(fot. archiwum/Andrzej Grabowski)
Siatkarze AZS UWM zagrają o 5. miejsce w PlusLidze. Drugi raz z rzędu nie sprostali przed własną publicznością ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Olsztynianie w każdym kolejnym secie zdobywali punkt mniej, niż we wcześniejszym i przegrali 0:3 (22:25, 21:25, 20:25).
Podopieczni Mariusza Sordyla rozpoczęli piątkowy pojedynek z ogromnym animuszem. Zanim przyjezdni, którzy dzień wcześniej bez straty seta zwyciężyli w hali Urania, zdążyli się obejrzeć, było już 4:0 dla olsztynian. Skutecznie atakował Wojciech Winnik, który w wyjściowym składzie zastąpił Tomasza Józefackiego. Jednak po pierwszej przerwie technicznej (8:5), goście powoli zaczęli odrabiać straty. Podobnie, jak dzień wcześniej doskonale dysponowany był atakujący ZAKSY, Jakub Jarosz. Po jego zbiciu kędzierzynianie doprowadzili do remisu (13:13), a w kolejnej akcji autowy atak Winnika dał im prowadzenie. Obie drużyny grały punkt za punkt do stanu po 19. Jednak dwa skuteczne bloki przyjezdnych (na Winniku oraz Paulo) i przyjezdni wywalczyli pierwszy raz w tym secie 2-punktowe prowadzenie, które na koniec udało im się jeszcze powiększyć (22:25).
Druga partia niemal bez historii. Na tablicy wyników remis widniał tylko na początku seta (oprócz stanu po 0, siatkarze obu ekip zrównywali się małymi punktami jeszcze dwukrotnie - 1:1 i 2:2). W ataku brylował uznany za najbardziej wartościowego gracza czwartkowego meczu Jarosz. Kędzierzynianie z piłki na piłkę powiększali przewagę (przerwy techniczne 5:8 i 10:16). To przede wszystkim zasługa ich mocnej zagrywki oraz niezwykle szybkiego rozegrania Michala Masny'ego. Co prawda akademicy obronili dwa setbole, jednak tę partię zakończyła zagrywka Józefackiego w siatkę (21:25).
Na otwarcie trzeciego seta olsztynianie zafundowali kibicom skuteczny atak Pawła Siezieniewskiego i blok na Jaroszu (2:0), ale pięć kolejnych piłek wygrali siatkarze z Kędzierzyna. W końcu na zmianę na rozegraniu zdecydował się trener Sordyl. Kapitana Akademików Jakuba Oczkę, który nie potrafił dobrze zagrać krótkiej piłki ze środkowymi, a wystawy na skrzydła pozostawiały coraz więcej do życzenia, zastąpił Maciej Kusaj. Olsztynianie w końcu zaczęli grać środkiem, a i dłuższe piłki były dokładniej dogrywane. Efekt? Wkrótce zrobiło się 7:7. Mimo że druga przerwa techniczna skończyła się 3-punktowym prowadzeniem przyjezdnych (13:16), to niedługo znów był remis (po niesamowitej wymianie Tuomas Sammelvuo trafił w siatkę, a później zablokował Michała Ruciaka. Wysiłek olsztynian zniweczyły jednak ich proste błędy. Gunia posłał z krótkiej piłkę w aut, potem zagrał piłkę będącą po stronie kędzierzynian, a Sammelvuo dwukrotnie zablokował Winnika (17:21). Po tej serii gospodarze już się nie podnieśli, a mecz skończył się serwem Siezieniewskiego w siatkę (20:25).
ZAKSA zagra w półfinale mistrzostw Polski, Akademikom pozostaje walka o 5. miejsce. Pierwszy mecz w Olsztynie 11 kwietnia. Rywalem Delecta Bydgoszcz.
*****
PO MECZU POWIEDZIELI:
Michal Masny (kapitan ZAKSY Kędzierzyn-Koźle):
Jesteśmy szczęśliwi, że udało się zakończyć tę rywalizację w Olsztynie. Jesteśmy bardzo zmęczeni, bo AZS zaprezentował się przed własną publicznością bardzo dobrze.Krzysztof Stelmach (trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle):
Pokazaliśmy, że porażka w Kędzierzynie to był wypadek przy pracy. Nerwowo nam się tutaj grało, ale moi zawodnicy stanęli na wysokości zadania. Założyliśmy sobie, żeby wygrać tu oba mecze i tak się stało. To, że jesteśmy w czwórce, jest efektem ciężkiej, siedmiomiesięcznej pracy mentalnej, fizycznej zawodników i całego sztabu szkoleniowego.Jakub Oczko (kapitan AZS UWM Olsztyn):
Rywale byli w tych pojedynkach lepsi i siatkarsko dojrzalsi. Nam pozostała walka o 5. miejsce i zrobimy wszystko, żeby je wywalczyć. Mariusz Sordyl (trener AZS UWM Olsztyn):
Pierwszy set gramy bardzo dobrze, dochodzimy do końcówki, błąd za błędem - i to jest ta różnica, że jesteśmy na 7. miejscu, a nie, jak ZAKSA na 2. Później rywale zaczęli zagrywać bardzo mocno i rozgrywający już nie rozgrywał, a wystawiał. Byliśmy odrzuceni od siatki i ciężko było tutaj cokolwiek wymyślić mądrego. Kuba Oczko próbował czasem grać z piłek wariackich, czasem się to opłaciło. Ważne, że w każdym secie była walka.