Witam ponownie wszystkich graczy w kąciku poświęconym elektronicznej rozrywce. Po poprzedniej recenzji niewiele napłynęło komentarzy, lecz mam nadzieje, że osoby odwiedzające ten dział były zadowolone z zawartych w nim informacji.
Wciąż gorąco zachęcam do dyskusji na temat gier w kontekście artystycznym. Jeśli macie jakieś ulubione tytuły i uważacie, że ich zawartość to „dzieło sztuki” podzielcie się tym ze mną. Ja w miarę swoich możliwości i dostępności danej gry odniosę się do waszych nominacji.
RECENZJA STREET FIGHTER 4Teraz zajmę się tytułem dla wielu osób kultowym, który jest uznawany na całym świecie za jeden z najlepszych fighterów wszechczasów. Street Fighter, bo o nim mowa zadomowił się w naszych umysłach wiele lat temu jeszcze przed zalewem znakomitych serii dwu i trójwymiarowych takich jak Mortal Kombat, Killer Instinct, Battale Arena Toshingen, Virtua Fighter czy Tekken o Soul Calibur nie wspominając.
Tytuł ten długo królował w salonach gier oraz na konsolach i można go chyba śmiało nazwać prekursorem „obijania sobie twarzy, dwoma panami na zamkniętej arenie”.
W latach osiemdziesiątych pojawiło się już, co prawda INTERNATIONAL KARATE, ale mam tu na myśli raczej prekursora komercyjnego szału na tytuły z pod znaku Fighting Games. Możliwe, że dla wielu Polskich graczy, SF był pierwszym kontaktem z tak zwanymi BIJATYKAMI.
Kolorowa estetyka, rozbłyski na ekranie i barwna paleta postaci z RYU i KENEM na czele przykuwała uwagę graczy sprzedając się bardzo dobrze.
CAPCOM, czyli firma odpowiedzialna za tę serię w czwartej odsłonie postawiła na sprawdzony stary system walki, wysoki poziom graficzny i szczyptę innowacji w postaci ciosu nazwanego FOCUS.
Czy po kilku latach dominacji innych tytułów powróciła na tron?
FABUŁAW odniesieniu do bijatyk zawsze była to dla mnie zabawna sprawa, która prawie za każdym razem wychodzi żałośnie. Nie jest łatwo napisać scenariusz do gry gdzie grupa wojowników indywidualistów spotyka się by stoczyć pojedynek.
Często takim uzasadnieniem staje się turniej lub powódki osobiste pchające bohaterów na ring, zazwyczaj mdłe.
Istotną, zatem sprawą jest ich podanie w możliwie najciekawszy sposób przez autora gry czy to w formie filmu czy też opisu zdobnego w obrazki lub szkice.
TEKKEN ma świetne dynamiczne rendery, Mortal Kombat zwariowany klimat a SF4 dostał humorystyczne animacje w mangowym stylu, biednie rysowane, pozbawione akcji a skupiające się na rozterkach życiowych bohaterów. Możliwe, że kogoś zainteresują te historyjki. Ja jestem zdecydowanie zdegustowany.
GAMEPLAYGra weszła w trzeci wymiar, ale tylko wizualnie, ponieważ pojedynki prowadzimy w jednej płaszczyźnie. Nie ma uskoków w głąb ekranu i obchodzenia partnera dookoła. System walki nie zmienił się i każdy, kto kiedyś miał styczność z tą serią będzie mógł pokazać, co potrafił.
Do dyspozycji mamy tutaj sześć ciosów podstawowych rozdzielonych między trzy kopnięcia i tyle samo uderzeń ręką (słabe, średnie, mocne). Do tego dochodzi dużo ciosów z dociśnięciem kierunku tył, przód, dół, góra.
Mamy też dwa rzuty, kilka ataków specjalnych oraz Super i Revange Combo.
Na koniec zupełna nowość cios FOCUS, w którym kumulujemy czarną energię pozwalająca na kilka nowych zagrań. Wykonujemy go wciskając średni atak nogą i średni atak ręką.
Jest to cios zarówno ofensywny jak i defensywny, można nim również przerwać własne ataki. Focusem warto również zbijać ataki przeciwnika, co ładuje nam pasek Revange Combo. Można nim zaatakować przytrzymując LK + LP dłużej.
Znajdziemy tu też dwa paski na dole ekranu Super combo i Revange combo. Super combo ładujemy celnie trafiając oponenta oraz używając ataków specjalnych. Pasek Revange obrywając od wroga lub zbijając jego ciosy Focusem.
Revange jest silniejsze od Super Combo. I to tyle.
Wbrew pozorom ten system jest bardzo rozbudowany, choć nie tak efektowny jak w GUILTY GEAR czy nowych TEKKENach. Mam odczucie, że zabrakło w nim widowiskowości.
Ogromną zaletą lub wadą w zależności od wymogów grającego jest wykonywanie ciosów specjalnych. Komputer wiele z nich robi z miejsca a my musimy nawywijać tyle pokręconych (dosłownie) kombinacji, że palce można sobie połamać.
