W sprawie wielkiej polityki zabieram głos rzadko, bo nie wydaje mi się, żeby ktoś chciał poznać akurat moje zdanie w sprawie tej czy innej, gdy najczęściej ma zdanie własne. Ale w kwestii wyborów do Europarlamentu to siedzę jak na rozgrzanych węglach. Krzyczeć chcę głośno: czy Pan oszalał, a Pani zwariowała?!
Proszę Państwa, zrozumieć nie mogę, jak łatwo ludzie wchodzą na listy do Europarlamentu. Jednym wystarcza, że zna język i dobrze jeździ samochodem, innym, że dobrze uprawia sport, a innym, że był radnym i sadził drzewka na osiedlu.
Matko Święta! Ludzie, którzy są czyimś mężem lub czyjąś żoną, są dobrzy na macie, za kierownicą, przy tablicy czy w kuchni, nie znaczy też, że potrafią czytać ze zrozumieniem dokumenty i decydować o pozycji Polski w Europie. Rządzić osiedlem to za mało, by decydować o Europie!
Pewnego rodzaju niefrasobliwością, ale i bezczelnością jest pchać się na listy do Europejskiego Parlamentu nie mając widocznego doświadczenia w uprawianiu polityki międzynarodowej, choćby na szczeblu między regionami czy województwami.
Kiedy przyglądam się liście kandydatów z Warmii i Mazur ciary latają po plecach. Jak można z tak skromnym doświadczeniem nazywać siebie dobrym kandydatem do tak wysokich stanowisk w Europie! Drodzy Kandydaci, poza nielicznymi wyjątkami, wstydu nie macie, zatraciliście trzeźwość oceny, bezczelność Was wypełnia?
O co chodzi? O kasę? Rozumiem. Ale dlaczego ma na tym tracić pozycja Polski, do diabła! Gdzie Wam do takich postaci jak Bartoszewski, Cimoszewicz, Buzek i świętej pamięci Geremek, a nawet Rosati, a nawet Tomasz Lis z Hanną przy boku!
Jest mi przykro, bardzo smutno i beznadziejnie, że nie mamy elit, że nie umiemy ich wyszukać, bo gdzieś są przecież. Zjada nas codzienna wrogość, zazdrość, plotkarstwo i stawiamy na tych, których znamy z telewizora czy z bankietu w teatrze, a to za mało, żeby z takiego towarzystwa budować reprezentację.
Nasi kandydaci w stosunku do klasy europejskich tęgich głów - cieniasy! Nie wiem na kogo głosować. Koniec.