Olsztyn24 - Gazeta On-Line
Portal Informacyjny Olsztyna i Powiatu Olsztyńskiego

Olsztyn24
13:06 24 listopada 2024 Imieniny: Emmy, Jana
YouTube
Facebook

szukaj

Newsroom24 Pasje, zainteresowania
shgame | 2009-04-24 11:06 | Rozmiar tekstu: A A A
Recenzja

Resident Evil 5

Olsztyn24
RESIDENT EVIL 5

Witam bardzo ciepło wszystkich graczy. Przy okazji ostatniej recenzji zaproponowałem, by zgłaszać gry, które są waszym zdaniem wybitne i ocierają się o pojęcie dzieła sztuki. Zainteresowanych nie było, więc zawieszam ten temat do przyszłego miesiąca. Jeszcze do niego wrócę!

Coraz cieplejsze i bardziej słoneczne dni odciągają nas od ekranów lecz w tym miesiącu równie gorący tytuł, który postaram się przybliżyć. Resident Evil 5 jest absolutnie kapitalny i warto dla niego odpuścić sobie kilka wypadów w plener. Uwierzcie!

RECENZJA RESIDENT EVIL 5 (PlayStation 3, X-Box 360)

Niesamowicie trudno jest mi recenzować tę grę. Odwlekałem pisanie do ostatniej chwili, żeby ochłonąć i na trzeźwo bez emocji podejść do tego tytułu. I nie udało mi się. Pisząc te słowa jestem rozentuzjazmowany do tego stopnia, że najchętniej chwycił bym pada z powrotem w dłonie, poddając się geniuszowi CAPCOMu.
R E K L A M A
To dzięki tej serii spojrzałem w stronę pierwszego PlayStation (PSX) z błyskiem pożądania w oku. W tak zwanym „salonie gier” (mały pokoik w wypożyczalni wideo, w którym stały dwa telewizorki i dwie szare konsole) zakochałem się w zlepku trójwymiarowych pikseli nałożonych na tła ukazujące przerażającą rezydencję.

Filmowe ujęcia, niezła jak na tamte czasy grafika, klimat grozy i świetne zagadki nadały nową jakość gatunkowi survival horroru. Zdetronizowany Alone in The Dark, które do dzisiaj nie może się pozbierać.

Odważnym i ciekawym zabiegiem ze strony firmy CAPCOM było użycie jako tekstury oka, prawdziwej siatkówki martwego człowieka i wstawienie jej do filmu prezentującego pierwszego napotkanego zombie. Pierwszy RE naprawdę potrafił nastraszyć, a komercyjna otoczka wokół tej gry była dodatkowym strzałem w dziesiątkę.

Z trwogą obserwowałem, jak każda kolejna odsłona tego wspaniałego survival horroru oferuje więcej wartkiej akcji kosztem subtelnie budowanej grozy. Krzyczałem w duchu, że jeśli tak dalej pójdzie to seria przestanie mi się podobać. I za każdym razem gra mnie po prostu pożerała. Inaczej nie potrafię tego opisać. Każda pełnoprawna kontynuacja absorbowała mnie do tego stopnia, że przechodziłem ją po 2-3 razy z marszu.

Resident Evil trochę irytuje, a potem daje 1000 powodów by go kochać. Zupełnie jak kobiety.

GAMEPLAY

W Resident Evil zawsze mieliśmy do czynienia ze strzelaniem oraz zombie i to się nie zmieniło tylko, że amunicji jest znacznie więcej, a nieumarłych napierają całe hordy. Co więcej, nowy gatunek zombie zwany MAJINI potrafi bardzo szybko doskoczyć do naszej postaci, używa broni białej oraz palnej i ma w zanadrzu jeszcze więcej niespodzianek, których nie zdradzę. Sprytne to, w każdym razie, bestie, jak na zombiaki.

Mimo jeszcze większego nacisku na strzelanie, ta gra wciąż potrafi nastraszyć i nadal kwalifikuje się do miana survival horror.

Najciekawszą sprawą jest możliwość kooperacji i cały nacisk tej produkcji położony jest właśnie na walkę ramię w ramie, co nie oznacza, że samotny gracz będzie się źle bawił.

Wszystko jest idealnie zbalansowane i przemyślane, przez co RE5 nie traci nic ze swego uroku, jeśli gramy samotnie.

Gra jest tak skonstruowana, że zawsze i wszędzie towarzyszy nam partner (w obrębie lokacji). Ten prowadzony przez sztuczną inteligencję sprawuje się nad wyraz dobrze zbierając przedmioty, oddając nam potrzebną amunicję, osłaniając nas, czy też lecząc.

Czasem trzeba go przywołać do siebie, by nie zdołał zgarnąć uzdrawiającej roślinki (Herb), którą często od razu zużywa.(„Herb” są dwa rodzaje czerwone i zielone, a połączenie ich daje świetne rezultaty.)

