Nina Kodorska (Fot. Internet)
O jej pierwszym sukcesie pisaliśmy równo rok temu, 30 września 2007 r. w tekście „Szansa Niny z Reszla”. Potem (5 maja br.) wygrała finał „Szansy na sukces” w Sali Kongresowej. Piosenką Maryli Rodowicz „Łza na rzęsie mi się trzęsie” powaliła publiczność na kolana i zdobyła przepustkę na Debiuty w Opolu.
Sądziłem, że dziewczyna z tak dynamicznym głosem o niezwykłej barwie pójdzie teraz jak burza z piorunami i będzie perełką wokalną Warmii i Mazur podziwianą na estradach całej Polski i słuchaną na wszystkich kanałach radiowych i TV. Nie jest to jednak takie łatwe, o czym np. przekonała się Kasia Cerekwicka, która najpierw kilka lat terminowała w chórkach u innych gwiazd. Ale w końcu się przebiła.
Nina Kodorska, tegoroczna absolwentka liceum z Reszla, wybrała prostszą drogę do gwiazd. A przynajmniej tak jej się zdaje. Poszła otóż robić za atrakcję do nowego reality show w Polsacie pt. „Fabryka gwiazd”, połączenia „Big Brothera” z „Idolem”.
Jest to kolejny program z cyklu „Jak zostać gwiazdą” w trzy miesiące. Przyznam, że już na samą myśl o „Big Brotherze” mam odruchy wymiotne. Osobliwie jak na każdym kroku rzuca mi się w oczy taka jedna czarna z szerokimi ustami, która podobno wyjechała w ostatniej edycji „BB” na swojej głupocie i niewiedzy. Jest to przykład na to, że już doganiamy Amerykanów.
Trudno na razie powiedzieć, jak Nina wypadnie w tym reality show, którego - niejako z założenia - nie oglądam, choć podczas przerzucania kanałów wpadła mi już w oko (ładna dziewczyna, to fakt).
Obawiam się jednak, że roztrwoni tam swój talent, sama wystawi się na żer plotkarskich tygodników i portali (Pudelka itp.). A jak jeszcze ją poniesie i pokaże nie tylko piękno swego głosu, ale i ciała, to skończy jak Frytka. Kto to jest Frytka? Popytajcie w warszawskich pubach.