Za oknem trzaskający mróz, media ostrzegają przed kolejnym atakiem zimy, a dorośli przeklinają chłód, śliskie drogi i chodniki. Z prawdziwej zimy i jej uroków cieszą się chyba jedynie dzieciaki, które mają ferie. Wydawać by się mogło, że nie pozostaje nam nic innego jak tylko zamknąć się w domu, dołączyć do grona narzekających na pogodę i przy gorącej herbacie z utęsknieniem wypatrywać wiosny. Jednak takie zachowania zostawmy tetrykom. Ja ani myślę uciekać przed aurą. Po pierwsze dlatego, że bardzo lubię tę porę roku, a po drugie za sprawą naszego dzisiejszego bohatera. Jeśli sugerować się nazwą jaką nosi, w warunkach tegorocznej, olsztyńskiej zimy, powinien czuć się jak u siebie. Żeby go zobaczyć nie muszę jak Tomek z książek Alfreda Szklarskiego wyjeżdżać do Azji. Nie muszę go nawet tropić. Od kilku miesięcy Yeti zamiast ukrywać się w niedostępnych partiach Himalajów, swoje schronienie znalazło w salonach Skody. Wszystkie znaki na niebie, ziemi i... śniegu wskazują, że będzie trwało to znacznie dłużej niż tylko do końca zimy.
Skoda Yeti to w mojej opinii jedna z najciekawszych z premier 2009 roku. Czeska nowość nominowana była do nagrody Car Of The Year 2010, jednak jurorzy uznali, że na przyznanie prestiżowego wyróżnienia Skodzie jest jeszcze za wcześnie. Yeti zajęło ostatecznie czwarte miejsce z wynikiem 158 pkt., ustępując miejsca na podium Volkswagenowi Polo (347pkt.), Toyocie IQ (337pkt.) i Oplowi Astra (221pkt.). Nim jednak nowy SUV wziął udział w jakimkolwiek konkursie, upłynąć musiały długie cztery lata. Tyle bowiem czasu minęło od momentu zaprezentowania modelu koncepcyjnego w Genewie w 2005 roku do rozpoczęcia produkcji wiosną 2009 roku. Przez ten okres niektórzy zaczynali już powątpiewać w to, czy Skoda zdecyduje się na debiut swojego projektu. Co bardziej złośliwi wskazywali z przekąsem na trafność nazwy. Zastanawiali się oni, czy podobnie jak legendarny człowiek śniegu z Nepalu, Yeti z czeskich Kvasin również pozostanie mitem. Wszelkie dywagacje zostały ostatecznie rozwiane przez Skodę wiosną 2009 roku, kiedy Yeti pojawiło się wreszcie w sprzedaży.
Yeti to chyba najodważniejszy projekt Skody w najnowszej historii firmy, nie tylko ze względu na oryginalny wygląd, który nie wszystkim przypadł do gustu, ale przede wszystkim ze względów marketingowych. Skoda nie ma bowiem tak bogatych tradycji w dziedzinie aut terenowych jak na przykład Toyota czy Nissan. Również w aktualnej ofercie producenta nie znajdziemy samochodu, który można nazwać terenowym lub SUV-em. Owszem, jest Skoda Octavia Scout, ale jest to tylko uterenowiona wersja popularnego kombi. Jak widać Yeti ma nie tylko wejść na bardzo silnie obsadzony rynek, ale także przecierać nieznane dotąd dla czeskiego koncernu ścieżki i tajniki klasy SUV.
Postanowiliśmy sprawdzić, czym nowa Skoda próbuje przyciągnąć uwagę potencjalnego klienta.
Osoby decydujące się na wybór auta terenowego lub SUV-a, obok zdolności terenowych i walorów użytkowych, ogromną uwagę zwracają na wygląd. Ci, którzy bardziej niż wygodę i elektroniczne systemy bezpieczeństwa cenią błoto po kolana, na swój ideał wskażą toporne i niezawodne konstrukcje, takie jak Land Rover Defender, stare generacje Toyoty Land Cruiser, czy nawet poczciwego UAZa. Tym, którym napęd na wszystkie koła przydaje się raczej do pokonywania śliskiego asfaltu niż wysokich wzniesień i bagien, docenią dynamiczną sylwetkę Forda Kuga lub lekką bryłę Suzuki SX4. Gdzie zatem miejsce dla Skody Yeti? Moim zdaniem gdzieś pomiędzy. Yeti na pewno nie przypadnie gustom tradycjonalistów. Docenią ją za to osoby zwracające uwagę na osobliwe szczegóły. Yeti nie jest projektem zbyt nowatorskim, ale kilku ciekawych i charakterystycznych elementów się dopatrzyliśmy.
