Walentynki to coroczne święto zakochanych, przypadające 14 lutego. Nazwa pochodzi od św. Walentego, którego wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest również tego dnia. Zwyczajem w tym dniu jest wysyłanie listów zawierających wyznania miłosne (często pisane wierszem). Na Zachodzie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, czczono św. Walentego jako patrona zakochanych. Dzień 14 lutego stał się więc okazją do obdarowywania się drobnymi upominkami.
Święto wywodzi się z kultury anglosaskiej, ma ponad pięciowiekową tradycję, a święty Walenty patronuje zakochanym od około XV wieku. Dlaczego więc na patrona chorych na epilepsję i choroby umysłowe obrano także patronem zakochanych? Może dlatego, że stan uczuciowy zakochanych, niezależnie od ilorazu inteligencji, płci i wieku, chwilami przypomina umysłową chorobę?
Według niektórych twierdzeń, święto to powstało z powodu stagnacji handlowej pomiędzy Bożym Narodzeniem a Wielkanocą. Jego wypromowanie oraz beznamiętne, aż do wyjałowienia, wykorzystywanie przez komercyjne przedsięwzięcia karierowiczów w celu zbicia na nim ogromnego majątku, to przede wszystkim zasługa minionego stulecia.
Jest jednakże i inna „zasługa” tej komercjalizacji - upowszechnienie miłosnego kiczu, propagowanie uczuciowej prostoty, wręcz głupoty i zatracenie prawdziwego romantyzmu, który winnien wydobywać się z prawdziwej otchłani ludzkiej duszy.
Miłosny marketing buduje wzorce zachowań, które są przejmowane przez szerokie masy, nastawione do życia w sposób wręcz nachalnie konformistyczny. Zero oryginałów, multum kopii.
Podobnie można powiedzieć o samych Walentynkach - to nic oryginalnego, to mniej lub bardziej udana kopia, która istniejąc przed wiekami, zaginęła w mrokach dziejów. Szczęściem, że nie zżarły jej całkowicie mole zapomnienia. Mam na myśli Kupałę, Noc Kupały, Kupalnockę, Noc Świętojańską, czy wreszcie Sobótkę. Wszystkie te określenia, co ważne, odnoszą się do jednego, jedynego wydarzenia w ciągu całego, długiego roku: przesilenia wiosennego, w czasie którego dzień trwa najdłużej ze wszystkich 365, a które ma miejsce z 21 na 22 czerwca.
Noc Kupały, to jedno z najdawniejszych świąt, obchodzonych w okresie przesilenia letniego na obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie, germańskie i celtyckie - święto miłości, płodności, słońca i księżyca, poświęcone oczyszczającym żywiołom wody i ognia. W jego trakcie tradycyjnie przewidziane są oczyszczające skoki przez ogień, puszczanie wianków oraz szukanie Kwiatu Paproci, a także inne wróżby miłosne przy nocnej zabawie.
„Pamiętasz tę noc świętojańską, na strychu bożęta domowe, wianki puszczane na wodę i białe noce przed wschodem. Gdy kwiaty paproci zakwitły, marzenia zwróciłaś ku gwiazdom, jak niegdyś poganie modlitwy wznosili do bogów przyjaznych. Gdy świt zobaczysz przed wschodem lub zmrok po zachodzie, zapragniesz by z gwiazd korowodem te chwile trwały bez końca” - tak pisała o nocy świętojańskiej Sara Segal.
Walentynkowe świętowanie jednego z najbardziej żywiołowych i szalonych uczuć, do jakich niewątpliwie należy miłość, nie jest więc wcale wynalazkiem XX-wiecznych zdobywców imperium wolnego rynku. Z drugiej zaś strony zastanawiam się, kto wymyślił, by epicentrum Walentynkowego świętowania umiejscowić 14 lutego? Okres ten zwykle naznaczony jest śniegiem i mrozem, a nie ciepłem rozkochanych serc. Zupełnie inaczej niż w przesilenie wiosenne. Dlatego też nie powinno dziwić, że dawni Słowianie tak rozkosznie oddawali się we władanie niepowtarzalnej rozrywki nie w zimie, ale w gorącą, namiętną, Świętojańską Noc...
No, ale stało się i mroźne, śnieżne, zimowe Walentynki zbliżają się wielkimi krokami. Czy będą „gorące”, zależy tylko od nas. Nie ma więc co czekać do ostatniej chwili, czas zacząć przygotowania już dziś! Miłość ma swoje prawa.