Archiwa IPN skrywają wiele tajemnic o funkcjonowaniu systemu komunistycznego PRL. Historia Dymitra i Zenona Procyków – historia ojca i syna pokazuje jak bardzo zawiłe były też ludzkie losy.
Naznaczony
Dymitr Procyk (rocznik 1924) w czasie wojny mieszkał w powiecie lubaczowskim w województwie rzeszowskim. Choć sam, ze względu na młody wiek, nie angażował się w działalność jakiejkolwiek konspiracji, to jego rodzina, z powodu swoich ukraińskich korzeni, aktywnie wspierała ukraińskie podziemie niepodległościowe związane z OUN – UPA.
Do 1945 r. Dymitr pomagał rodzicom w trzyhektarowym gospodarstwie. Po zakończeniu wojny przystąpił do Ukraińskiej Powstańczej Armii, przyjmując pseudonim „Bihun”. Osobą, która wprowadziła go do UPA był kuzyn Stefan Serkis, który miał być – według ustaleń UB z Lubaczowa – „aktywnym działaczem nacjonalistyczno-ukraińskim (...) ściśle powiązany [m] z działalnością OUN-UPA”.
Aktywność Dymitra Procyka w zbrojnej konspiracji UPA była przez niego samego różnie przedstawiana. Wszystko zależało od tego, komu o niej opowiadał. Zaczął o tym nieśmiało mówić na początku lat pięćdziesiątych, kiedy występował pod fałszywym nazwiskiem Józef Junko. Swoim zaufanym znajomym, wśród których znalazł się też – o czym Dymitr Procyk naturalnie nie wiedział – tajny współpracownik UB pseudo „Neptun”, miał podać, że po 1945 r. należał do dużego, kilkutysięcznego oddziału UPA. Twierdził, że był nawet czasowo dowódcą jakiejś większej części tegoż oddziału.
Procyk najwyraźniej fantazjował. Jedyną wiarygodną informacją była tylko jego przynależność do UPA. Zmyślał, bo dochodziły go słuchy, iż jego osobą interesuje się UB, którego był wcześniej tajnym współpracownikiem – funkcjonariusze odkryli, że ukrywał on prawdziwą tożsamość i podejrzewali, że nie był Józefem Junko, tylko kimś zupełnie innym.
Przeszłość Dymitra Procyka ustaliło UB, co nastąpiło m.in. po dokładnej weryfikacji wszystkich informacji otrzymanych od „Neptuna” i doniesień innych osobowych źródeł informacji, jak również wywiadów terenowych w różnych częściach kraju. Całość przedsięwzięć Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Ełku została zogniskowana w sprawie agenturalnego sprawdzenia kryptonim „Bohun”, dotyczącej właśnie Józefa Junki, czyli Dymitra Procyka. UB potwierdziło, że Dymitr Procyk od 1945 r. za sprawą kuzyna Serkisa znalazł się w szeregach UPA. Był tam jednak mało aktywny, gdyż w tym samym czasie został zwerbowany przez NKWD jako tajny informator pseud. „Fortepian”. Sowieci wykorzystywali go do rozpracowania – jak napisali ubecy – „siatki szpiegowskiej OUN – Bandery”. W pewnym momencie, obawiając się dekonspiracji i zemsty UPA, Procyk zaczął udawać chorego – nie chciał uczestniczyć w akcjach zbrojnych swojego oddziału. Niewiele mu to pomogło, gdyż ostatecznie zdemaskowano go jako sowieckiego agenta i poddano brutalnemu śledztwu. Procyk wówczas przyznał się do współpracy z NKWD, co skończyło się jego ciężkim pobiciem.
Dodatkowo, specyficznie naznaczono go, wypalając na piersi znak wskazujący na zakaz swobodnego poruszania się.
ciąg dalszy jutro
Piotr Kardela, Paweł Piotr Warot
(autorzy są pracownikami IPN Delegatura w Olsztynie)