Sobotni pojedynek Warmii i Stomilowców miał wyjaśnić, która z drużyn może pretendować do pozycji wicelidera olsztyńskiego futbolu. Nie jest tajemnicą, że w warmińskiej stolicy prym wiedzie II-ligowy OKS 1945 Olsztyn. Druga pozycja nie jest natomiast obsadzona od czasu, gdy światło dzienne ujrzała ekipa Stomilowców Olsztyn.Zanim drużyna ta została powołana do życia, za drugą siłę w mieście uważano ekipę Warmii. Zespół ze stadionu przy ul. Sybiraków od kilku lat błąka się po lidze okręgowej, próbując nawiązać choćby do sukcesów z lat 90. ubiegłego stulecia, kiedy to otarł się o zaplecze ekstraklasy.
Po spektakularnych sukcesach Stomilowców, za jakie niewątpliwie należy uznać najpierw awans do A Klasy, a następnie promocję o klasę wyżej, pozycja Warmii nieco osłabła. Nie stało się to jednak na tyle, by trzy punkty w pierwszym ligowym pojedynku obu zespołów, do którego doszło w sierpniu ubiegłego roku, padły łupem podopiecznych Dariusza Maleszewskiego. Pamiętne spotkanie zakończyło się wówczas zwycięstwem Warmii 3:2, choć trzeba przyznać, że Stomilowcy nie oddali punktów bez walki.
Przed wczorajszym spotkaniem ekipa, która obecnie jest rezerwowym zespołem OKS-u 1945, zapowiadała walkę o zwycięstwo. Planu nie udało się zrealizować. Tym razem jednak żaden zespół nie zainkasował kompletu punktów. Obie drużyny strzeliły po jednej bramce. Najpierw w 34. minucie meczu na prowadzenie swoją drużynę wyprowadził niezawodny piłkarz Stomilowców, Paweł Kacprzykowski, a po przerwie strzałem z rzutu karnego stan gry wyrównał Robert Tunkiewicz.