Wydaje się, że dzisiaj powieści spod znaku wielkich fresków historyczno-społecznych są już przeżytkiem. Wielkim dziełom tego pokroju z przełomu XIX i XX w. zarzucało się tendencyjne traktowanie tematu i brak skupienia się na losach pojedynczych ludzi. Zaś sagi rodzinne spod znaku Budenbrooków zostały uznane powszechnie za zbyt ciężkostrawne dla współczesnego czytelnika. No i dlatego jakoś niewiele takich dzieł powstało ostatnio. A jeśli jeszcze okrasić coś takiego morską tematyką w stylu „Moby Dicka” i udać się do wydawcy - odmowa wydania rękopisu murowana.
Ciekawe, czy, a jeśli tak, to ile razy odmawiano duńskiemu pisarzowi Carstenowi Jensenowi, gdy peregrynował po wydawnictwach z niezwykle obszernym (824 strony w wydaniu polskim!) rękopisem powieści „My topielcy”.
To jest fresk. Inaczej tej książki skwitować się nie da. Rozmach właściwy chyba tylko wielkim malarzom epoki akademizmu widać w tej książce na każdym kroku. Jednak myliłby się ten, kto spodziewałby się w tej książce poniechania szczegółów kosztem ogólnego obrazu.
Autor ukazuje narodziny współczesnej Danii na tle „scen z życia” mieszkańców jego rodzinnego miasteczka Marstal. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni niemal stu lat: od wojny duńsko-niemieckiej 1848 roku do końca II wojny światowej w 1945.
W czasie tego „pierwszego wieku nowoczesnej Danii” jesteśmy świadkami losów rodziny Madsenów - niepoprawnych marynarzy, którzy wiedzeni tęsknotą za morzem w kolejnych pokoleniach wyruszają w pełne przygód, czasem bardzo dalekie wyprawy - na Samoa, do Nowej Funlandii czy wybrzeża Morza Białego.
Gdzieś jednak pod tym wszystkim - pod sagą rodzinną, epicką opowieścią o kształtowaniu się narodu i państwa (jest wszak Jensen stałym felietonistą dziennika Politiken) i powieścią przygodową jest coś więcej, co czyni Jensena wiodącym duńskim pisarzem naszych czasów. Chodzi mianowicie o wspaniałe, zupełnie nieobecne dziś koronkowe budowanie postaci - tym trudniejsze, że najmłodsi z opisanych bohaterów żyli przeszło sześćdziesiąt lat temu. A jednak na kartach tej książki są, żyją i zdają się nam samym opowiadać swoje losy. Czy to możliwe? Wszak to oni - topielcy. A topielcy nie spoczną nim nie opowiedzą nam swej historii.
Duńska literatura staje się ostatnio coraz bardziej obecna na naszym rynku księgarskim. I bardzo dobrze, że tak się dzieje - to wartościowa literatura, a pisarz z Marstal jest jej najprzedniejszym przedstawicielem.
Mateusz Fafiński******
Tytuł: My, topielcy
Autor: Carsten Jensen
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 824