(fot. archiwum)
Wyjątkowo słaba bełchatowska Skra dała radę olsztyńskim Akademikom. Wszystko mogłoby być inaczej, gdyby gracze AZS UWM lepiej się asekurowali i mieli libero z prawdziwego zdarzenia.
Pierwszy set sobotniej (27.02) potyczki rozbudził apetyty kibiców, którzy wypełnili halę Urania do ostatniego miejsca. Mimo doskonałego początku gości (prowadzili 4:1 po dwóch blokach na Pawle Siezieniewskim i jego autowym ataku), olsztynianie mozolnie zaczęli odrabiać straty. Gdy Siezieniewski zablokował Mariusza Wlazłego, Akademicy pierwszy raz objęli prowadzenie (12:11) i nie oddali go już do końca partii. W pewnym momencie (po błędzie, jaki popełnił rozgrywający Mistrzów Polski, Miguel Falasca), mieli pięć punktów przewagi (20:15), ale zdeterminowani przyjezdni doprowadzili do wyrównanej końcówki, choć nie zdołali odwrócić losu tej partii (25:23).
Drugi set zaczął się podobnie do pierwszego. Podrażnieni gracze Skry rzucili się na olsztynian. Mocno zagrywał były gracz AZS UWM Marcin Możdżonek (0:3), później przykład z wyższego kolegi wziął Mariusz Wlazły, który dwukrotnie trafił serwisem Tomasza Tomczyka (2:6). Akademicy kolejny raz odrobili straty i po pierwszej przerwie technicznej (7:8) grali z silniejszym rywalem punkt za punkt. Sił jednak starczyło do momentu, gdy obie ekipy zdobyły po 18 oczek. Później przyjezdni w łatwy sposób zdobywali przewagę, której nie sposób było odrobić (20:25).
Gdyby olsztynianie wygrali tę partię, mieliby ogromną szansę zainkasować komplet punków. Okazja ku temu była przednia, bowiem bełchatowianie byli cieniem samych siebie. Szczególnie Bartosz Kurek i Michał Winiarski grali tak, jakby założyli się, który z nich będzie najgorszym graczem sobotniego spotkania. Pobił ich jednak Krzysztof Andrzejewski. Libero Akademików miał trudności nawet z łatwymi zagrywkami przyjezdnych, a piłkę dokładnie przyjmował (41 proc.) tylko wówczas, gdy ta odpowiednio go trafiła. Zawiodła też asekuracja.
Tak było w dwóch kolejnych partiach. Walka punkt za punkt przez większą część seta. Jednak, gdy dochodziło do decydujących momentów, gracze Skry włączali wyższy bieg i uciekali gospodarzom (kolejne sety zakończyły się zwycięstwami bełchatowian również 25:20).
Olsztynianie o brak choćby punktu mogą mieć pretensję tylko do samych siebie. Nie potrafili wykorzystać wyjątkowo słabej postawy znacznie silniejszego rywala.
Najlepszym graczem meczu wybrano rozgrywającego przyjezdnych, Falascę.
AZS UWM pozostaje na 7. pozycji w Plus Lidze. Kolejny mecz 6 marca na wyjeździe z Resovią Rzeszów. W Uranii Akademicy zagrają za dwa tygodnie z Jastrzębskim Węglem.
******
Po meczu powiedzieli:
Mariusz Wlazły (kapitan PGE Skry Bełchatów):
W pierwszym secie popełnialiśmy bardzo wiele błędów w każdym elemencie, dlatego gra nam się nie układała. Później staraliśmy się wejść w ten mecz ponownie. Cieszymy się ze zwycięstwa.Krzysztof Andrzejewski (libero AZS UWM Olsztyn):
Trudno powiedzieć, czy Skra była w naszym zasięgu. Chcieliśmy dziś dać z siebie wszystko, wystarczyło to jednak tylko na jeden set. Potem mecz przebiegał pod dyktando chłopaków z Bełchatowa i tak naprawdę trudno było gdzieś tam ich wyprzedzić. Na pewno były elementy, które mogliśmy poprawić i ten wynik mógł być jeszcze lepszy. Jacek Nawrocki (trener PGE Skry Bełchatów):
Przyjechaliśmy ze świadomością, że może być trudne spotkanie i tak było. Przewagę uzyskaliśmy, kiedy zaczęliśmy szanować zagrywkę. Mecz od strony emocji, poziomu, mógł się podobać. Mariusz Sordyl (trener AZS UWM Olsztyn):
Chcieliśmy w tym meczu zaistnieć bardziej, niż się udało. Pierwsza partia do wygrana dzięki ryzykownej zagrywce, dużo nad tym elementem pracowaliśmy. W kolejnych Skra zaczęła zdecydowanie lepiej grać z wysokich piłek. W końcówkach pozostałych setów momentami byliśmy bezradni. Mimo wszystko gratuluję chłopakom, bo podjęli walkę, bo trudno się gra z takim rywalem, jak Bełchatów.