Po 3 godzinnej sesji miałem odparzony opuszek kciuka po jeżdżeniu w tę i z powrotem po krzyżaku. Można używać gałki analogowej, ale tu z kolei trzeba się wykazać nie lada precyzją i wyczuciem.
Do intensywnych ćwiczeń radzę zaopatrzyć się w plastry do oklejenia kciuków oraz cierpliwość.
Kolejną ważną rzeczą jest poziom trudności, który ma aż siedem stopni (Easiest, Very easy, Easy, Normal, Hard, Very hard i Hardest). Jest, w czym wybierać, ale nowicjuszom radzę zacząć od Very Easy lub Easiest a tym, którzy są już z grą zaprzyjaźnieni od Easy lub Normal. Jest bardzo, bardzo trudno!!!
Znajdziemy tutaj wiele znanych postaci, które znamy z poprzednich odsłon są też cztery nowe dobrze komponujące się z resztą zawodników. Nie są one jednak tak charyzmatyczne jak pozostała ekipa. Wśród mężczyzn: RYU, KEN, BLANKA, ZANGIEF, HONDA, GUILE, DALSHIM, BALROG, VEGA, SAGAT, BISON, RUFUS, EL FUERTE, ABEL, DAN HIBIKI, FEI LONG, GEN, GOUKEN, AKUMA. Kobiety: CHUN-LI , CRIMSON VIPER, CAMMY, SAKURA, ROSE.
Bossem w tej odsłonie jest SETH, który przypomina DURALA z Virtua Fighter lub, jeśli ktoś się orientuje w bohaterach komiksów Srebrnego Surfera z „Fantastycznej Czwórki”. Jest on niewyobrażalnie trudnym przeciwnikiem.
Największą wadą są źle zbalansowane postaci. Niektóre okropnie silne a inne po zadaniu 7 ciosowego combo nie wyrządzają większej krzywdy. Można powiedzieć, że najważniejsza jest znajomość systemu walki, co nie zmienia to faktu, że zły balans negatywnie wpływa na GAMEPLAY.
Aren jest siedemnaście, ale o tym później.
Dodam jeszcze, że nie jest to gra na luźne imprezy w męskim gronie. Przy tym tytule będą się gromadzić prawdziwi, hardkorowcy bo walki są trudne i nie tak efektowne jak w innych bijatykach. Przykład podaję z własnych doświadczeń. Na początku koledzy byli rozentuzjazmowani grafiką i klimatem „oldschool” ale po kilku walkach emocje wystygły a zaczęło się narzekanie, że: „nie radzą sobie, za kolorowe, bajkowe, mało wygrzewowe, że przegrywają”. Co kończyło się wrzuceniem płyty z efekciarskim SOUL CLIBUR.
Ta gra lepiej bawi solo lub w necie, gdy trafimy na odpowiedniego przeciwnika. Mnie bijatyki zawsze większą frajdę sprawiały, gdy bawiłem się ze znajomymi, więc uważam to za minus.
GRAFIKAPod tym względem gra prezentuje się bardzo dobrze, ale nie rewelacyjnie. Po pierwsze nie każdemu przypadnie do gustu przejaskrawiona, kolorowa oprawa, która wygląda świetnie, ale tworzy wrażenie bajki dla 12-latka. Wszystko tu jest cukierkowe i w starym arkadowym stylu. Prawdziwy powrót do korzeni. Niesamowite jest to,że wszystko zostało zbudowane w 3D a wygląda jak ręcznie rysowane 2D.
Grafika zasługuje na uznanie, bo robi nie lada wrażenie. Pierwszy rzut okiem na ekran TV i rzeczywiście, artyzm pełną gębą! Piękne modele postaci, śliczne reagujące na zachowanie gracza i tętniące życiem areny.
Niby tak, ale tutaj właśnie tkwi problem. Areny to raczej ruszające się i odpowiednio zachowujące do naszych poczynań obrazki. Wszystkie ruchy w tle są zapętlone i wyglądają okropnie sztucznie. Ludzie może dopingują, ale nie śledzą raczej naszych poczynań. Nie ma w tych obrazach życia, mało również klimatu, ale to także zasługa muzyki.
Jest kilka naprawdę dobrych aren z kilkunastoma detalami, które cieszą oko, ale nie przekonują mnie ani reakcje tłumu ani zachowanie przedmiotów czy zniszczalność środowiska. Wszystko jest umowne aż do bólu. To nie są wielopoziomowe levele tylko statyczne areny, więc można było zrobić to o wiele lepiej.
Jeśli ktoś pamięta zupełnie inną gatunkowo grę FAHRENHEIT na leciwej PS2 firmy Quantic Dream i widział park z bawiącymi się dziećmi, które również miały zapętlone sekwencje ruchu zrozumie, co mam na myśli. Wyglądały jak gdyby naprawdę odczuwały przyjemność z zabawy a ich gesty były płynne i bardzo realne. Dziś poszliśmy generację dalej a w czytniku siedzi płyta BLUE-RAY i co?