Uwagę zwraca głównie przód pojazdu, a zwłaszcza wielkie, okrągłe i nietypowo umieszczone halogeny przeciwmgielne. Jeden z moich znajomych określił je jako światła lokomotywy, ale po chwili dodał, że dzięki nim Skoda wygląda oryginalnie i sympatycznie. Grill, zgodnie z panującymi obecnie trendami, jest bliźniaczy z innymi, aktualnie produkowanymi modelami Skody. Kolejnym elementem wyróżniającym Yeti z tłumu jest kształt szyb w przedniej parze drzwi. Nietrudno zauważyć, że projektanci inspirację czerpali ze Skody Roomster. Na podwyższone zdolności terenowe wskazywać mają progi wykonane z czarnego matowego plastiku i srebrne imitacje osłon znajdujące się na przednim i tylnym zderzaku.
Człowiek kupujący SUV-a oczekuje nie tylko wyższej pozycji za kierownicą i napędu na wszystkie koła, ale również wysokich walorów użytkowych. O tym, czy samochód uznany będzie za praktyczny, bardzo często decyduje bagażnik. Na tle konkurencji Yeti nie wyróżnia się szczególnie pod względem wielkości przestrzeni ładunkowej i mieści się w średniej dla tej klasy. Jego pojemność to 405 l, a po rozłożeniu tylnej kanapy wzrasta aż do 1760 l. Dodatkowo wyposażony jest w siatkę, dzięki której drobne przedmioty nie będą przemieszczały się podczas jazdy po całym bagażniku. Kolejnym praktycznym dodatkiem są haczyki na torby umieszczone przy bocznych ścianach. Docenimy je szczególnie po powrocie z większych zakupów, kiedy to nie będziemy musieli nurkować w czeluściach bagażnika po rozsypane owoce albo sprzątać rozlanego jogurtu, który nie wytrzymał trudów podróży. Dobrym pomysłem jest też zastosowanie półokrągłej przegródki, przytwierdzonej do nadkola, idealnej na plecak, torbę lub płyn do spryskiwaczy. W razie konieczności można wymontować ją w ciągu kilku sekund. Równie łatwe jest zwiększenie przestrzeni bagażowej za sprawą rozłożenia oparć, bądź całkowitego demontażu tylnej kanapy. W kabinie do wykorzystania mamy kilka zakamarków na drobne przedmioty, począwszy od umieszczonego w suficie miejsca na okulary, aż po klimatyzowany schowek w desce rozdzielczej po stronie pasażera.
Bardzo dobre wrażenie robią czytelne i estetyczne zegary umieszczone w dwóch oddzielnych tubach. Rozdziela je wyświetlacz komputera pokładowego, sterowany podobnie jak radio i odtwarzacz z wielofunkcyjnej kierownicy. Niestety, nie przypadła ona nam do gustu, a wszystko za sprawą nieprzemyślanego umieszczenia pokrętła do regulacji poziomu głośności. W czasie kręcenia kierownicą nawet lekkie trącenie potencjometru rękawem kurtki sprawiało, że głośniki wybuchały pełną mocą lub zupełnie cichły. Kilkukrotnie powodowało to chwilową dezorientację. Kolejny mankament, który zwrócił naszą uwagę, to mało czytelne oznaczenia klimatyzacji oraz siły i kierunku nadmuchu. Kierowca, aby optymalnie ustawić temperaturę i stopień nawiewu, musi na dłuższą chwilę oderwać wzrok z drogi, by odczytać słabo widoczne ustawienia wskaźników. Poza tym na pochwałę zasługuje bardzo ergonomiczne rozmieszczenie przycisków i pokręteł na desce rozdzielczej. Najmniejszych zastrzeżeń nie mieliśmy też do jakości montażu. Wszystko spasowane było ze sobą w należyty sposób.
Co ciekawe, komfort wnętrza Skody Yeti odczuwa się już na zewnątrz. Wejście i wyjście z kabiny nie wymaga wysokiego unoszenia nóg, czy specjalnych technik gimnastycznych. Dzięki dużym drzwiom i średniej wysokości zawieszenia, zajęcie miejsca w Yeti przypomina bardziej wsiadanie do samochodu osobowego, niż wysokiej terenówki. Wnętrze jest przestronne i zapewnia nawet wysokim osobom dużo miejsca na nogi i sporo przestrzeni nad głową. Fotele są wygodne i przyzwoicie trzymają ciało w zakrętach.
Nieco mniej komfortowa jest tylna kanapa. Mimo możliwości regulacji oparcia i siedzenia w kilku płaszczyznach wciąż miałem wrażenie, że pozycja jest zbyt pionowa. Środkowe siedzenie po złożeniu może służyć za podłokietnik i uchwyt na napoje. Duże okna, lusterka i zakres regulacji wysokości fotela zapewnia kierowcy doskonałą widoczność w każdym kierunku, natomiast dzięki ściętemu tyłowi nie ma problemów i manewrowaniem w trakcie cofania. Dodatkowo kierowcę wspierają czujniki parkowania. Wnętrze jest dobrze wyciszone. Nie dociera do niego zbyt wiele hałasów z otoczenia i komory silnika, jednak przy wyższych prędkościach wyraźnie słyszalne stają się szumy powietrza opływającego samochód.
