Były sobie tory... (fot. Elżbieta Mierzyńska)
„Nieutuleni w żalu z przykrością informujemy, iż o godz. 17.37, dnia 31 marca 2006 roku zmarła po ciężkiej chorobie przeżywszy 106 lat linia kolejowa Elbląg-Tolkmicko-Braniewo. Była z nami od 7 września 1899 roku do 31 marca 2006 roku.” O tym przypominają ludzie z Elbląga, którym leży na sercu kolej nadzalewowa. Mogłaby pracować dla turystów, a stała się trupem.
Ulotkę w formie nekrologu wręczyli mi członkowie Stowarzyszenia Elbląg-Europa. W podobnym tonie zdarzyło mi się zebrać opinie od ludzi spoza kręgu tego aktywnego Stowarzyszenia, bo nie tylko oni widzą temat podobnie. Np. Wojciech Pawlak ma interesującą koncepcję wykorzystania byłego torowiska na trasę rowerową (obiecał nadesłanie materiałów). Takiego szlaku nikt nie ma w Europie - twierdzi, a patrzeć na marnotrawstwo już dalej się nie da.
Tymczasem Wojciech Ławrynowicz ze wspomnianego stowarzyszenie Elbląg-Europa oraz człowiek, którego pasją jest jeszcze historia Wikingów i osada Truso, cytuje mi ulotkę w dalszej części. A brzmi ona tak: „
Przez 100 lat linia nadzalewowa pracowicie służyła mieszkańcom regionu i turystom tu przyjeżdżającym. Nie zaszkodził jej ani Hitler, ani komuniści. Ba, rozkwitła wówczas pełnią swojego pracowitego żywota. Zabiła ją bezdenna głupota urzędników pseudo kolejowych, którzy, trzeba to przyznać, ciężko nad tym pracowali przez ostatnich kilka lat, aby ją unicestwić. Boże, gdziekolwiek jesteś, miej ten kraj w swej opiece.”
Ostre słowa i duże wyzwanie dla tych, którzy chcą zmienić krajobraz niemocy. Publikuję tego rodzaju opinie i listy po to, by nie milczeć w sprawach, które od lat czekają na załatwienie. Oczywiście, jak wiele innych, ale dlaczego nasze życie ma być ciągłym oczekiwaniem? Chcę mieć nadzieję, bliską przekonaniu, że aż tak źle dalej być już nie musi. Elblążanie, zainteresowani tematem, zapowiadają, że wrócą do apeli o starania u władz na zagospodarowanie tego interesującego szlaku.