W Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie, z inicjatywy wojewody Mariana Podziewskiego, we wtorek (23.03) odbyła się konferencja „Uratujemy stare dworce”. Akcję zmierzającą do ratowania starych, zabytkowych dworców kolejowych zapoczątkowała, ponad rok temu, znana olsztyńska reportażystka, córka kolejarza z Sątop-Samulewa, Elżbieta Mierzyńska.
Podczas konferencji kilkakrotnie pokazywano i omawiano dworzec kolejowy w Korszach. Usłyszeliśmy tam też pewną ciekawostkę z nim związaną. Jacek Wysocki z Warmińsko-Mazurskiego Biura Planowania Przestrzennego w Olsztynie opowiedział o pomyśle restauratorki z dworca kolejowego w Korszach. Tak, tak. Przed wojną na dworcu w Korszach była restauracja. Restauracja, a nie jakiś tam bufet czy bar.
W Korszach zatrzymywał się na jedną godzinę pociąg ekspresowy. Był to dla pasażerów czas na posiłek i odpoczynek od jazdy. Ponieważ ekspres zwykle był wypełniony pasażerami „po brzegi” restauratorka nie była w stanie sporządzić odpowiedniej liczby obiadów. Musiała coś wymyślić. I wymyśliła. Danie jednogarnkowe.
Danie to podawano wprost do wagonów ekspresu. Stało się ono słynne w skali całych ówczesnych Prus Wschodnich i Niemiec, a nawet Europy. Niestety nie podam przepisu na to danie, bo to raczej sposób przygotowania. W ten sposób przygotowywano dania z różnych składników. Pamiętać jednak należy, że to pomysł z Korsz i tak już na wieki pozostanie.
Andrzej Grabowski/www.bisztynek.strona.pl******
Do materiału dołączam kilka archiwalnych, przedwojennych zdjęć dworca i okolic dworca w Korszach. Myślę, że wyjątkowych. Pochodzą z moich prywatnych, wirtualnych zbiorów.
Z D J Ę C I A