Ostatnio Prószyński i S-ka, a właściwie, żeby być precyzyjnym – Piotr W. Cholewa nie próżnują. Braku tempa nie można im zarzucić, bowiem tłumaczenia książek Terry’ego Pratchetta zaczynają już doganiać książki wydane w Anglii. Oczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę główny „trzon” fabularny, bowiem dla wydania w Polsce wszystkich „marketingowych” produktów związanych ze Światem Dysku potrzeba mnóstwa pieniędzy i poważnego zagięcia pratchetowskiego kontinuumumumum.
Tym razem tom nosi tytuł „Piekło pocztowe” (ukłony dla Cholewy za tłumaczenie: angielski tytuł to frazeologizm, „going postal” oznacza „oszaleć, wpaść w furię”. I znów, kiedy ktoś, kto przeczytał wszystkie poprzednie części cyklu, zasiada do lektury, po kilku stronach ma wrażenie, że Pratchett – Stary Wyga – powtarza się i próbuje zastosować dwa (a nawet dwa mnożone przez całkiem sporą liczbę) razy tą samą sztuczkę. Jednak to trochę jak posądzanie Dickensa, że cały czas opowiadał o wiktoriańskich realiach. Owszem, znów pojawia się oszust (tym razem imieniem Moist von Lipwig), który przeistacza się w porządnego obywatela, znów walczy z organizacją, która chce zburzyć porządek świata, znów robi karierę od zera do milionera, znów trochę w konwencji kryminału. I jeszcze kilka „znów”. Ale, jak to u Pratchetta bywa wszystko okraszone jest olbrzymią dawką jego specyficznego humoru i bogactwem odwołań do literatury, kultury i całkiem współczesnych wydarzeń. I pod żadnym pozorem nie można zaliczyć tych elementów do kategorii „znów”.
Tym razem bierze brytyjski autor na tapetę przepływ informacji i zasady funkcjonowania wielkich korporacji. Opisy malwersacji finansowych wydają się być niezwykle na czasie w obliczu galopującego teraz przez rynki kryzysu.
Pratchett opowiada w jakimś sensie przecież cały czas jedną historię z jednym bohaterem – to opowieść o Świecie Dysku, którego bohaterem jest... Świat Dysku. Z perspektywy, po tylu już książkach, zaczyna się odbierać całość cyklu jako ogromny fresk, który porównać można (z całą świadomością konsekwencji tego porównania) do „Komedii ludzkiej” Balzaka. Nie mam bowiem wątpliwości, że po latach, kiedy powszechne niestety jeszcze oburzenie, związane z traktowaniem fantastyki jako pełnoprawnej literatury, przycichnie, te powieści znajdą swoje miejsce w kanonie. A że przy okazji są wielokrotnie bardziej „strawne” od dzieł Balzaka (co, z dzisiejszej perspektywy, nie jest może aż tak trudne) to nie pokryją się w tym kanonie wyłącznie kurzem.
Przy zdolności przenikania charakterów i opisywania postaci postawionych w przeróżnych sytuacjach życiowych, żal, że Pratchett nie jest pisarzem współczesnym. Co prawda, chyba nasz świat nie jest jednak wart takiego dobrego opisu i humoru...
******
Tytuł: Piekło pocztowe
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 360