Widok na Tartak Raphaelsohnów, zakole Łyny i domy przy ul. Kościuszki
(fot. R. Bętkowski) |
Więcej zdjęć »
Fabryczne kominy były w poprzednich stuleciach symbolem industrializacji, świadectwem rozwoju miejscowości, ponad której dachami można je było zobaczyć. W XIX-wiecznym Olsztynie nie było ich wiele. Pojedynczo strzelały w niebo w różnych miejscach, tam, gdzie zakładano nowe fabryki, z reguły cegielnie lub tartaki. Najwięcej ich było nad Łyną, na terenie rozciągającym się u stóp katedry. W okresie, gdy miasto rozpoczęło swój marsz ku nowoczesności wyrosła tu jego pierwsza dzielnica przemysłowa. Dziś o historii tej części miasta przypomina już tylko jeden, zachowany jakby cudem, obiekt - budynek dawnego tartaku Raphaelsohnów. Zaprawdę, wart jest, aby go ocalić.
Budynek o symbolu „H”
Po wojnie teren gazowni i dawnego tartaku przejęty został przez Skarb Państwa. Funkcje, które pełniła parcela 3/5 były kontynuacją przedwojennych - utworzono tu bazę zajezdni autobusowej i trolejbusowej Miejskich Zakładów Komunikacyjnych (od 1954 MPK). W styczniu 1971 r. zajezdnię autobusową przeniesiono do nowej siedziby przy ul. Kołobrzeskiej. Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej wyprowadziło się z Knosały w 1974 r. (zamknięto wtedy również położoną obok gazownię). Użytkownikiem terenu zostało Przedsiębiorstwo Gospodarki Miejskiej. Budynek tartaku otrzymał oznaczenie „H” i wykorzystywany był jako magazyn główny, w części pomieszczeń urządzone były warsztaty, biura, szatnie, umywalnie, natryski i sanitariaty. Podczas kolejnych remontów i adaptacji przerabiano głównie wnętrza przybudówek. Najstarsza część obiektu nie ulegała większym zmianom. Budynek nakryto eternitem, wzmocniono też stalowymi dwuteownikami strop nad parterem hali. Obiekt użytkowany był do 1987. W związku z likwidacją PGM w 1992 r. zamierzano go rozebrać, Urząd Miasta nie wyraził na to jednak zgody, uzasadniając, że po przeprowadzeniu prac zabezpieczających budynek może być nadal użytkowany. Nowy właściciel, Miejska Administracja Budynków Komunalnych (utworzona po przekształceniach PGM) nie znalazła pomysłu na wykorzystanie obiektu, ani funduszy na jego remont. Dawny tartak zamienił się w pustostan. Odłączono tylko instalację elektryczną, aby uniemożliwić spowodowanie pożaru przez zaglądających tu czasem nieproszonych gości.
Pamięć utracona i odzyskana
Aż trudno uwierzyć, że po wojnie całkowitemu zapomnieniu uległo pierwotne przeznaczenie stojącego nad Łyną budynku z pruskiego muru. Gdy w 1994 r. opracowano dokumentację historyczno-architektoniczną budynku „H” uznano go za obiekt gospodarczy powstały na początku XX w., pozostałość po tartaku Orłowskiego. Wielu, podobnie jak piszący te słowa, sądziło, że jest on fragmentem rozebranej w 1978 r. gazowni miejskiej. Wszyscy błądziliśmy - prawidłową identyfikację utrudniał brak przekazów ikonograficznych. Dopiero ich odnalezienie, porównanie ze sobą oraz konfrontacja z mapami i księgami adresowymi pozwoliło wyciągnąć zaskakujący wniosek - zapomniany przez ludzi i historię obiekt jest XIX-wieczną halą fabryczną dawnego tartaku Raphaelsohnów. Odkryłem to podczas pracy nad książka „Olsztyn, którego już nie ma”. Budynek zniknąć mógł lada moment, należało więc jak najszybciej pomyśleć o próbie jego ratowania. Z pomocą obiecał przyjść Krzysztof Worobiec, prezes Stowarzyszenia „Sadyba”. Dotrzymał słowa. W sierpniu 2007 r., w momencie, gdy także wokół tartaku zaczęło się robić gorąco, „Sadyba” wystąpiła z wnioskiem o uznanie budynku za zabytek. Prasa i internauci wsparli batalię o zachowanie obiektu. Planowanej przez miasto rozbiórce udało się zapobiec. Decyzją Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z 5 listopada 2007 r. Tartak Raphaelsohnów wpisany został do rejestru zabytków pod numerem A - 4482. Nie wszyscy, niestety, byli z takiego rozwoju wydarzeń zadowoleni. W grudniu 2007 prezydent miasta Czesław Jerzy Małkowski złożył odwołanie od decyzji WKZ o wpisaniu budynku Tartaku Raphaelsohnów do rejestru zabytków, motywując je m. in.... złym stanem zachowania obiektu. Choć decyzja była mocno spóźniona, świadczyła, że władze miasta nie zamierzają się poddać.
