Szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Olsztynie jest niewinny - orzekł Sąd Rejonowy w Olsztynie. Po wielomiesięcznym procesie Mirosław N. został oczyszczony z zarzutu spowodowania śmiertelnego wypadku. Wyrokiem zbulwersowani są najbliżsi mężczyzny, który zginął.
Dziewięciu rozpraw i ekspertyz dwóch niezależnych zespołów trzeba było, aby orzec, że... nie ma winnego tragicznego wypadku. Doszło do niego 30 stycznia 2008 roku na drodze nr 16 między Olsztynem a Wójtowem. Według śledczych, jadący w kierunku stolicy regionu szef olsztyńskiego Oddziału Generalnej Dyrekcji rozpoczął wyprzedzanie, mimo nadjeżdżających z przeciwka pojazdów. Jego auto miało zepchnąć skodę na mazdę. Jedna osoba zginęła, a trzy zostały bardzo poważnie ranne.
Mirosław N. od początku nie przyznawał się do winy. Przekonywał, że nie mógł spowodować wypadku, bowiem w owej chwili nie wyprzedzał żadnego pojazdu. Zeznania świadków nie były jednoznaczne. Część widziała, że wyprzedzany był samochód osobowy, inni twierdzili, że kolumna pojazdów, ciężarówka, a nawet autobus. Policji i śledczym nie udało się ustalić, czy rzeczywiście doszło do manewru wyprzedzania.
Sąd poprosił o ekspertyzy specjalistów z Lublina i Poznania. Mieli odtworzyć wypadek od początku.
-
Ogromną trudnością był fakt, że na jezdni nie było jakichkolwiek śladów - uzasadniał sędzia Maciej Nawacki. -
Nie było drogi hamowania, rozprysków plastikowych i szklanych części samochodów. To wykluczyło możliwość określenia, w którym miejscu doszło do pierwotnego zderzenia.Śladów nie udało się zabezpieczyć z kilku względów. Najważniejsze, że po zderzeniu w jego miejscu nadal jeździły samochody. Nawet 30 aut przejechało, nie zatrzymując się przy poszkodowanych i zacierając ślady, które mogły pomóc dociec prawdy.
-
W sprawie były przedstawione dwie wersje - tłumaczył sędzia. -
By można było przypisać winę, trzeba było ustalić nie prawdopodobne miejsce, ani nawet bardzo zbliżone. Ustalenie musiało być w tej sytuacji pewne. To okazało się niemożliwe.Sądowe orzeczenie zbulwersowało rodzinę mężczyzny, który zginął na miejscu.
-
Jestem zszokowany. Człowiek nie żyje, a nie ma winnego - mówił po ogłoszeniu wyroku brat ofiary wypadku. -
Ten człowiek (Mirosław N. - przyp. red.) wyszedł w glorii i chwale. Nie jestem w stanie wypowiedzieć słów na to wszystko, co tu się działo. To jest skandal. Jeżeli takie będą wyroki sądów za takie czyny, to ja nie wierzę już w sprawiedliwość.Dzisiejsze (25.03) orzeczenie nie jest prawomocne. Śledczy domagali się dla Mirosława N. dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć oraz grzywny. Jeszcze nie wiadomo, czy będą odwoływać się od wyroku. Od ich decyzji zależy, czy rodzina zabitego w wypadku wytoczy szefowi Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Olsztynie proces cywilny.