Wspólne działania z drugim żywym graczem, to czysta przyjemność. Planowanie akcji i wspieranie się w sytuacjach kryzysowych zawsze podnosi ciśnienie.

Gra dostosowuje się poziomem trudności w zależności od tego, czy towarzyszy nam żywy partner, czy też prowadzony przez komputer. W przypadku, kiedy brniemy przez mroczne korytarze z kolegą, wyzwanie będzie podniesione oczko wyżej, na przykład przez zwiększenie liczby nadciągających przeciwników. Znajdziemy tutaj również gigantycznych bossów, a starcia z potwornymi wytworami mutacji genetycznych może nie należą do trudnych, lecz są niezwykle widowiskowe i emocjonujące.

Kolejną nowością jest cover-system, który (w zależności od lokacji) pozwala przylgnąć do ściany, kontenera czy skrzynki i prowadzić zza niej ostrzał. Do UNCHARTED czy GEARS of WAR długa droga, ale dobrze, że się tu znalazł, bo urozmaica zabawę.

Prawie każdą znalezioną czy też kupioną w grze broń można udoskonalić za pieniądze zdobyte w trakcie przeprawy przez level. Po przejściu każdego działu lub odniesionej porażce pojawia się menu, w którym możemy przesortować lub sprzedać zdobyte przedmioty, kupić nowe pożyteczne rzeczy i zrobić upgrade broni.

Troszkę może brakować wyzwania dla szarych komórek, bo zagadki występują w ilościach śladowych i nie należą do skomplikowanych.

Najbardziej dyskusyjnym tematem jest poruszanie się, dosyć sztywne, pozbawione możliwości chodzenia podczas strzelania. Zgadzam się z twórcami gry, że bieganie i faszerowanie wszystkiego ołowiem jak Sylwester Stallone w słynnej serii filmów, byłoby w RE nie na miejscu, lecz w przyszłości drobne choćby kroczki na boki bardzo by się przydały. Ważne, że brak możliwości strzelania podczas ruchu nie przeszkadza w zabawie. Tym, którzy wyjątkowo się czepiają tego elementu trzeba by postawić pytanie następującej treści: „Próbowaliście kiedyś w rzeczywistości biec strzelając z pistoletu do ruchomego celu?” U mnie prawdopodobieństwo trafienia wynosi z 5%. Może jestem mało zdolny w tym zakresie.

Po przejściu gry odblokowują się różnego rodzaju dodatki, w tym jeden nowy tryb gry o nazwie MERCENARIES polegający na ubiciu jak największej liczby wrogów w limicie czasowym.

Autorzy zachęcają do ponownego przejścia gry licznymi bonusami i nowymi ustawieniami np.: inne kostiumy, filtry na obraz, czy też figurki wszystkich postaci występujących w piątej odsłonie.

Gra jest niezwykle dynamiczna i potrafi wzbudzić uczucie niepokoju i za to duży plus..

GRAFIKA

Oprawa wizualna tej produkcji jest fantastyczna i nie koniecznie to zasługa tekstur czy oświetlenia (które stoją na bardzo wysokim poziomie), lecz przede wszystkim fenomenalnych projektów poziomów. Tak świetnych i zróżnicowanych leveli nie widziałem nigdy!!! Co prawda biegając po nich można odczuć lekkie deja vu, bo niektóre lokacje są podobne do tych z poprzednich odsłon (nie zdradzę o jakie miejscówki chodzi), ale ich zaprojektowanie to prawdziwie mistrzostwo. Czasem mogą wydawać się zbyt ciasne, ale dotyczy to tylko początkowych etapów.

Na brawa zasługuje wykorzystanie dwuwymiarowych obiektów doskonale wkomponowujących się w trójwymiarowe środowisko i nadających mu niesamowicie rzeczywistego wyglądu w odniesieniu do świata realnego. Doznajemy dzięki nim złudzenia foto-realistycznego obrazu. Projekty poziomów przekładają się na sam gameplay, zachęcając do eksploracji i zaskakując pomysłowymi niespodziankami (pułapki, cover system). Ucieszymy też oczy zmianami pory dnia, lecz nie w czasie rzeczywistym.

Doświadczysz tutaj pełnej palety zjawisk pogodowych od słonecznej spiekoty, gdzie powietrze stoi w miejscu, przez delikatny deszcz, po zacinającą ulewę. Brakuje zamieci śnieżnej, ale gdzie na to miejsce w Afryce?

Gdybym podał lokacje występujące w grze, zniszczyłbym wam całą frajdę, jaką w tym aspekcie serwuje CAPCOM. Niektóre z nich to dzieła sztuki.

