Czerwiec przyniósł sporo ciekawych tytułów, a wśród nich znajdziemy między innymi SIMS3, UFC: UNDISPUTED, INFAMOUS, PROTOTYPE czy też GHOSTBUSTERS: THE GAME. Wszystkie wyżej wymienione gry tchnęły odrobinę świeżości po maju, w którym niewiele się działo.
Podczas gdy cała Polska ogarnięta jest manią SIMSowania, moją uwagę przykuł INFAMOUS. Gra nie zapowiadała ogromnego przełomu i mimo wyłączności platformowej oraz wsparcia Sony, nie była tytułem, na który czekaliśmy z wywieszonymi językami, a kolejki nie ustawiały się po preordery. Wszak na horyzoncie czyhał jeszcze PROTOTYPE bazujący na podobnym koncepcie.
A dziecko SUCKERPUNCH i SONY nie tyle daje prztyczka w nos wszystkim tym, którzy nie wierzyli w ten projekt, ale można powiedzieć wali podbródkowym prosto w szczękę. Ta gra jest znakomita! W moim rankingu przewyższa nawet GTA 4!
INFAMOUS (PS3)
Co prawda Niesławny nie wprowadza żadnych niesamowitych nowinek technicznych, co więcej - nie można tutaj postrzelać z broni palnej, ani pojeździć autami, nie ma komórek czy Internetu. Nie da się wyjść do Pubu czy Kabaretu. Nawet na randkę z dziewczyną nie można się wybrać (rozumiem ,że połowa z Was jest w tej chwili załamana). Za to znajdziecie tutaj mnóstwo niesamowitych emocji.
Ta gra to wulkan! Nie chodzi mi w tym miejscu o liczbę eksplozji (choć ich nie brakuje), czy też gorących starć (tych również jest mnóstwo), ale o esencję zabawy, czyli połączenie ze sobą w znakomity sposób wszystkich elementów dobrej gry. Wszystko tutaj do siebie pasuje i nie ma kulejących elementów.
GTA4 ma lepszą grafikę i więcej drobnostek, detali, które zawracają w głowie. Bez wątpienia jest to prawda, ale jako sandbox nie spisuje się w moim odczuciu najlepiej. Ziewałem podczas zwiedzania LIBERYTY CITY, a misje nawet w połowie nie wykorzystywały możliwości jakie oferowało miasto. EMPIRE CITY jest pełne niespodzianek! Gram już w ten tytuł 35 godzin i nie mam dosyć!
FABUŁAHistoria opowiada o chłopaku imieniem COLE MACGRATH, który (na wzór tysięcy komiksów) otrzymuje super moce. Dziwne zdolności pojawiają się po tajemniczej, ogromnej eksplozji pustoszącej miasto. EMPIRE CITY zostaje objęte kwarantanną. Policja zdziesiątkowana przez gangi przestaje kontrolować ulice, a ludzie zaczynają umierać na tajemniczą zarazę. Wszystkie te elementy to jedynie preludium do wydarzeń czekających na odkrycie.
Fabuła jest liniowa, lecz w pewnym stopniu dostosowuje się do poczynań gracza. Na samym początku sami decydujemy o tym, jak mamy zamiar wykorzystać nasze zdolności: czy będziemy budzącym trwogę tyranem, czy bohaterem ratującym ludzkość. Jest to element, który promuje grę, ale tak naprawdę jest również znakomitym dodatkiem do ciekawie opowiedzianej przygody, który dodatkowo wydłuża zabawę. By poznać wszystkie misje i dialogi trzeba grę ukończyć dwukrotnie.
Nie będę przybliżał zawiłości fabularnych, ale zapewniam, że żadna kinowa superprodukcja nie wstydziłaby się scenariusza tej gry. Natomiast na pewno wstydziłaby się dubbingu, który występuje w Polskiej wersji językowej. O tym jednak później.
Tło fabularne i główny wątek przedstawione są za pomocą czterech różnych form przekazu:
1. filmów wykonanych w technice GRAPHIC NOVEL (ruchomy komiks),
2. dialogów i mocno uproszczonych scen na engine gry,
3. odbiorników TV na budynkach czy wystawach sklepowych,
4. przekaźników satelitarnych rozrzuconych po dachach EMPIRE CITY.
Jeśli lubicie SPIDERMANA czy IRONMANA będziecie zachwyceni, a pozostali nie powinni grymasić bo ilość zwrotów akcji i zaskakujących zdarzeń jest bardzo zadowalająca.
GRAFIKAJak wspomniałem, GTA 4 jest większe i bogatsze w detale, również tekstury prezentują się lepiej, ale już projekty obu aglomeracji to rzecz sporna. EMPIRE CITY zachwyca pomysłowością i dziwnymi zabudowaniami. Ważniejsze jednak jest to, że wszystkie budynki pozwalają na wspinaczkę lub swobodne przeskakiwanie między nimi.
Jest to bardzo starannie i mądrze zbudowany świat do parkuru, bardzo uproszczonego lecz niezwykle dynamicznego i emocjonującego przemieszczania się po mieście. Miasto podzielone jest na trzy części różniące się klimatem, a dla każdej z tych części przygotowano po kilka charakterystycznych miejsc. Więzienie, portowe doki, wieża z żelastwa, krater, to te ważniejsze, ale jest wiele innych charakterystycznych dla lokacji miejsc, które skutecznie uniemożliwiają ziewanie.
Wiele drobnych elementów otoczenia jest zniszczalnych, a super moce COLA, głównego bohatera, prześlicznie błyskają siejąc zniszczenie i dostarczając fajerwerków wizualnych.
Aura również się zmienia choć zabrakło zróżnicowania warunków pogodowych. Widoczność jest spora, lecz ograniczana głównie przez mgłę, która maskuje doczytujące się elementy.
