W drugim dniu Trzydniówki Teatralnej publiczność częstowano różnymi daniami artystycznymi i każdy mógł wybrać swoją ulubioną potrawę. Jedni offowy teatr uliczny z czerwonym kolorem w roli głównej, drudzy lamentujące kobiety na scenie, inni facetów w czerni opowiadający o kocie z osobowością ślimaka czy wreszcie miłośnicy piosenki aktorskiej - recital Ewy Błaszczyk.
Piątkowe popołudnie (14.08) zaczęło się na ulicy Staromiejskiej spektaklem „Domino” w wykonaniu poznańskiego Teatru Strefa Ciszy. Jego założycielem i liderem jest Adam Ziajski. W Olsztynie grupa zaprezentowała spektakl, który wywoływał wiele skojarzeń, ale i pytań w stylu, o co tu chodzi?
Bo oto na ulicy stanęły czerwone drzwi, przez które przechodzili ubrani na czerwono dziwni ludzie z czerwonymi przedmiotami w rękach, w tym jeden z siekierą. Ta czerwień się nasilała. Swoje wędrówki między publicznością aktorzy kończyli przeraźliwym krzykiem, po czym zapalili świece dymne, by przewrócić drzwi, tak jak w dominie.
Co artyści mieli na myśli, przeczytaliśmy w opisie widowiska: jego akcja jest próbą zmierzenia się z miejskim żywiołem i odpowiedzią na pytanie, jaką rolę może spełniać dzisiaj teatr interwencyjny. A także, czy wystarczy jeden element, by rozdrapywać miejską rzeczywistość i uruchomić ciąg zdarzeń, które jak przewracające się kostki domina narzucają własny rytm.
Po tym występie publiczność mogła obejrzeć „Lament” Krzysztofa Bizio w adaptacji i pod opieką artystyczną Krystyny Jandy, właścicielki Teatru Polonia w Warszawie. Oto babcia, matka i wnuczka (ale w odwrotnej kolejności) opowiadają o swoich problemach, nadziejach i przeżyciach, które mogą się przydarzyć każdemu z nas.
Mocne, choć dołujące trzy monodramy, w których np. matka (w tej roli znakomita Maria Seweryn) wyznaje, że świat z telewizji jest zupełnie inny niż ten realny, gdzie nie załatwia się swoim krewnym stanowisk w radach nadzorczych i nie ma dostępu do konfitur. Niby wszyscy o tym wiemy, ale inaczej to brzmi, gdy ktoś nam tę oczywistą prawdę głośno uświadomi.
Trzeci w kolejności spektakl dał w amfiteatrze Teatr Cinema z Michałkowic (koło Szklarskiej Poręby), który wystawił „Kabaret Olbrzymów”. W tym skecz (?) o kocie z osobowością ślimaka, dialog marchewek przed skokiem do wrzącego rosołu między kurze udka oraz gigantycznego królika. Jak pisał jeden z recenzentów, jest to „szyderstwo nie czyniące zła w wykonaniu uśmiechniętych pięciu poetów metafizycznych”.
Kulminacją drugiego dnia Trzydniówki był recital Ewy Błaszczyk pt. „Nawet kiedy wichura” na scenie staromiejskiej. Aktorka śpiewała piosenki do tekstów m.in. Agnieszki Osieckiej, Wojciecha Młynarskiego i Jacka Kleyffa. Jak nam powiedziała artystka, tytuł jest wzięty z utworu Kleyffa i oddaje jej nastawienie do życia.
Po swoich tragicznych, znanych przeżyciach musiała obrać jakiś kierunek: mogła się poddać, załamać lub żyć dalej i szukać pozytywnych form działania. Gdy jedna z jej córek zapadła w śpiączkę, Ewa Błaszczyk utworzyła fundację
„Akogo” zajmującą się podobnymi przypadkami. Poza tym gra w filmach, występuje na scenie i jest bardzo aktywna - o czym będzie w rozmowie, którą niebawem na tej stronie zamieścimy.
W sobotę trzeci dzień Trzydniówki Teatralnej, w tym Teatr From Poland z Częstochowy, Teatr Porywacze Ciał z Poznania, Teatr Od-dzielny z Wrocławia, recital Jacka Bończyka, Teatr Wierszalin z Supraśla oraz Teatr Part z Katowic. Ostatnia szansa, żeby „skonsumować” tę imprezę Miejskiego Ośrodka Kultury.
Z D J Ę C I A