Ostatni świadek
Żadnego ze strzelistych ceglanych kominów nad Łyną dziś już nie ma. Fabryki działające w tym rejonie miasta zniknęły nie tylko z powierzchni ziemi, lecz i z pamięci Olsztynian. Zakrawa na cud, że u progu XXI stulecia w samym centrum miasta odkrywamy nagle obiekt, o którego istnieniu nikt prawie nie wiedział. Obecność fabrycznego budynku w tym miejscu uświadamia nam, jak inny jeszcze niedawno był charakter i obraz terenów sąsiadujących bezpośrednio ze Starym Miastem. Tartak Raphaelsohnów pamięta burzliwy wiek żelaza i pary, czasy niezwykle szybkiego rozwoju i przemian naszego miasta, kiedy to z małego, prowincjonalnego miasteczka awansowało ono do rangi centrum administracyjno-wojskowego, stolicy rejencji. Przypomina rolę, jaką w jego życiu pełniła niegdyś rzeka i lasy. Jest nie tylko ostatnim już reliktem przemysłowej dzielnicy nad Łyną, lecz również ostatnim tej wielkości zabytkowym obiektem fabrycznym w Olsztynie. Wygląda tak, jakby przeniesiony został w nasze czasy wprost z XIX stulecia. Przetrwał zapomniany przez wszystkich, ukryty na tyłach parceli, zasłonięty przez późniejszą zabudowę i drzewa. Być może zniknął by po cichu, szybko i niezauważalnie, jak rozebrana kiedyś zajezdnia tramwajowa, gdyby ktoś nie przypomniał w porę o jego istnieniu i nie znaleźli się ludzie, którym na jego ocaleniu zależało.
Wpis to dopiero początek
Miłośnicy zabytków dobrze wiedzą, że wpis do rejestru to tylko połowa sukcesu. Nie chroni on zabytku przed zaniedbaniem, dewastacją i całkowitą ruiną. Oddanie lub sprzedaż w ręce prywatne nie stanowią żadnej gwarancji prawidłowo i w czas przeprowadzonej renowacji, nie gwarantują nawet przetrwania obiektu. Doświadczenia ostatnich lat wskazują, że moment ten staje się często właściwym początkiem zagłady. Spokój odzyskać można, gdy się wie, że zabytkowy budynek znów stał się komuś potrzebny, cieszy, daje korzyść, przynosi zysk - z racji położenia, stanu swego zachowania, walorów historycznych i artystycznych. Tartak Raphaelsohnów powinien zostać przez nas uratowany, powinien służyć wszystkim. Jest obecnie własnością miejską. Wydaje się to korzystną i obiecującą okolicznością. Jeśli tylko dostrzeżone zostaną wszystkie jego wartości i możliwość ich wykorzystania, ma szansę stać się ważnym elementem urbanistycznego ukształtowania terenu, ozdobą dzielnicy powstającej na deskach projektantów. Nowa funkcja powinna przynieść mu nowe życie. Ważne by pozostał pamiątką historii miasta, przypominał o tradycji i dawnym, industrialnym charakterze dzielnicy, pełnić mógł funkcje dydaktyczne. Strzałem w dziesiątkę wydaje się pomysł umieszczenia w budynku muzeum jakiego jeszcze nie mamy: regionalnego muzeum techniki i przemysłu.
