Dworzec kolejowy pozycjonowany jest w Polsce na samym dnie obiektów użyteczności publicznej. Tam nie lokują się bogate koncerny Coca Coli, lecz małe ciucholandy - jeśli w ogóle chcą tam być. Tak mówią nie tylko tacy jak ja pasjonaci ratowania starych dworców i niszczejącego mienia kolejowego, lecz sam Jacek Prześluga - dyrektor ds. rewitalizacji dworców, członek Zarządu PKP S.A. Pan dyrektor bije się w piersi i tłumaczy, że majątek obejmuje łącznie około 35 tysięcy budynków, a PKP S.A. płaci bankom rocznie 300 mln zł starego długu, gdy średni koszt remontu jednego dworca to 3 mln zł. Ciężka sytuacja nie przestaje być lżejsza, dlatego trzeba pilnie szukać rozwiązań.
I fakty obrazują, że szuka się tych rozwiązań od wielu lat... bezskutecznie. Niedawno (w połowie maja) odbyło się trzecie spotkanie na ten temat z udziałem wojewody warmińsko-mazurskiego Mariana Podziewskiego. Pierwsze spotkanie - w Górowie Iławeckim w grudniu 2009 to prezentacja w formule reportażu foto-muzycznego o ginących dworcach. Wojewoda obejrzał materiał, przejął się nawet i uznał, że to temat, którego nie zostawi. Słowa na razie dotrzymuje, bo od tej pory zorganizował dwie konferencje (marzec, maj) z udziałem samorządowców i właśnie Jacka Prześlugi z Zarządu PKP S.A. W niedawnym spotkaniu wzięli udział najsilniej zainteresowani przedstawiciele władz gmin, m.in. Bartoszyc, Górowa Iławeckiego, czy Białej Piskiej, a także prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz. Omawiano w roboczej formie model współpracy między PKP a samorządami. Jacek Prześluga, sprawiający wrażenie dyrektora rzutkiego, kreatywnego, dynamicznego, zapewniał, że nie interesuje go kolejne ględzenie (tak - ględzenie!), ale spotkania „z polem startu do działania i zawijania rękawów”. Najwięcej słów poświecił marce... dworzec polski.
Marka: Dworzec Polski (pisane dużymi literami) ma doprowadzić do następujących skojarzeń: przyjemny, komfortowy, bezpieczny, służący informacją, silnie powiązany z przestrzenią okolicy. Polskie dworce w obecnej formie zostały przez niego skatalogowane w kilku grupach jako: pożeracze gotówki (warmińsko-mazurskie przykłady to: Biskupiec, Reszel, Sątopy-Samulewo i wiele innych), gwiazdy (Warszawa, Katowice, na Warmii i Mazurach ich nie ma), dojne krowy (perspektywicznie: Gdańsk, Szczecin, Olsztyn), znaki zapytania (Skierniewice, Iława).
Przypomnijmy, że w Polsce jest 2641 dworców, z tego tylko 1004 czynne. Na Warmii i Mazurach są 193 dworce, w tym prawie połowa nieczynnych lub chylących się ku ruinie. Pomysłów na zagospodarowanie dworców w kraju jest już trochę - np. w Luboniu siedzibę ma straż miejska, w Jeleniej Górze - dom weselny, w Busku - dyskoteka, a w Jarocinie - urząd miasta. Bardzo pożądane jest, by los w swoje ręce silniej brały organizacje pozarządowe. Dworce to majątek, na którym mogą rozwijać i konkretyzować swoje cele. Np. w Polsce jest mało przedszkoli - wskazuje Jacek Prześluga jako jeden z dobrych kierunków. Tu wskażę zatem, że w Barczewie jest grupa pań, pilotowanych przez Stowarzyszenie Inicjatyw Obywatelskich, które rozpoczęły wędrówkę po umieszczenie w pustym dworcu przedszkola niepublicznego. I co? Ręce paniom opadły. Przekonały się bowiem, że bez wsparcia i współdziałania z samorządem, plan runie. I runął.
Po spotkaniu u wojewody nasuwał się następujący wniosek: PKP chce pozbyć się dworców, ale prawo w tym nie pomaga. Samorządy chcą nabyć dworce, ale nie mają możliwości. A pieniądze gdzieś są, leżą wprost, w projektach unijnych także - co wyraźnie podkreślał przedstawiciel PKP. Co zatem blokuje zastosowanie rozwiązań? Ja nie wiem.
Na spotkaniu u wojewody dało się słyszeć ciekawe opinie. Np. burmistrz Bartoszyc pytał, dlaczego nikt nie wpadł na to, że można znakomicie wykorzystać transport do Obwodu Kaliningradzkiego, skoro są wąskie i szerokie tory? Burmistrz Górowa Iławeckiego opowiadał historię swojej współpracy z PKP - zaczęła się ona od wojny o WC jeszcze w 2002 roku. Efekt taki, że dworzec nadal popada w ruinę. Burmistrz Białej Piskiej z kolei apelował o pomoc w utrzymaniu linii Ełk - Olsztyn. Twierdził, że dla wizerunku jest pilna potrzeba rozebrania lichych bud (bo w takiej wersji stacyjek jest pełno na Mazurach) i rewitalizowania dworców zabytkowych, ważnych dla lokalnej społeczności, architektonicznie ciekawych. Szczególnie jednak apelował o zachowanie wspomnianej linii -w kontekście połączeń z lotniska, rozwoju turystyki i biznesu jest to wręcz strategiczne. Wojewoda Marian Podziewski zapowiedział, że nie spocznie. Jeśli jest mienie, które może służyć społeczeństwu i stwarzać możliwości działania, to należy dynamizować polemikę i wypracować mechanizmy rozwiązań o niemalże natychmiastowego zastosowania. I w tym momencie nie usłyszałam pozytywu z ust Jacka Przysługi. Otóż proceduralnie przekazanie dworca w dobre ręce może trwać bardzo długo, ale... sposobem jest dzierżawa na 29 lat i „pchanie” w tym czasie procedury przejęcia własnościowego. Problemem jest pieniądz na remonty. Co zrobić, żeby go mieć i jak? O tym chyba musi wojewoda urządzić kolejną naradę, bo już teraz widać, że bez utworzenia swoistego stowarzyszenia gmin w tym temacie się nie obędzie.
W spotkaniach uczestniczył też Sebastian Banaszek, dyrektor Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Olsztynie - na razie nie zabrał głosu.
Z D J Ę C I A