużyn AZS wyprzedza jedynie Jastrzębski Węgiel, a najlepszy olsztyński obrońca, Richard Lambourne jest dopiero dziesiąty w klasyfikacji indywidualnej. Natomiast w pierwszej dziesiątce najlepiej punktujących siatkarzy znajdują się Andrae i Szymański (odpowiednio na 7. i 8. pozycji).
Nie tylko jednak w przypadku AZS-u forma siatkarzy pozostawia do życzenia. Pierwszą porażkę w lidze zdążyli odnieść już niepokonani przez długi czas zawodnicy mistrza Polski Skry Bełchatów. W nienajlepszej formie są m.in. aktualni jeszcze wicemistrzowie kraju, Jastrzębski Węgiel. Na plus zaskakuje natomiast beniaminek tegorocznych rozgrywek, Płomień Sosnowiec, który z łatwością ogrywa zespoły z dolnego bieguna tabeli, a także urywa punkty faworytom.
Najbliższe trzy tygodnie dadzą nieco odpocząć siatkarzom. Oczywiście nie wszystkim, bowiem wybrańcy trenera Raula Lozano zagrają w turnieju preeliminacyjnym w węgierskim Szombathely, którego stawką będzie prawo do dalszej gry o przepustkę na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Bilety do naszych południowych bratanków wywalczyła czwórka olsztyńskich siatkarzy: Paweł Zagumny, Grzegorz Szymański, Marcin Możdżonek i Wojciech Grzyb. Największe szansę na grę ma oczywiście pierwszy z nich, lecz kciuki trzymamy za wszystkich naszych kadrowiczów!