Oglądam serial „Londyńczycy” i słucham tego, co inni opowiadają. Zbieram informacje. Na razie jedno wiem - nie ma takiej siły, która by mnie przekonała do wyjazdu z Polski. Londyńczykiem nie będę!
Wiadomo, że w Polsce ciężko zarobić pieniądze, które udaje się mieć w Londynie już na starcie. Ale to w Polsce mam rodzinę i znajomych, mam tradycje i swoje ulubione miejsca, a tam będę sama.
Nie znam dokładnej statystyki, ale po wstąpieniu do Unii Europejskiej Polskę opuściło bodaj ponad 2 miliony osób. Liczba świadczy o skali problemu, który pogłębia się, zagrażając jakościowemu rynkowi pracy w Polsce.
I pomyśleć, że jeszcze niedawno do takich wyjazdów zachęcali polscy politycy słowami „Nie bójcie się, świat przed wami otwarty, macie wiele możliwości”.
Najwięcej Polaków wybrało Londyn. Pracują za mniejsze płace niż Anglicy i często przy niepopularnych czynnościach, ale pracę mają, a przy tym szlifują znajomość angielskiego z wiarą, że to się kiedyś przyda. To taka inwestycja i nadzieje.
Tymczasem co roku z mapy Polski znika takie miasto jak Morąg i Mrągowo. Właściwie to ludzie uciekają z miejsc, w których tak ciężko planować przyszłość.
Znowu, jak w dawnej historii, do pakowania rzeczy zmusza sytuacja polityczna. Bo jakie rozwiązania proponuje kolejna zmiana wart u steru władz? Ktoś taki jak ja skończy studia i co? Ani mieszkania, ani pracy, nie ma czego się uczepić, by planować przyszłość.
Dlatego dla wielu z nas zostaje mycie garnków w Londynie. Garnki wydają się jedyną formą ratunku. Człowiek chce zarobić, by żyć, chce zarobić na marzenia nawet gdy cena jest wysoka.
A ja nie chcę wyjeżdżać z Polski! Wytrzymam z tym?