Wersja, którą mieliśmy okazję testować, wyposażona była w napęd na wszystkie koła. Nie jest to jednak klasyczny układ znany z samochodów terenowych. Nie mamy tu możliwości włączenia bądź wyłączenia napędu wszystkich kół. O wszystkim decyduje elektronika. Rozkład momentu obrotowego przekazywany jest na osie w zależności od warunków na drodze. Na suchej nawierzchni, przy dobrej przyczepności, 96% momentu napędza przednie koła. Jeśli czujniki uznają to za konieczne, wówczas ponad 90% energii przekazane zostanie na oś tylną. W połączeniu z systemem kontroli trakcji, Yeti doskonale radziło sobie na zaśnieżonych, bocznych drogach i ulicach pokrytych błotem pośniegowym. Pomagało w tym również dobrze zestrojone zawieszenie stanowiące kompromis między komfortem i pewnością prowadzenia. Dzięki temu w zakrętach nieodczuwalne były przechyły nadwozia, a w czasie jazdy po dziurawych drogach tłumienie nierówności przebiegało cicho i bardzo gładko. Jazdę po bezdrożach ułatwiał 18 cm prześwit i bardzo duża zwrotność pojazdu. Przy zjeżdżaniu lub wspinaniu się pod wzniesienia, kierowcę wspomaga elektroniczny system działający na podobnej zasadzie jak blokady napędów w samochodach terenowych. Uruchamia się go przyciskiem OFF ROAD na desce rozdzielczej. Naciśniecie dostosowuje do trudniejszych warunków również pracę układu hamulcowego i kontroli trakcji.
Za napęd testowanego Yeti odpowiedzialny był turbodoładowany silnik wysokoprężny o pojemności 2000cm³ i mocy 140 KM. Maksymalny moment obrotowy (320 Nm) dostępny jest już od 1750 obrotów na minutę. Zawiedzeni będą ci, którzy spodziewają się pod maską dobrze znanego motoru konstrukcji Volkswagena o oznaczeniu TDI. Owszem, takie logo widnieje na klapie bagażnika. Jednak ze starą konstrukcją napędzającą modele grupy Volkswagena, do której również należy Skoda, nowy silnik ma niewiele wspólnego. Koncern wreszcie zdecydował się na wycofanie przestarzałych jednostek z pompowtryskiwaczami na rzecz powszechnych już u konkurencji silników z wtryskiem common-rail. Dzięki temu silnik pracuje bardzo cicho, nieodczuwalne są wibracje oraz zmniejszyło się zużycie paliwa, które według wskazań komputera pokładowego oscylowało wokół 7 litrów na 100 km przy jeździe mieszanej. Na niskie zużycie paliwa w trasie wpływa również dobrze zestopniowana i pracująca z lekkim, przyjemnym oporem manualna, sześciobiegowa skrzynia biegów.
Skoda Yeti to auto, które podobnie jak inne SUV-y, lepiej niż na trudnych do pokonania bezdrożach, czuje się w mieście. Jest to również doskonałe rozwiązanie dla osób, które mieszkają poza miastem i szukają wygodnego i wszechstronnego auta na co dzień. Zastanowić się nad nim powinni też ludzie spędzający aktywnie wolny czas. Możliwości aranżacji bagażnika przydadzą się przy zimowych wypadach na narty lub wakacyjnych wyjazdach z rodziną. Czy Yeti osiągnie sukces na trudnym i zdominowanym przez auta japońskie rynku SUV-ów? Ma do tego wszelkie predyspozycje: dobre i oszczędne silniki, bogate wyposażenie, ciekawy wygląd i bardzo dobre walory użytkowe. Niewielkie mankamenty, które opisałem wyżej, raczej nie wpłyną na prognozy, które dla Yeti są bardzo pozytywne. Zniechęcać może jedynie cena. Za model w wersji wyposażeniowej Ambition, którym jeździliśmy, wynosi ona ponad 96 tysięcy złotych. Podstawowa wersja z benzynowym silnikiem o pojemności 1200cm³ to koszt blisko 63 tysięcy złotych. W porównaniu do cen konkurencji* oferta Skody nie wydaje się szczególnie atrakcyjna. Szkoda, że czeska firma nie zdecydowała się na walkę w segmencie właśnie za pomocą cen. Połączenie jakości i dobrych parametrów Yeti z ceną, na przykład poniżej psychologicznej bariery 90 tysięcy złotych, mogłoby „namieszać” znacznie więcej niż dotychczas.
Paweł Fiedorowicz******
Dla porównania kilka konkurencyjnych modeli z podobnymi silnikami diesla:Fiat Sedici 2,0 Multi Jet, 4x4- 75,990 zł
Ford Kuga 2,0 TDCi (Trend)- 100,300 zł
Mitsubishi Qashqai 2,0 dCi, 4x2 (Visia)- 93,400zł
Suzuki SX4 1,6 (Premium) 4x4-65,900 zł
Toyota RAV 4 D-4D, (Luna) 4x4- 122,400 zł
Vokswagen Tiguan 2,0 TDI-CR, (Trend&Fun)- 100,490 złZdjęcia: Piotr Bakun, Paweł Fiedorowicz.
Z D J Ę C I A