Nie wszystkie zwierzęta mają w życiu szczęście (fot. archiwum)
Dzisiaj, 4 sierpnia około godz. 13, zajechałam do sklepu zoologicznego w Centrum Handlowym Carrefour w Olsztynie. Chciałam kupić zabawkę dla domowego pupila - psa.
W sklepie jak zawsze panował nieprzyjemny odór, dzisiaj zwielokrotniony wysoką temperaturą panującą we wnętrzu sklepu. W poszukiwaniu prezentu dla pupila udałam się między regały. Zatrzymałam się przy terrariach, w których przechowywane są małe ssaki. Uwagę moją przykuła myszka, która zlizywała skroploną parę wodną ze ścianek terrarium, ponieważ w naczynku na wodę była jakaś nieokreślona, brudna breja.
Przykucnęłam obok terrarium i z przerażeniem zauważyłam, że w terrarium z myszoskoczkami obok pojemnika na wodę leży martwe małe, a drugie młode, z mokrym futerkiem próbuje wygramolić się z pojemnika na wodę.
Podeszłam do personelu, wśród którego stał młody mężczyzna i zapytałam, czy widzieli to martwe zwierzątko. Pan odparł, że ono jest jeszcze żywe, a kiedy podeszliśmy do terrarium szturchnął je palcem i faktycznie malec ruszył koniuszkiem ogonka. Mężczyzna dodał również, że młode zostały odrzucone przez matkę i oni nic nie mogą zrobić. Spokój, jaki zachowywali państwo pracujący w sklepie uzmysłowił mi, że cierpienia młodych zwierząt wcale ich nie obchodzą.
Zapytałam, dlaczego nie przełożą matki i młodych do oddzielnego miejsca - kartonu, może wtedy matka przyjmie młode. Nie mogłam pogodzić się ze znieczulicą, jaka panowała wśród personelu sklepu.
Zapytałam jak mogą tak spokojnie czekać na śmierć młodych, że przecież trzeba coś zrobić. Powiedziałam, że przecież w każdej chwili może tu wejść dziecko i skoro mnie tak bardzo poruszyła ta sytuacja, to co powiedzą dziecku?
Pan zdenerwowany moją interwencją powiedział, że mam więcej do sklepu nie przychodzić, bo przez takich jak ja zamykane są sklepy i inni nie mogą potem kupić zwierzątek.
Nie wiem czy do jutra uda się przeżyć chociaż jednemu z młodych myszoskoczków. W tym sklepie i w tej sytuacji będzie to jeszcze jeden dzień bezdusznego czekania przez personel na śmierć zwierzaka.
Wiem, że jeżeli właściciel sklepu podjął się sprzedaży żywych istot, to nie może traktować ich jak przedmioty i czekać aż młode, nieporadne zwierzęta zdechną w cierpieniach na oczach klientów.
Brak w sklepie wentylacji sprawia, że powodu panującego w sklepie brudu, zaduchu i smrodu zwierzęta nie mają tam odpowiednich warunków do życia.
W Olsztynie jest kilka sklepów zoologicznych, które odwiedzam w związku z potrzebami mojego pupila. W każdym z nich widać starania personelu o zwierzęta, porządek i miłą atmosferę.
I jeszcze inny aspekt sprawy. Czy w dobie ptasiej, czy świńskiej grypy bezpieczne jest funkcjonowanie sklepu, w którym zdechłe zwierzęta leżą razem z żywymi, a nad wszystkim unosi się smród?
(Dane autorki do wiadomości redakcji)