Seria artykułów w Gazecie Wyborczej, w ramach cyklu „Wyższa Szkoła Wstydu” (w wydaniu ogólnopolskim) oraz kilku krytycznych artykułów o UWM, kadrze naukowej, studentach w lokalnym wydaniu Gazety, ujawniły duże niechęci między środowiskiem dziennikarzy i naukowców. Zauważyć to było można na internetowym forum Gazety. Ale czy „anonimowy” Internet jest dobrym miejscem do poważniejszych i wartościowych dyskusji?
Naukowcy z UWM mają żal do olsztyńskich dziennikarzy za spłycanie problemów szkolnictwa wyższego i tendencyjnie złe przedstawianie sytuacji na UWM, za brak inicjatywy w wyszukiwaniu wiarygodnych źródeł i lenistwo (nie chce się dziennikarzom przyjść do profesora na UWM).
Dziennikarze mają żal do naukowców, że są zamknięci, trudno dostępni i „mają muchy w nosie”, że sami nie informują dziennikarzy o ciekawych zjawiskach, osiągnięciach itd.
Można się na siebie obrazić i nie rozmawiać (nie komunikować się). Ale można podejść „do płota” jak Kargul i Pawlak i bezpośrednio (a nie za pomocą anonimowych wpisów na forum internetowym) wyłuszczyć swoje racje i swój punkt widzenia. Nie ma sensu na tę okazję budować ogrodzeń, lepszym miejsce będzie kawiarniany stolik, niekoniecznie okrągły.
Jakby nie było UWM jest jednym z najważniejszych „aktorów życia społecznego” w Olsztynie i regionie, jest kluczową instytucją dla rozwoju regionalnego i gospodarczego, to także ogromny potencjał kapitału ludzkiego. Dodatkowo problemy nauki i szkolnictwa wyższego w Olsztynie są takie same jak w całej Polsce czy nawet Europie. Jest więc o czym rozmawiać. Na dodatek dużo mieszkańców Olsztyna chciałoby wiedzieć więcej o świecie przyrodniczym. Nie ma jednak żadnego miejsca z informacjami o wykładach otwartych, seminariach, wystawach. Ewidentnie brakuje czegoś takiego jak portal „Olsztyn naukowy”.
Celem spotkania dziennikarzy i naukowców byłoby nie tylko „pogodzenie” i wyrzucenia wzajemnych żalów i pretensji obu środowisk, nie tylko wzajemne poznanie się i poznanie wzajemnych oczekiwań. Celem byłaby także dyskusja o tym jak zorganizować przestrzeń do wymiany informacji (czy lepszy stolik w kawiarni czy tez strona internetowa). Jedni mają warsztat dziennikarski, ale nie mają specjalistycznych informacji. Drudzy mają dużą wiedzę specjalistyczną ale często brakuje czasu i warsztatu dziennikarskiego, aby o tym napisać językiem popularnym. Rozwiązaniem jest sensowna i nie obciążająca współpraca obu środowisk.
W najgorszym przypadku będzie mniej żółci na wątrobie i przyjemny smak oraz aromat kawy.
Stanisław Czachorowski