Barbara Hulanicka (fot. Helena Piotrowska)
„Centrum miasta pamięta czasy rzymskie. Otoczone dawnymi murami obronnymi, odsłania odkrywki różnych epok” - opowiada z przejęciem Andrzej Hulanicki zaraz po powrocie z Sopron na Węgrzech, gdzie 17 września w Muzeum Leśnictwa otwarto wystawę tkanin dwuosnowowych jego żony Barbary.
Dla Barbary Hulanickiej, absolwentki ASP w Warszawie, mistrzyni niełatwej sztuki splotu, nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia. Reaguje na każde zaproszenie do zorganizowania wystawy swoich prac. Mąż od zawsze jest, pod względem technicznym i organizacyjnym, jej prawą ręką. U jego boku artystka zjeździła całą Europę, Afrykę, Australię i kawałek Ameryki.
Tym razem państwo Hulaniccy w Renault Clio zapakowali 30 tkanin i wyruszyli do Kraju Bratanków. Pomysł na wystawę zawdzięczają Andrzejowi Sassynowi, prezesowi Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Węgierskiej w Olsztynie i jego kontaktom z Muzeum Leśnictwa w Sopron. Jak przystało na charakter placówki (mieści się w pięknym pałacu), na trzech ścianach zawisły tkaniny o tematyce leśnej, a między oknami na czwartej: „Częstochowa”, „Ekumenizm” i „Modlitwa”.
Na wernisaż przybyły tłumy, w tym wielu Polaków, których los w różnych okresach dziejów Polski rzucił do kraju nad Dunajem. Przybyła także ekipa telewizyjna, która oczywiście przy pomocy tłumacza, przeprowadziła wywiad z autorką prac. Po uroczystości odbył się bankiet w restauracji. Jako ciekawostkę pan Andrzej podaje, że towarzyszył im polski ksiądz, może niezbyt wysoki rangą, ale fizycznie: dwumetrowy.
Na 8 października zaplanowano zakończenie wystawy, toteż państwa Hulanickich czeka kolejne dwa tysiące kilometrów. Miejmy nadzieję, że tym razem naszym ambasadorom sztuki dopisze pogoda.