Muzeum potrzebne od zaraz
Ruchome zabytki techniki giną w naszym regionie w zastraszającym tempie, nieliczne, które przetrwały są wywożone, trafiają do zbiorów prywatnych lub kolekcji muzealnych znajdujących się czasem nawet bardzo daleko od Olsztyna. Wiele niszczonych jest nieświadomie, mało kto zdaje sobie bowiem sprawę z ich wartości. Powołanie placówki muzealnej zajmującej się zabytkami industrialnymi mogłoby wiele w tej materii zmienić. Gdyby była to jeszcze placówka żywa, współpracująca na zasadach partnerstwa z miłośnikami dawnej techniki, motoryzacji, kolekcjonerami i pasjonatami wszelkiego autoramentu, otrzymałaby z ich strony na pewno duże wsparcie. Patronatem zechciał by ją pewnie otoczyć Uniwersytet Warmińsko-Mazurski oraz władze samorządowe i wiodące firmy województwa. Nasze miasto stawia na turystykę. „Stylowe kafejki, butiki i galerie” nie przyciągną nad Łynę gości. Niewielu ich też zapewne zawita w te rejony oglądać z zewnątrz zabytkową ryglówkę. Prężnie działające „muzeum w tartaku” ożywiłoby dzielnicę i bez wątpienia zyskało rangę nowej atrakcji turystycznej. Tartak Raphaelsohnów, leżący tak blisko centrum, doskonale wpisuje się w przebiegające Starym Miastem trasy wycieczkowe. Pamiętajmy, że w Olsztynie nie ma zbyt wielu miejsc godnych odwiedzenia. Przewodnik Pascala - jak zauważył jeden z internautów - pozostawia na zwiedzanie maksimum 3 godziny. Zamek, Stare Miasto, Katedra. To wszystko, jeśli nie liczyć wariantu ze spływem Łyną. Utworzenie muzeum w tartaku Raphaelsohnów jest dla naszego miasta rozwiązaniem ze wszech miar idealnym. Zniknęły właśnie ostatnie formalne przeszkody na drodze do realizacji owego celu.
Apel stowarzyszeń
13 listopada 2008 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oddaliło odwołanie prezydenta miasta od decyzji Warmińsko - Mazurskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o wpisaniu tartaku Raphaelsohnów do rejestru zabytków. Obiekt uznany został tym samym za istotny, podlegający ochronie prawnej składnik dziedzictwa narodowego. Dnia 25 listopada 2008 stowarzyszenia „Sadyba” oraz „Święta Warmia” wystosowały apel do władz miasta i województwa o wyłączenie zabytkowego budynku z planowanej przez miasto sprzedaży oraz o utworzenie w nim „Muzeum techniki i rozwoju regionalnego”. Propozycja poszła nawet dalej. W opublikowanym w lokalnych gazetach piśmie do władz samorządowych znalazł się postulat przekazania na cele muzealne budynku dawnej zajezdni trolejbusowej, oraz uwzględnienie w Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego wytyczenia drogi dojazdowej do tartaku i dalej do Łyny. Umożliwiłaby ona w przyszłości nie tylko dojazd do obiektu, ale i komunikację z terenem planowanego po drugiej stronie rzeki Parku Centralnego. Nowa placówka już na początku zapewnione mieć powinna możliwości rozwoju oraz odpowiednią bazę lokalową. Znakomicie poszerzyłaby muzeum dawna zajezdnia trolejbusową. Leży w jego bezpośrednim sąsiedztwie i utrzymana jest w dobrym stanie. Stanowiąc świadectwo minionej epoki jest ona obiektem o dużej wartości historycznej, którego zachowanie leży w interesie społecznym.
