OKS 1945 zremisował dziś (19.05) na własnym boisku z faworyzowanym Startem Otwock 1:1 (1:1). Wynik można uznać za sukces, bowiem dla biało-niebieskich każdy punkt może okazać się tym na wagę pozostania w II lidze.
Wynik nie zadowala do końca żadnej ze stron, obie miały doskonałe sytuacje, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Takie rozstrzygnięcie oznacza, że Start ma już tylko iluzoryczne szanse na awans do I ligi, tymczasem olsztynianie będą drżeć o ligowy byt do ostatniej kolejki.
Pierwsza połowa rozpoczęła niespodziewanie od prowadzenia gospodarzy. W siódmej minucie lewą stroną przedarł się Radosław Stefanowicz, dograł w pole karne do Bogdana Miłkowskiego, a ten pokonał Kamila Olsztyńskiego. Powodzenie w tej akcji rozochociło biało-niebieskich. Próbowali grać skrzydłami, jednak długie piłki najczęściej lądowały poza boiskiem. Nie mogło być inaczej, bowiem niemal przez całą pierwszą część spotkania lał rzęsisty deszcz.
Przyjezdni dobrze ustawieni przez trenera Dariusza Dźwigałę rozgrywali tymczasem piłkę po ziemi i szukali swych szans w prostopadłych podaniach - do napastników albo na skrzydła. Pierwsze z rozwiązań omal nie przyniosło powodzenia w 20. minucie. W tym przypadku bramkarz olsztynian, Daniel Iwanowski ubiegł jednak Wojciecha Wociala. Drugie z zagrań, 180 sekund później, było już jednak skuteczne. Skrzydłem pognał Łukasz Puciłowski, precyzyjnie dośrodkował, a doświadczonemu Adamowi Warszawskiemu nie pozostało nic innego, jak z pięciu metrów trafić do bramki olsztyńskiej drużyny.
Gospodarze nadal grali długimi podaniami, co w fatalnych warunkach atmosferycznych nie mogło przynieść rezultatu. Tymczasem otwocczanie cierpliwie próbowali prostopadłych dograń. Te jednak były mniej skuteczne. Swą szansę zmarnował m.in. były piłkarz Stomilu, teraz grający drugi trener Startu, Rafał Szwed.
Na drugą połowę wyszedł odmieniony OKS. Szybkie, celne podania po ziemi, najczęściej na dwa-trzy kontakty sprawiły, że to biało-niebiescy zaczęli dominować na boisku. Nie stwarzali może klarownych sytuacji, ale zepchnęli przyjezdnych czasem do dość rozpaczliwej defensywy. Stefanowicz, Daniel Michałowski i Paweł Głowacki kilkakrotnie dobrze dogrywali do Miłkowskiego, a Mateusz Różowicz swą nieustępliwością sam starał się stwarzać sobie sytuacje.
Miłkowski dwukrotnie mógł rozstrzygnąć mecz na korzyść gospodarzy. Najpierw, w 52. minucie jego strzał z linii pola karnego z trudem na rzut rożny wybił bramkarz Startu. Pół godziny później miał jeszcze lepszą okazję. Szybka wymiana podań między olsztyńskimi pomocnikami, prostopadłe zagranie i Miłkowski stając oko w oko z Kamilem Olsztyńskim przestrzelił z 14 metrów.
Ta sytuacja o mało nie zemściła się na podopiecznych Zbigniewa Kieżuna. Tuż przed końcowym gwizdkiem Bartosz Bobrowski dośrodkował na 2. metr przed bramką Iwanowskiego na głowę Pawła Nowotki. Obrońca przyjezdnych strzelił jednak metr obok słupka.
OKS 1945 pozostał na 11. pozycji w II lidze. Jednak tyle samo punktów, co biało-niebiescy, ma Olimpia Elbląg (wygrała 1:0 z Przebojem Wolbrom). Olsztynianie w sobotę zagrają na wyjeździe z Okocimskim Brzesko.
******
TRENERSKI DWUGŁOS:Dariusz Dźwigała (Start Otwock):
W pierwszej połowie mieliśmy sytuacje z bocznych stref. Wychodziliśmy z przewagą, ale szczególnie z prawej strony nie potrafiliśmy celnie dograć wzdłuż bramki. Decydującym momentem według mnie była sytuacja, w której gracz mojej drużyny był faulowany w polu karnym, ale sędzia tego nie odgwizdał. Co prawda mamy teraz słabszy okres, ale i tak uważam, że w tym meczu to my prowadziliśmy grę, a olsztynianie tylko czekali na nasze błędy.Zbigniew Kieżun (OKS 1945 Olsztyn):
Zagraliśmy o wiele lepiej, niż z Concordią, ale na pewno gorzej, niż Jeziorakiem. Martwi mnie tak niestabilna forma. Uważam, że powodem tego są kłopoty kadrowe - kartki i kontuzje. Szybko objęte prowadzenie dodało nam harcerskiej, na pewno nie ułańskiej, fantazji. Ruszyliśmy do przodu, odsłoniliśmy się, stąd sytuacje Startu. Gra w drugiej połowie mogła się podobać. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, szkoda, że pod koniec doskonałej szansy nie wykorzystał Bogdan Miłkowski.