Zbigniew Staniszewski na torze (fot. mat. pras.)
Zbigniew Staniszewski rozpoczyna sezon rallycrossowych mistrzostw Europy strefy centralnej. Olsztyński kierowca po raz trzeci będzie bronił tytułu mistrza tej serii w najmocniejszej klasie supercars. Jego bronią niezmiennie pozostaje ponad 600-konny Ford Fiesta RX. Rywalizacja rozpoczyna się na węgierskim torze Rabocsiring w miejscowości Mariapocs.
Na liście startowej widnieje dziesięciu kierowców w samochodach klasy supercars. Pierwsze biegi kwalifikacyjne zaplanowane zostały na niedzielę. Zwycięzców rundy poznamy w wielkanocny poniedziałek.
Najgroźniejszym rywalem Staniszewskiego w całym cyklu ponownie będzie Czech Ales Fucik w Volkswagenie Polo. Rywalizacja obu kierowców to już piękna i bogata historia kilku wspólnych sezonów. Nie inaczej będzie i tym razem. Polak ma chrapkę na czwarty tytuł, Czech na detronizację mistrza.
- Rywalizacja z Alesem Fucikiem jest faktycznie bardzo interesująca - mówi Zbigniew Staniszewski.
- Czech nie może spać spokojnie, bo to my przez ostatnie trzy lata wygrywaliśmy mistrzostwa Europy strefy centralnej, a nie on. I w tym roku mamy powtórkę z rozrywki. Ponownie pragniemy przywieźć tytuł i stanąć po raz czwarty na najwyższym stopniu podium. Ta sytuacja na pewno spędza mu sen z powiek. Jesteśmy solidnie przygotowani.
W miniony weekend na torze w Słomczynie Zbigniew Staniszewski wziął udział w otwarciu sezonu rallycrossowego i w bardzo trudnych warunkach rywalizował o punkty w mistrzostwach kraju. Przez cały weekend padał deszcz, na torze panowały warunki iście rajdowe.
- Mieliśmy grubą przeprawę, było wiele stresujących sytuacji, ale skończyło się wszystko bardzo dobrze. Przywieźliśmy komplet punktów, a najważniejsze że przetarliśmy się przed pierwszą rundą mistrzostw Europy - mów Staniszewski.
- Stresuję się rundą na Węgrzech, bo trzeba się tam spodziewać wszystkiego. Przyjedzie dziesięciu zawodników, którzy posiadają auta w naszej klasie supercars. Dodatkowo ścigają się na swoim domowym torze. Przyjadą głównie po punkty do mistrzostw Węgier. Wiem że nie planują kolejnych startów w CEZie, ale tu na Węgrzech, w Mariapocs, będą nam te punkty zabierać. Nawet lokalni matadorzy, którzy od dziesięciu lat startują tylko na tym torze, gdy ja pojawię się tam dopiero po raz trzeci w życiu. Koniec jest taki, że oni nigdy nie odpuszczają. Będzie zatem dużo kontaktów, wręcz wypadków. To jest bardzo niebezpieczny tor, bo wszędzie dookoła są bandy. Nie ma miejsca żeby go opuścić i wyhamować na żwirze lub trawie. Jak się opuszcza trasę to od razu rozbija się samochód o bandę. Jest bardzo niebezpiecznie i stresująco. Na szczęście jesteśmy już na tyle doświadczeni, że wiemy jak pojechać swoje i powalczyć o ważne punkty. Tak, żeby przejechać całe zawody sprawnym samochodem. Rozbity samochód to koniec walki o punkty, koniec imprezy, a i często koniec sezonu. Bo jeżeli będzie mocno rozbity, to możemy nie zdążyć go odbudować w krótkim czasie. Jeżeli przeleci kilka imprez to konkurencja z punktami odjedzie już na tyle daleko, że dalsza rywalizacja nie będzie miała sensu. I może być po walce o tytuł mistrza Europy. A ja nie ukrywam że interesuje mnie tylko i wyłącznie pierwsze miejsce w mistrzostwach.Więcej o zawodach
- https://www.rabocsiring.hu/esemeny/3956/matador-nemzetkozi-rallycross-fesztival-aprilis-9-10