Tuż przed nastaniem ciszy wyborczej krążyły po kraju sms-y odnoszące się do perspektywicznego głosowania. Zapamiętałam taki: „21 odbieramy braciom księżyc”. Dokładnie w tym celu wielu Polaków poszło na wybory.
Mieliśmy dosyć dwuletnich antagonizowań. Dzielenia na stojących po jednej czy drugiej stronie rodaków. Po stronie czego? Barykady? Jakiej? Po co?
Niestety, słynni bracia bez wiecznej wojny żyć nie potrafią. Zgotowali nam pod tym względem prawdziwą kaskadę wrażeń. Tylko, że tak wielu Polaków pragnie consensusu, konstruktywnego działania i dobrego programu dla naszego kraju. Stop inwigilacji, koniec podsłuchom, podglądom, nakazom i zakazom. A to wszystko przy współdziałaniu rzeszy coraz mniej kompetentnych (ale za to wiernych) i drogich urzędników, gotowych do działania na skinienie. No i ta radość, że może nie będę musiała codziennie w licznych stacjach telewizyjnych, jak dotąd, oglądać zawziętej ze złości twarzy Jarosława K. I oby pokazywano go jak najmniej, ponieważ obraża on wszystkich myślących inaczej od niego. Zwłaszcza wygranych. Straszy już dziś procesami. Śmieszny niewielki człowiek i tyle.
Z wyniku wyborów jestem w dużej mierze zadowolona. Wygrała Platforma, bo proponowała w pewnym sensie inną jakość, choćby w komunikowaniu się ze społeczeństwem. Dalej zapewne we współdziałaniu z innymi ugrupowaniami parlamentarnymi. Mam nadzieję graniczącą z pewnością, że Donald Tusk nie będzie nam tak, jak Jarosław Kaczyński wiecznie twierdził - Jam jest the best.
Nie był the best nawet dla niektórych swoich, zwłaszcza z perspektywy Olsztyna. Może o tym świadczyć choćby to, że nie było zgody na kandydowanie do Sejmu czołowego polityka lokalnego PiS-u, Jerzego Szmita. Dlaczego? Zasłoniłby pana exministra Szczygło? Czy może chodziło o to, aby przestał być parlamentarzystą, bo mimo licznych oddanych na niego głosów, senatorem nie został. Cóż, można i tak... Tylko po co?
Znowu wstydzę się za pana prezydenta, który przez kolejne dni nie potrafił się zachować jak mąż stanu i pogratulować zwycięstwa Donaldowi Tuskowi. Wstyd. Prezydentowi taka małostkowość nie przystoi. Pokazuje nam, że nie jest przedstawicielem wszystkich Polaków. Reelekcji mu nie wróżę.
Era sms-ów trwa. Dzisiaj mój kompan od politycznych dysput przeczytał mi jednego, którego właśnie dostał: „Dzień dobry, w związku z zaistniałą sytuacją uprzejmie donosimy, że zdejmujemy z Państwa telefonów usługę „Codzienny podsłuch obywatelski”, co wpłynie na obniżenie kosztów połączeń krajowych o 20%. Serdeczne pozdrowienia. Czuwaj. CBA”.
Oby teraz było lepiej.