W SF4 obserwując dzieci bawiące się pod mostem mam żal do autorów. Trochę tupią, machają rączkami, poskaczą dwa razy coś tam krzykną i tak w kółko. Nie ma w nich życia. To manekiny, ruchome obrazki.
Aren jak wspomniałem jest 17. I tyle by mi wystarczyło gdyby nie fakt, że przez wymienione wcześniej wady bardzo szybko się nudzą.
MUZYKATo już prawdziwe wyzwanie dla zmysłu słuchu i wzroku, bo melodie są ładne i wyjęte żywcem z automatów lat 90-tych, a jednak nie współgrają z obrazem, a już na pewno nie zachęcają do walki. Gra jednak broni się w tym miejscu, ponieważ można puścić w niej własną ścieżkę dźwiękową lub wyciszyć muzykę do minimum. Chwała twórcom za to.
Nie zrozumcie mnie źle to są fajne wpadające w ucho utwory, które wpasowują się w stylistykę produkcji, ale do walki nie zagrzewają. Zrozumiałbym wesołą muzykę na targowisku, czy przy wspomnianym wcześniej moście z bawiącymi się dzieciakami, ale w pejzażu spowitego mgłą kutra rybackiego czy starej świątyni, to już niekoniecznie dobrze dobrany repertuar.
Odgłosy postaci i dźwięki to absolutnie w przypadku tej produkcji trafiona rzecz, bo trzymają „staro szkolny” klimat i czuć w nich odpowiednie natężenie tzw. power. Można nawet dobrać sobie, w jakim języku będzie mówić dana postać, choć trzeba tę opcję odblokować.
I tutaj zakrada się pewien drażniący szczegół. Każda postać ma bardzo ograniczony wachlarz słownictwa, co po pewnym czasie zwyczajnie męczy. W kółko te same odgłosy, okrzyki czy animacje pod koniec walki są nudne i męczące. Kolejna mała rysa na nieskazitelnym wizerunku tej produkcji.
Jak widać każdy element tej gry ma w moich oczach swoją piętę Achillesową, co nie znaczy, że to tytuł zły czy wybrakowany. Taki jest jego urok i albo go zaakceptujecie bawiąc się w singlu lub, online albo będziecie omijać go szerokim łukiem. Stylistyka dla dzieci połączona z systemem, z którym trzeba walczyć godzinami gryząc Pada.
Dla kogo jest ta produkcja? Odpowiedziałem na to pytanie już wcześniej. Lepiej sprawdzić niż kupować w ciemno.
Ja lubię tę grę, bo obudziła we mnie ambicje, by nie kończyć turnieju za każdym razem na EASY. Jest trudna i wymagająca. Dobrze przemyślana, świetna koncepcyjnie. Zabrakło w niej polotu i next-genowego oddechu. Doceniam artystyczne wyczucie, bo gra jest skomponowana od A do Z w jednym charakterystycznym przemyślanym stylu, który nie jest (niestety) dla każdego.
******
GAMEPLAY - 9.0
GRAFIKA - 8.7
MUZYKA - 7.0
OCENA - 8.4
ARTYZM - 9.0Na koniec podaje listę aren z krótkim opisem.
1. DRIVE IN AT NIGHT - Amerykański klimat, fast food, dużo gapiów i skaczące bryki.
2. CROWDED DOWNTOWN - Chiński Jarmark. Świetna arena.
3. SNOWY RAIL YARD - Stacja kolejowa gdzieś w Rosji i rozgwieżdżone niebo.
4. INLAND JUNGLE - Dżungla z różnymi zwierzakami i rzeczką.
5. SMALL AIRFIELD - Sceneria afrykańskiego lotniska z samolotami i żołnierzami.
6. BEAUTIFUL BAY - Pejzaż zachodzącego słońca a walczymy na kutrze.
7. OLD TEMPLE - Świątynia z wysokimi kamiennymi posągami.
8. CRUISE SHIP STERN - Kolorowa arena na statku wojskowym z lożami dla VIPów.
9. HISTORIC DESTILLERY - Destylarnia alkoholu, kadzie, beczki i pracownicy.
10. DESERTED TEMPLE - Ta sama świątynia, lecz zniszczona. Straszna muzyka.
11. SECRET LABORATORY - Bardzo kolorowe laboratorium.
12. OVERPASS - Polanka pod mostem, bawiące się dzieci i pociąg metra.
13. VOLCANIC RIM - Majestatyczny wulkan i rozgrzana lawa.
14. RUN DOWN BACK ALLEY - Alejka nocą z pałętającymi się psami i pijaczkiem.
15. MORNING MIST BAY - Kuter i malowniczo falująca woda spowita mgłą.
16. PITCH - BLACK JUNGLE - Dżungla nocą i znów muzyka, która drażni.
17. TRAINING STAGE - Arena treningowa. Pudełko z nałożoną siatką z wyraźnie oznaczonym środkiem.
Z D J Ę C I A