Proponuję spojrzeć na otoczenie przez półprzezroczystego COLA zwieszonego z budynku. Wówczas mgła znika i można dostrzec jak daleki horyzont liczy konsola.
Wielu różnorodnych wrogów oraz przechodnie żywo reagujący na poczynania bohatera, nie wzbudzili we mnie podziwu wykonaniem czy animacją, ale postać MACGRATHA to dzieło sztuki.
Animacja naszego podopiecznego to pierwsza liga. Naturalność i gracja ruchów już po pierwszym kontakcie cieszy, a pod koniec gry byłem skłonny przyznać im etykietkę najlepszych jakie widziałem (UNCHARTED jednak wciąż jest oczko wyżej).
GAMEPLAYOtwarte miasto i różne misje na jego terenie, opierające się na strzelaniu lub dotarciu z jednego miejsca w drugie - ile razy to już było, można by powiedzieć z przekąsem. W przypadku tej gry jest to mimo wszystko zupełnie nowe doświadczenie. Dzieje się tak z dwóch podstawowych powodów służących temu tytułowi. Parkur i moce. Te dwa krótkie słowa zmieniają diametralnie oblicze kolejnego sandboxa.
Widowiskowe skoki z wieżowców wprost na pędzący pociąg lub ślizgi po drutach wysokiego napięcia, są tutaj tak częste, że po pewnym czasie dotarcie z jednego miejsca w drugie wygląda bardzo efekciarsko i sprawia wiele radości. Skakanie po budynkach i ewolucje na dachach nie są szybszą metodą na dotarcie do celu, ale sprawiają tyle radości, że kompletnie o tym zapominamy.
Moce COLA mają w sobie magnetyzm i nie wydają się błahe. Nasz bohater naładowany jest elektrycznością i jego zdolności opierają się na różnego rodzaju wyładowaniach elektrycznych. Dysponujemy małymi wiązkami rażącymi wroga, granatami, rakietami z namierzaniem, zoomem połączonym ze zwolnieniem czasu, tarczą, falą piorunów i kilkoma innymi widowiskowymi zagrywkami (elektrycznymi). Energia szybko się wyczerpuje, ale wystarczy ukraść jej trochę z pobliskiego samochodu, latarni czy transformatora, by ponownie cieszyć się wyładowaniami targającymi otoczeniem. Gdyby animacja wrogów i ich projekty były bardziej realistyczne, można by się przejąć losem nieszczęśników rażonych prądem. Nie jest to jednak element, który przeszkadza.
Sama zabawa z precyzyjnym strzelaniem dostarcza wielu wrażeń. Developerzy z SUCKERPUNCH postarali się również o doskonałe misje. Co ciekawsze - w wiele z nich gra się jak w liniową strzelaninę brnąc do przodu pod gradem kul i z poskryptowanymi akcjami. I to również nadaje głębi temu tytułowi.
Skrypty są bardzo mocną stroną tego tytułu i nadają tej grze niepowtarzalnego uroku. A połączenie wszystkiego z wyzwaniami czysto platformowymi daje morze akcji.
Misje poboczne, choć się powtarzają, to jednak są na tyle doskonałe koncepcyjnie, że absorbują za każdym razem. Nie będę opowiadał jakie, by nie psuć zabawy.
MUZYKA Tutaj napomknę krótko, że wszystkie elementy są bardzo dobrze ze sobą zgrane. Muzyka buduje klimat, a odgłosy brzmią szczegółowo i ciekawie. Poziom dźwięku jest świetnie dobrany. I wszystko by było pięknie, gdyby nie polski dubbing.
PŁACZ I ZGRZYTANIE ZĘBÓWNiestety jest źle. Jeśli kupicie wersję polską, a znacie angielski to wyrządzicie sobie krzywdę. Głosy przechodniów, to już totalne dno: czytane wprost z kartki bez żadnych emocji lub z emocjami kompletnie nie pasującymi do sytuacji. Również teksty bywają komiczne, ale byłbym w stanie ten fakt przeboleć, gdyby nie dubbing podłożony pod główne postaci. Jest niestety równie zły.
Jeszcze gorszą sprawą jest brak możliwości wyboru jakiejkolwiek innej wersji językowej.
Wiele osób skarżyło się po premierze KILLZONE2, że aby zmienić wersje językowe trzeba skasować SAVE (zapis, stan gry). Panowie z Sony obiecali coś z tym zrobić. Niesamowite, jak łatwo rozwiązali ten problem. Jest jedna wersja językowa i kropka. Jestem pod wrażeniem.
Jeśli Sony będzie miało więcej tak nieprzemyślanych decyzji, to nie wróżę im świetlanej przyszłości.
Kolejna bulwersująca mnie sprawa, to brak polskiej obsady w napisach końcowych. Dlaczego? Wystarczyło do pudełka z grą dodać kawałek papieru z polską obsada. Widać aktorzy się nie liczą, a liczy się tylko kasa. A może komuś było wstyd i dlatego nie wiem komu podziękować za rolę TRISH i COLA (Cole rozkręca się dopiero po kilku sekwencjach i po marnym początku trzyma stały dobry poziom narracji, natomiast TRISH jest ok; Reszta miewa dobre momenty ale zdecydowanie w większości psuje klimat).
Nie zdziwi mnie, jeśli wielu polskich graczy odłoży ten tytuł na półkę po pierwszym kontakcie twierdząc, że gra jest płytka. Bardzo jestem ciekaw Waszych opinii na temat polskiej wersji językowej.
******
GRAFIKA - 8.8
MUZYKA - 9.0
GAMEPLAY - 9.3
ARTYZM - 9.1
OCENA - 9.5
Polskiej wersji należy oczko niżej - 8.5
Z D J Ę C I A