Józef Jacek Rojek udziela kolejnego wywiadu (Fot. MK)
Tak zwany przewodnik eseistyczny Józefa Jacka Rojka pt. „Literaci & literatura Warmii i Mazur” to z pewnością najobszerniejsza monografia literackich dokonań rodem z tej ziemi. Autor pomieścił w niej 200 nazwisk, które podzielił na sześć rozdziałów, a siódmy poświęcił sobie.
Ten właśnie ostatni rozdział skromnie nazwany „Aneksy odautorskie i inne takie dodatki” wywołuje pytanie, czy Rojek nie po to napisał całą liczącą ponad 330 stron książkę, aby zamieścić trochę ciepłych słów na temat swej twórczości? Ale jeśli tak, to mocno się napracował - jak zauważył literat Jerzy Górczyński na promocji w Książnicy Polskiej (środa, 21 stycznia).
Górczyński znalazł się w monografii, ale nie omieszkał wytknąć Rojkowi, że ten bezpodstawnie napadł na literatów spod znaku „Portretu”. Potem inny literat z tej grupy podjął polemikę z Rojkiem, na co z kolei ten odpowiedział, że oceniał każdego pisarza indywidualnie a nie zbiorowo.
Na spotkaniu w Książnicy nie doszło do spodziewanej wymiany ognia między grupami literackimi, nie było też bojów pokoleniowych. Głównie dlatego, że przede wszystkim przybyli chwaleni przez Rojka. Jak on sam wspominał, na wcześniejszej promocji w OBN dyskusja toczyła się na innym polu. Na przykład, dlaczego w monografii nie znalazł się bp Stanisław Hozjusz. Nie mówiąc już o jego imienniku prof. Stanisławie Achremczyku.
Monografia dotyczy literatów po 1945 roku, poczynając od Marii Zientary-Malewskiej, a kończąc na Mariuszu Sieniewiczu i Bernardetcie Darskiej. Całość autor podzielił na pięć rozdziałów pokoleniowych i szósty dotyczący pisarzy i poetów w jakiś sposób związanych z naszym regionem. Są wśród nich Gałczyński, Putrament i Stachura.
Ciekawe tylko, czy książka wyjdzie poza opłotki naszego regionu. Jak mówił prowadzący spotkanie Tomasz Śrutkowski, który pomagał w wydaniu tej książki przez Fundację Środowisk Twórczych, dzisiaj nie jest problemem publikacja, ale kolportaż. Renomowane księgarnie przyjmują znane nazwiska, a nie książki z tzw. prowincji.
Odpowiadała mu Tamara Bołdak-Janowska, której marzy się w Olsztynie prestiżowe wydawnictwo drukujące
dobre utwory miejscowych autorów. Według niej kolportaż zależy od promocji, a ta od kasy wydawcy - jeśli zapłaci prasie za recenzje (mówiła, że po 1 tys. zł za jedną), wówczas KMPiK będzie miał podstawę, by wystawić ją na półce. Inaczej nie zaistnieje i nikt jej nie kupi.