Drugie miejsce na mecie trzynastego etapu Rajdu Dakar - te słowa mówią chyba same za siebie, Krzysztof Hołowczyc osiągnął dziś największy sukces w dotychczasowej karierze.
Rezultat osiągnięty na piątkowym etapie jest porównywalny z Mistrzostwem Europy, jakie olsztynianin wywalczył przed dwunastoma laty. Rajd Dakar to jednak piekielnie trudna impreza, dlatego nawet drugie miejsce na pojedynczym etapie należy traktować jako gigantyczny sukces tym bardziej, że zazwyczaj w czołówce poszczególnych etapów plasują się kierowcy fabrycznych pojazdów.
Zważywszy na ostrożną jazdę i to, że zwykle popularny Hołek plasował się pod koniec pierwszej dziesiątki, tak spory sukces jest dla wszystkich wielkim zaskoczeniem. Wydawało się bowiem, że olsztynianin nie poprawi już wyniku z drugiego etapu tegorocznej imprezy, kiedy to zameldował się na mecie jako szósty. Hołowczyc pokazał jednak, iż potrafi zaskakiwać i co ważniejsze, nie przez przypadek nosi miano jednego z najlepszych polskich rajdowców.
Piątkowy etap tradycyjnie już został skrócony. Jego zwycięzcą okazał się Hiszpan Nani Roma, który wbrew wcześniejszym informacjom dojechał do mety wczorajszego etapu i nie wycofał się z rajdu. Strata Romy była jednak na tyle duża, że w klasyfikacji generalnej wylądował za polskim kierowcą. Dziś miejsca nie poprawił, a jedynie nadrobił ponad siedem minut. Z taką właśnie przewagą nad Hołowczycem Roma pojawił się w piątek na mecie.
Hołowczyc zmniejszył z kolei o niespełna trzynaście minut stratę do czwartego w „generalce” Ivara Tollefsena. Norweg ma na chwilę obecną ponad 42 minuty przewagi nad Polakiem. Różnica między Hołowczycem a goniącym go Romą wynosi natomiast niespełna 50 minut.
Wszystko wyjaśni się więc na jutrzejszym, ostatnim etapie imprezy. Zostanie on rozegrany na trasie z Cordoby do Buenos Aires. Odcinek specjalny, jaki zaplanowano na ostatni etap rajdu będzie miał długość 227 kilometrów.