Po komedii książki dla dzieci, to najtrudniejszy gatunek twórczości. Rozśmieszanie ludzi wydaje się nawet prostsze - dorośli są skłonni wybaczyć drobne błędy kompozycyjne czy twórcze. Dzieci są najbardziej bezwzględnymi z odbiorców - dzieło skierowane do nich musi spełniać najwyższe standardy. Przy okazji dobra baśń - bo bajkami zasypuje nas Hollywood i tym podobne instytucje, a to właśnie baśni brakuje w dzisiejszych czasach najbardziej - musi też być całkiem czytelna i interesująca dla rodziców. Ilu z nas zasypiało próbując doczytać dzieciom lub młodszemu rodzeństwu kiepski kawałek literatury? Ani nas on nie bawił, ani dzieciak nie chciał spać...
Zdaje się, że we Francji to zrozumieli. I nie, nie mam tu na myśli Mikołajka - to już klasyka, a z klasyką się nie dyskutuje. Tym razem odkrywcą okazał się młody Timothée de Fombelle, który opublikował swoją debiutancką powieść w wieku lat trzydziestu trzech. I od razu okazała się ona pozycją wybitną - autor otrzymał za nią nagrodę imienia Saint-Exupéry’ego.
I może dodatkowa koincydencja polega na tym, że bohater de Fombelle’a jest także bardzo mały. Mały Tobi żyje sobie bowiem na... drzewie. Na drzewie wypełnionym podobnymi mu ludzikami, które zorganizowane są w malutkie społeczeństwo, dla którego roślina jest całym światem.
Jak w każdej dobrej baśni bohater staje przed wielkim wyzwaniem - okrutny bandzior Jo Mitch porywa rodziców Tobiego. Aby ich uratować musi on opuścić swoje rodzinne Dolne Gałęzie i przemierzyć całe drzewo. Po drodze spotykając oczywiście różne dziwne stwory i liczne przygody. Stereotypowe? Tak! I dlatego tak wspaniałe. Nie jest bowiem sztuką pisać tak modne współcześnie bajki, w których bohaterowie stają przed zupełnie nie-baśniowymi i nie-dziecięcymi wyzwaniami, przypominającymi bardziej sny Freuda, gdy miał zły dzień. Bajek, których nie dość, że nie przeczytałbym swojemu dziecku to jeszcze bałbym się trzymać w ich sypialni. Sztuką jest wciąż na nowo opowiadać historię dzielnych młodych bohaterów, w których dzieci mogą się odnaleźć.
A my, dorośli? Poza tak bardzo potrzebnym eskapizmem możemy w „Tobim” cieszyć się naprawdę przyzwoitym kawałkiem literatury. Akcją wartką, językiem sprawnym (tu ukłony dla tłumaczy - Janiny i Krzysztofa Błońskich) i ciekawymi bohaterami.
Słowem - warto tę książkę kupić nie tylko ze względu na nasze pociechy. Bo przecież w głębi wciąż jesteśmy dziećmi!
Mateusz Fafiński ******
Tytuł: Tobi Autor: Timothée de Fombelle Wydawnictwo: Znak Rok wydania: 2008 Liczba stron: 304