Ocalić również zajezdnię
Zajezdnia przy ul. Knosały powstała w roku 1939, kiedy w Olsztynie wprowadzono nowy rodzaj komunikacji miejskiej - trolejbusy. Jednokondygnacyjny, wolnostojący, halowy budynek na rzucie prostokąta o bokach ok. 18 x 25 m, posiadał pierwotnie elewacje z czerwonej cegły. Obecnie jest otynkowany, zaś od strony północnej przylegają do niego wzniesione w czasach powojennych przybudówki. Obiekt posiada po cztery bramy wjazdowe na osi wschód - zachód, w części z zachowanymi oryginalnymi dwuskrzydłowymi drewnianymi wrotami oraz dawną stolarkę okienną w oknach od strony południowej. W sąsiedztwie budynku zachowały się dwa oryginalne żelbetowe słupy trakcji elektrycznej. Jako jedyna z zajezdni miejskiej trakcji elektrycznej zajezdnia trolejbusowa w 1945 r. nie została zniszczona przez Rosjan. Eksploatowana była do końca lipca 1971 roku, kiedy to trolejbusy - eksploatowane po wojnie od grudnia 1946 - wycofano ostatecznie z ulic Olsztyna. Wciąż jest użytkowana. Niestety, miasto planuje jej wyburzenie, zniknąć może wiec tak samo jak rozebrana w 2001 zajezdnia tramwajowa przy al. Wojska Polskiego. Skoro nie mamy już tamtego obiektu, warto zachować chociaż ten, stanowiący obecnie jedną z ostatnich pamiątek dawnej komunikacji miejskiej, tym bardziej, że poprzez swą historię i pełnione wcześniej funkcje idealnie nadaje się na budynek ekspozycyjny projektowanego muzeum.
W interesie społeczeństwa
Rozwój miasta, to - jak zauważył Adam Płoski - nie tylko „nowe centra handlowe i super, hiper itp. markety”, ale i marginalizowana sfera placówek kulturalnych i naukowych. Przestrzeń publiczna w naszym mieście wydaje się ostatnio kurczyć i maleć. „Uważamy, że budynek dawnego tartaku Raphaelsohnów pozostać powinien dobrem wspólnym i pełnić funkcję publiczną” - przekonują członkowie stowarzyszeń i trudno odmówić im słuszności. Utworzenie „Muzeum techniki i rozwoju regionalnego” nie jest pomysłem zawieszonym w próżni. Potrzebę jego powstania dostrzegli twórcy „Programu Opieki nad Zabytkami Województwa Warmińsko-Mazurskiego na lata 2008 - 2012”, przyjętego przez władze samorządowe w roku 2007. Pomysł „muzeum w tartaku”, wysunięty przez stowarzyszenia, jest czymś więcej, niż tylko ideą utworzenia nowej placówki o charakterze wystawienniczym, badawczym i edukacyjnym. Wskazuje drogę do ratowania zabytkowych obiektów, umożliwiającą zdobycie funduszy na ich renowację. Środki owe istnieją chociażby w Regionalnym Programie Operacyjnym, trzeba tylko chcieć i umieć po nie sięgnąć. „Stworzenie nowego muzeum to poważne zadanie, wymagające wiele wysiłku. Dlatego nie jakieś stowarzyszenie czy grupa entuzjastów, lecz władze miasta powinny starać się o takie muzeum”, pisze Krzysztof Worobiec. Podzielam tę opinię, uważam jednak, że nie jest to zadanie dla miasta, lecz dla fundacji. Utworzenie muzeum ma szansę stać się wielkim wspólnym przedsięwzięciem. Miasto może wnieść do niego udział w postaci obiektów, stowarzyszenia i miłośnicy zabytków - swój zapał i entuzjazm, władze samorządowe - patronat i pomoc w organizacji placówki. Muzeum czeka na swych założycieli.
Rafał Bętkowski(artykuł opublikowany w mieś. DEBATA nr 11/2008,
ze zmianami autorskimi dla Olsztyn24)
Z D J Ę C I A