Był moment, że naprawdę wstrzymałem oddech. Dawno nic równie pięknego nie widziałem... Słońce wdzierające się przez skalną kopułę, małe wodospady, wirujące w powietrzu nietoperze, a na dole stare... Przepraszam!

Wykonanie postaci zasługuje na najwyższą notę. Modele bohaterów, jak i wrogów, są bardzo szczegółowe i onieśmielają detalami, choć ich animacja mogłaby być poprzeczkę wyżej.

Do czego można się przyczepić?

1. Nie da się zniszczyć niektórych źródeł światła ( nie mam pojęcia skąd się biorą żelbetonowe żarówki)
2. Interaktywność środowiska jest znikoma i umowna.
3. Są miejsca, gdzie tekstury są ciut słabsze.
4. Postaci zanurzone w wodzie i ich znikające obuwie.

Niby drobiazgi, a drażnią.

MUZYKA

Ścieżka dźwiękowa stoi na bardzo wysokim poziomie, a wiele utworów nagranych jest przez orkiestrę pod batutą Wataru Hokoyamy. Główny kompozytor spisał się na medal, jeśli chodzi o tło do gry, natomiast muzyka nie jest na tyle szczególna, by rozpatrywać ją w kategorii najlepszego soundtracku.

KOTA SUZUKI, bo tak się zwie pan odpowiedzialny za nuty, potrafił świetnie uchwycić ducha Resident Evil, wzbogacając go o Afrykańskie akcenty. Jego muzyka świetnie buduje klimat i jeszcze lepiej podkręca tępo akcji, co mogliśmy już usłyszeć przy zmaganiach z DEVIL MAY CRY 4.

Melodie w trakcie rozgrywki często się zmieniają i dynamicznie dostosowują do zdarzeń na ekranie. Wszelkiego rodzaju odgłosy w grze są zrobione w mistrzowski sposób. Szelesty, wycie zombie, eksplozje, warkot maszyn, szmer wody i wiele innych detali cieszy nasze uszy. Na szczególną uwagę zasługuje również dźwięk ekwipunku, którym obładowany jest bohater, wydaje się być niezwykle realistyczny i dokładny.

Jedynie dwie drobne rzeczy mogły by być poprawione. Powtarzane w kółko do znudzenia te same okrzyki i komendy prowadzonych przez nas postaci, to jedna sprawa. Drugą rzeczą jest niezbyt trafnie dobrane natężenie dźwięku między na przykład wspomnianym rzężeniem ekwipunku, a odgłosami wystrzałów. Sprzączki, paski i inne drobiazgi doczepione do bohatera są tak głośne, że kiedy chodzimy zaczynają drażnić, a wystrzały z kolei wydają się być lekko stłumione, nie mają energii.

Tak czy inaczej, ścieżka dźwiękowa to duży plus.

FABUŁA

Tło fabularne zostawiłem na sam koniec, ponieważ nie zamierzam zdradzać niczego, co było mi dane ujrzeć. Ujmę to tak. Jak na tę serię historia jest bardzo zgrabnie skonstruowana, a scenki łączące całość są znakomite. Do arcydzieła Hideo Kojimy (Metal Gear Solid) jeszcze troszkę brakuje, ale warto przeżyć chwile przesiąknięte mnóstwem akcji, napięciem a nawet szczyptą sentymentalnej retrospekcji.

Napiszę to, co można wyczytać w książeczce dodawanej do gry. „Po długiej podróży poprzez wietrzne Afrykańskie równiny, samotny pojazd w końcu zatrzymuje się nieopodal Kijuju. Wychodzi z niego samotny mężczyzna: Chris Redfield. Rozgląda się wokół i niespodziewanie pojawia się ona. „...Witaj w Afryce. Jestem Sheva Alomar.” Tak poznajemy dwójkę bohaterów, a resztę zobaczcie sami. I nic już nie powiem.

Gra nie straszy, jak kiedyś, choć kilka momentów, w których ściśnięcie pada mocniej w spoconych dłoniach tutaj odnajdziecie. Warto znać angielski i mieć ukończone 18 lat.

To jeden z najlepszych Residentów, wypełniony po brzegi akcją w ponad 14. godzinnej rozgrywce, choć nie tak rewolucyjny jak RE 4, to i tak wspaniały.

******

GAMEPLAY - 9.5
GRAFIKA - 9.0
MUZYKA - 8.8
OCENA - 9.1
ARTYZM - 9.1

Graczy na jednej konsoli - 2
Graczy w rozgrywkach sieciowych - 2


REKLAMA W OLSZTYN24ico
Pogodynka
Telemagazyn
R E K L A M A
banner
Podobne artykuły
Najnowsze artykuły
Polecane wideo
Najczęściej czytane
Najnowsze galerie
Copyright by Agencja Reklamowo Informacyjna Olsztyn 24. Wszelkie prawa zastrzeżone.