Z zapaśniczką Agnieszką Wieszczek - brązową medalistką w kategorii do 72 kg w stylu wolnym Igrzysk Olimpijskich w Pekinie rozmawiamy o jej sukcesie, a także planach na najbliższą przyszłość!
- Przede wszystkim na początku w imieniu mieszkańców Olsztyna chciałbym pogratulować Ci sukcesu osiągniętego w Pekinie. Dotychczas największe triumfy święciłaś na Mistrzostwach Europy, gdzie dwukrotnie stawałaś na najniższym stopniu podium. Czy po igrzyskach w Chinach pójdziesz za ciosem i włączysz się do walki o miano najlepszej zapaśniczki globu?- Na dzisiaj nie jestem w stanie ocenić czy wystartuję w najbliższych Mistrzostwach Świata, które zaplanowano na październik. Bardzo bym tego chciała, ale jest to kwestia do głębszego zastanowienia się, gdyż przydałoby się wyleczyć dotychczasowe kontuzje oraz odpocząć po ciężkich przygotowaniach.
- W ostatnich imprezach rangi mistrzowskiej nie odnosiłaś jednak większych sukcesów. Od ostatniego medalu Mistrzostw Europy minął już ponad rok, a na tegorocznych mistrzostwach naszego kontynentu zajęłaś dopiero 13. miejsce. Na ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata było jeszcze gorzej. Skąd więc taka nagła eksplozja formy?
- To prawda, w ostatnim czasie nie sięgałam po laury. Wiązało się to przede wszystkim z kontuzjami, przez które nie mogłam przejść całego cyklu przygotowań do głównych imprez. Ostatnio - odpukać, kontuzje i drobne urazy ustąpiły, dzięki czemu przeszłam całkowity cykl przygotowawczy. Moja obecna forma jest też wynikiem całkowitego odizolowania się od problemów i stresujących sytuacji. Skupiłam się na tym co jest „tu i teraz”, w każdy trening wkładałam całą siebie i starałam się wynieść z niego jak najwięcej. Wykonywałam tylko tę technikę, która mi pasuję. Dzięki temu poczułam, że wszystko zaczyna mi się układać w głowie czyli po prostu to, o co tak naprawdę chodzi w zapasach. Wracając jeszcze do wcześniejszego zastoju w osiąganiu sukcesów, myślę, że tak po prostu musiało być. W ubiegłym roku w czasie Mistrzostw Świata przegrałam „bilet” do Pekinu z Hiszpanką Maider Undą. W taki sam sposób zaprzepaściłam swoją szansę podczas Mistrzostw Europy, gdzie moją rywalką była Niemka Anita Schatzle. W Pekinie postawiłam wszystko na jedną kartę i zrewanżowałam się zarówno jednej, jak i drugiej zawodniczce. Od roku powtarzałam sobie, że Hiszpanka zakwalifikowała się tak szybko po to, żebym wygrała z nią na igrzyskach. Poza tym sam mój trener powtarzał, iż ma przeczucie, że w Pekinie spotkam się z Undą. Dzięki temu wiedziałam, jak z nią walczyć, by nie popełnić błędów sprzed roku. I stało się, wygrałam medal po bezpośrednim pojedynką właśnie z nią. I jak tu nie wierzyć, że wszystko jest zapisane z góry!
- Twojej jedynej koleżance z reprezentacji w Pekinie Monice Michalik nie udało się awansować do ostatecznej walki o medale. Czy w czasie zawodów wspierałyście się wzajemnie?- Bardzo mi przykro, że nie wracamy z Pekinu jako dwie medalistki. Tak naprawdę to Monika zasługuje na medal najbardziej ze wszystkich zawodniczek. I nie mam tu na myśli samych Polek, ale także wśród zapaśniczek z całego świata. Monika jest bardzo sumienną zawodniczką, całkowicie oddaje się temu co robi. Cieszyłam się ze swojego medalu, ale jednocześnie serce pękało mi, kiedy na nią patrzyłam po jej starcie. Wiem, że Monice też jest przykro, że nie udało jej się wskoczyć na podium, ale równocześnie cieszy się z mojego medalu.
- Na dwa dni przed zakończeniem igrzysk wydawało się, że będziesz jedyną polską medalistką z Pekinu. W ostatniej chwili srebro wywalczyły nasza kolarka Maja Włoszczowska oraz kajakarki. Jak sądzisz, co jest powodem tak słabej formy naszej sportsmanek, wszak o medal powalczyć miały choćby nasze florecistki, siatkarki czy pływaczki z Otylią Jędrzejczak na czele?- Cieszę się, że na sam koniec dziewczyny dorzuciły medale, bo już myślałam, że zostanę jedyną dziewczyną w Polsce z medalem. Teraz przynajmniej mam koleżanki. A co do reszty naszych sportsmenek, nie mnie jest to oceniać. Takie czynności należą do ludzi, którzy odpowiadają za przygotowanie sportowców do zawodów. Poza tym reprezentacja gospodarzy igrzysk zaskoczyła wszystkich, „przeszkadzając” w zdobyciu medali w wielu konkurencjach. Wiele było zawodniczek, których nikt wcześniej nie widział, które nigdy wcześniej nie startowały w międzynarodowej rywalizacji, ale to wszystko to już chińska tajemnica...
- Z którego medalu naszych reprezentantów, poza Twoim oczywiście, cieszyłaś się najbardziej?- Każdy medal zdobywany przez naszą reprezentację bardzo mnie cieszył. Kiedy ktoś z naszych stawał na podium, cała polska ekipa wiwatowała skacząc do góry, bijąc brawo i bardzo głośno krzycząc. Atmosfera w wiosce olimpijskiej była wspaniała, wszyscy żyli jak jedna wielka rodzina.
- Jak po powrocie do domu oceniasz igrzyska od strony organizacyjnej? Czy wszystko odbywało się tak jak się spodziewałaś, czy może coś zaskoczyło się w miły bądź nieciekawy sposób?- Co prawda były to moje pierwsze igrzyska, lecz myślę, że zorganizowane zostały w rewelacyjny sposób. Jeśli chodzi o tę kwestię to Chińczycy dali wzór do naśladowania dla całego świata.
- Za cztery lata kolejna igrzyska, tym razem w Londynie. Czy dziś na gorąco jesteś w stanie ocenić swoje szanse na start w Wielkiej Brytanii i ewentualne sukcesy?- Na pewno apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale najważniejsze żebym była zdrowa! Wtedy będę w stanie przygotować się jak najlepiej!
- Na koniec jeszcze standardowe pytanie, w jaki sposób będziesz wypoczywać po spektakularnym sukcesie w Pekinie?- Na dzisiaj nie mam jeszcze konkretnych planów. 20 września wystartuję w Mistrzostwach Polski, a do tego czasu odrobię zaległości rodzinne. Wstępnie umówiłam się też z Zochą Klepacką na naukę pływania na desce w Zatoce Puckiej. Mam nadzieję, że będę dobrą uczennicą!
Rozmawiał: Karol Dempich******
Agnieszka Wieszczek - brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, pierwsza polska zapaśniczka, która stanęła na olimpijskim podium. Wcześniej dwukrotna medalistka Mistrzostw Europy i trzykrotna mistrzyni kraju. Obecnie reprezentuje barwy ZTA Zgierz.