Czy wiecie, że na legendarnym Stadionie Leśnym stoi bagno, wokół którego porasta trzcina? Na tym samym stadionie, na którym niemal pół wieku temu Józef Szmidt przekroczył zaklętą granicę 17 metrów w trójskoku? Gdzie Władysław Komar bił rekordy w pchnięciu kulą, a w biegach średnich startowała Maryla Rodowicz?
Zaszedłem tam kilka dni temu w słoneczne popołudnie, żeby zobaczyć, czy coś się zmieniło? Owszem, na niekorzyść! Mało już znaków świadczy, że był to obiekt ze specyficznym mikroklimatem i sprężystym podłożem, na którym trenowali niemieccy sportowcy przed Olimpiadą w Berlinie w 1936 roku. A po wojnie startowała cała plejada polskich lekkoatletów i piłkarzy. Jeśli coś z tej wielkości pozostało, to odpadająca farba z hasła na murku: „Przywróćmy blask Stadionowi Leśnemu”.
To hasło pozostało po festynach, które miały zachęcić władze oraz mieszkańców Olsztyna do ratowania tradycji, przywrócenia do życia obiektu, w którego podłoże - w ramach reanimacji - specjaliści zdążyli wbić już kilkadziesiąt pali żelbetowych. Okazuje się, że te miliony poszły w błoto. Czy wiedzą o tym ci prominenci, którzy nie tak dawno na tych festynach wygłaszali wojownicze mowy oraz walczyli w koszulkach VIP-ów przeciw dziennikarzom?
Przynajmniej w dwóch tytułach prasowych opisywałem inicjatywę podjętą przez miejscowych pasjonatów sportu oraz Warmińsko-Mazurski Sejmik Osób Niepełnosprawnych z Tadeuszem Milewskim na czele. Gotowa była już koncepcja odbudowy integracyjnego obiektu z przeznaczeniem dla wszystkich mieszkańców. Było poparcie Ireny Szewińskiej i jej kolegów, deklaracje odbudowy składał poprzedni prezydent Czesław Małkowski...
I wszystko padło na pysk jak wiele innych zapowiedzi w naszym mieście, nie tylko dotyczących obiektów sportowych. Wspomnijmy aquapark czy ścieżki rowerowe, które są, a jakoby ich nie było. Zapytajmy radnych, gdzie mają wyjść matki z małymi dziećmi na Jarotach i Pieczewie, dwóch potężnych sypialniach Olsztyna? Gdzie mają tam spędzać czas nastolatki? Gdzie jest promenada wokół jeziora jak w Ostródzie? Kudy nam do Iławy?
W poniedziałek rano (w Dzień Dziecka) TVP 2 nadała na żywo audycję prostu z Ełku, z udziałem m.in. Piotra Galińskiego i Piotra Kraśki. Doprawdy, z jednej strony rozpierała mnie duma, że to nasze mazurskie miasto, które wprawia w zachwyt turystów ze stolicy czy Śląska, gdzie są ścieżki rowerowe z prawdziwego zdarzenia, a w środku miasta prowadzi most na wyspę, na której stoi zamek (fakt, do remontu, ale pewnie inwestor się znajdzie). Ale z drugiej strony smutno się robi, że Olsztyn Ełkowi do kolan nie sięga, choć mieszka tu 2 razy więcej ludzi.
Mam nadzieję, że może jednak coś się ruszy, o czym świadczy podpisanie umowy przez prezydenta Piotra Grzymowicza z marszałkiem Jackiem Protasem na dotowanie zespołu basenów. Może w końcu, z udziałem radnych, władze miasta uporają się z zagospodarowaniem jezior, zwłaszcza Krzywego? A nie ograniczą się do drugiej części Alfy?
Nie chcę obarczać winą jednego człowieka, ale w ciągu ośmiu lat swoich rządów Czesław Małkowski wyrządził miastu wiele szkody głównie poprzez zaniechania. Seksafera była nośna medialnie, ale kto wie, jak się skończy procesowo. A Stadionu Leśnego już chyba nikt nie podniesie.
I pomyśleć, że jako licealista zdążyłem tam zająć drugie miejsce w skoku w dal. Na tej samej skoczni, na której Józef Szmidt przekroczył barierę ludzkich możliwości. A inni poddają się już na rozbiegu.
Z D J Ę C I A