Czasami książki debiutanckie są bardzo słabe. Tym bardziej, jeśli debiut przychodzi późno i jest efektem długotrwałej pracy - „książkom życia” zazwyczaj brakuje dystansu, mają zbyt ciężki styl i są efektem (paradoksalnie) zbyt wielu przemyśleń i zbyt wielu doświadczeń.
Mniej więcej takie wrażenie odebrałem, gdy pierwszy raz wziąłem do ręki „Firmina” Sama Savage’a. Emerytowany wykładowca, mechanik rowerowy... Trochę zbyt to pachniało podstarzałym twórcą, który nie załapał się na amerykański boom bigbitowy. Debiut? Na litość boską, cóż on wysmażył?
Uprzedzony, a jakże, zacząłem czytać. I zawiodłem się absolutnie. Poza kilkoma minusami, o których za chwilę, książka okazała się świetna. Napisana z pomysłem i polotem, dobrze przetłumaczona na polski i jednocześnie pouczająca.
Tytułowy Firmin żyje w, a właściwie pod antykwariatem. I, dosłownie, pożera książki. Czemu nie należy się dziwić, gdyż jest... szczurem. Książka jest opowieścią o jego zmaganiach z całkiem ludzkimi problemami, jak kłopoty z nauką czytania, uzależnienia, problemy rodzinne czy niemożność nawiązania kontaktów towarzyskich. Niby banalne prawda?
A jednak Savage nie czyni ze swojej książki wyłącznie taniej alegorii. Owszem do minusów książki należy zaliczyć czasem zbyt nachalny dydaktyzm i wplatanie autobiograficznych doświadczeń ponad miarę. Jest to cecha, którą posiada wiele współczesnych dzieł literatury amerykańskiej, których autorom wydaje się, że będą zbawiać świat. Jednak tą lekko gorzką pigułkę warto przełknąć. Losy Firmina i jego zmagania ze szczurzym i ludzkim światem są bowiem tego w zupełności warte.
Całość książki w interesujący sposób dopełniają ilustracje Fernando Krahna - trochę chyba zbyt „melancholijne” jak na tą powieść, jednak czasem takie zestawienie daje interesujący efekt - kto pamięta ilustracje Stannego do baśni Andersena?
Nie jest „Frimin” powieścią, która na długo zagości w annałach światowej literatury. Jednak pamiętajmy, że nie samymi „filozoficznymi arcydziełami” żyją czytelnicy i w przerwie między kolejnym tomiszczami gigantów literatury warto schrupać coś lżejszego. A przy okazji z morałem. Dlatego powieść Savage’a w krótkich dziś słowach jak najbardziej polecam - pewnie, tak jak ja, połkniecie ją za jednym zamachem, ale zobaczycie, że było warto.
******
Tytuł: Firmin
Autor: Sam Savage
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 208