Do policyjnego aresztu trafił 37-latek. Mężczyzna z jednego z mieszkań w Gietrzwałdzie ukradł 200 złotych. Ireneusz B. od samego początku nie przyznawał się do popełnienia przestępstwa. Dopiero znaleziona w jego bieliźnie osobistej część skradzionych pieniędzy, nie pozostawiła żadnych wątpliwości. Od tego momentu 37-latek nie kwestionował swojej winy.
Wczoraj (8.09) mieszkanka gminy Gietrzwałd powiadomiła policjantów o włamaniu do mieszkania i kradzieży pieniędzy. Na miejsce zostali wysłani funkcjonariusze. Z relacji pokrzywdzonej wynikało, że wyszła na chwilę do ogrodu, a klucz od domu położyła na parapecie przy drzwiach wejściowych. Gdy po pół godzinie próbowała wejść do mieszkania, nie mogła otworzyć drzwi. O pomoc poprosiła sąsiada. Ten bez problemu otworzył drzwi. W tym momencie kobieta na podłodze zauważyła ślady piasku. Postanowiła sprawdzić portfel. Okazało się, że ktoś ukradł jej 200 złotych. Dodała jeszcze, że kilka minut po włamaniu, jakiś mężczyzna chciał pożyczyć od niej pieniądze.
Policjanci postanowili sprawdzić ten trop. Jednak Ireneusz B. od samego początku nie przyznawał się do kradzieży. Funkcjonariusze postanowili go obserwować. W tym czasie 37-latek kupił kilka rzeczy. Zapytany o nie przez policjantów stwierdził, że znalazł je na śmietniku.
Funkcjonariusze postanowili dokładnie sprawdzić Ireneusza B. Jego przeszukanie nie pozostawiło żadnych wątpliwości. Otóż w bieliźnie osobistej policjanci znaleźli cześć skradzionych pieniędzy. Od tego momentu 37-latek nie kwestionował swojej winy.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Za kradzież z włamaniem grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.