Opadł kurz po wyborach prezydenta Olsztyna. Przycichła też sprawa nieudanego odwołania sekretarz miasta Anety Płocharczyk. W ratuszowych korytarzach cisza, spokój, nie licząc sporej kolejki do miejskich kas, gdzie wpłacane są podatki i opłaty lokalne.
-
Nic się nie dzieje? - odpowiada pytaniem na pytanie Aneta Szpaderska, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Olsztynie.
- To pozory. Urząd pracuje bardzo intensywnie, m.in. odbywają się rozmowy prezydentów z dyrektorami wydziałów.Jak dowiedzieliśmy się w Biurze Komunikacji Społecznej olsztyńskiego ratusza, jeszcze w poniedziałek o godz. 16.00 odbyło się zamknięte spotkanie kierownictwa Urzędu Miasta, podczas którego wiceprezydenci Halina Zaborowska-Boruch i Jerzy Szmit odebrali akty powołania na stanowiska. Nie udało się natomiast wręczyć podobnego dokumentu Hannie Mikulskiej-Bojarskiej, kandydatce na stanowisko sekretarza miasta. Na przeszkodzie stanął urlop dotychczasowej sekretarz Anety Płocharczyk, która wypoczywać będzie jeszcze do następnego piątku. Widać ratuszowym prawnikom nie udało się znaleźć „formuły” umożliwiającej zatrudnienie nowego sekretarza miasta, gdy stanowisko to jest zajęte przez inną osobę. W tej sytuacji Hanna Mikulska-Bojarska wróciła do poprzedniej pracy, do Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie. Na jak długo?
- Pani Hanna Mikulska-Bojarska dała sobie czas do końca tygodnia na rozliczenie się z Wojewódzkim Urzędem Pracy - mówi Aneta Szpaderska.
Jak zakończy się sprawa wymiany sekretarza miasta? Zapewne po myśli Piotra Grzymowicza, ale może to zająć zdecydowanie więcej czasu niż nowy prezydent zamierzał na tę sprawę poświęcić.
Czym jeszcze zajmują się ratuszowi urzędnicy? Na pewno budżetem miasta, a dokładniej jego poprawianiem. Przed odejściem z ratusza Tomasz Szczyglewski (pod nieobecność chorego Tomasza Głażewskiego rządził miastem) przygotował projekt zmian w tegorocznym budżecie. Główne zmiany dotyczą rezygnacji z kilku zaplanowanych na ten rok inwestycji, m.in. przedłużenia ulicy Sikorskiego, budowy ul. Witosa, czy budowy kładki nad Jez. Długim.
- Przypomnę, że osobiście głosowałem przeciwko tegorocznemu budżetowi, ponieważ uważałem, że dochody są zawyżone, a część zadań inwestycyjnych jest nie do wykonania - mówi Mirosław Gornowicz, przewodniczący komisji budżetu i finansów Rady Miasta Olsztyn.
- Platforma Obywatelska uważała inaczej i „przepchnęła” ten budżet.
Mirosław Gornowicz przypomniał, że podczas kampanii wyborczej obecny prezydent Piotr Grzymowicz wskazywał ujęte w budżecie inwestycje, które nie mogą być zrealizowane m.in. dlatego, że w tym roku Urząd Marszałkowski nie zaplanował konkursów na dofinansowanie środkami unijnymi, bez których zrealizowanie inwestycji nie byłoby możliwe.
- Już w momencie wpisywania tych zadań do budżetu wiadomo było, że nie mają one szans na realizację - twierdzi Mirosław Gornowicz.
Jak mówi przewodniczący komisji budżetowej, przygotowana przez Grzymowicza lista zakwestionowanych zadań inwestycyjnych dotarła do Tomasza Szczyglewskiego, który w kierownictwie Urzędu Miasta odpowiadał właśnie za inwestycje.
- Tomasz Głażewski głośno przyznał, że rzeczywiście popełnione zostały błędy i niektóre inwestycje nie zostaną zrealizowane - dodaje Gornowicz. -
Moim zdaniem te błędy to nie tyle „kiełbasa wyborcza”, jak to napisano w jednej z gazet, a po prostu wpadka autorów budżetu. Teraz Tomasz Szczyglewski zaproponował zdjęcie niektórych inwestycji i wyprostowanie błędów. I chwała mu za to.Sesja Rady Miasta, podczas której radni podejmą próbę „urealnienia” budżetu Olsztyna na ten rok, planowana jest na ostatnią środę marca.