Brzoza zagraża życiu i zdrowiu ludzi (fot. Karol Dempich) |
Więcej zdjęć »
Wczorajszego popołudnia (22.08) zadzwonił do nas jeden z czytelników, przed którego posesją rośnie zagrażające ludzkiemu życiu i zdrowiu spróchniałe drzewo. Mieszkaniec osiedla Likusy poinformował nas, iż wiekowa brzoza znajdująca się nieopodal bramy jego posesji spędza mu sen z powiek już od kilku dobrych miesięcy. Drzewo już na pierwszy rzut oka wygląda na spróchniałe, o czym świadczy choćby śladowa ilość liści na jego gałęziach. Poza tym niejednokrotnie już po mniejszych bądź większych wichurach jego odłamki lądowały na sąsiednim trawniku.
Przed trzema dniami doszło jednak do znacznie niebezpieczniejszej sytuacji. Na wjazd do posesji spadł nagle konar o średnicy około 20 centymetrów. Sam właściciel domu w ostatniej chwili odskoczył, dzięki czemu uniknął uderzenia ciężką gałęzią. Pech chciał, że akurat w tym momencie zamykał bramę wjazdową do swojej działki. Mimo, iż panowała wówczas słoneczna, bezwietrzna aura, z około 5. metrów runęła na ziemię olbrzymia gałąź.
To jednak nie koniec całej historii. Nasz czytelnik niemal od początku bieżącego roku walczy o wycięcie feralnego drzewa. Początkowo miał nawet problemy ze zlokalizowaniem jego właściciela. Jak sam twierdzi, urzędniczka Miejskiego Zarządu Dróg Mostów i Zieleni odesłała go w miejsce, w którym nikomu nie była dana wiedza na temat miejskich drzew. Pomocy w odszukaniu właściciela brzozy udzieliła olsztyńska Straż Miejska. Okazało się, że drzewo jest jednak własnością... MZDMiZ.
Po pierwszej wizycie w firmie naszemu czytelnikowi oświadczono, iż niebawem na miejsce, w którym znajduje się drzewo, zostanie wysłana osoba, mająca ocenić ewentualne niebezpieczeństwo, jakie stwarza feralna brzoza. Oficjalnej wizyty kogokolwiek z MZDMiZ nasz czytelnik się nie doczekał. Postanowił więc po raz kolejny udać się do siedziby zarządu. Tym razem jedna z pań obsługujących interesantów oświadczyła, iż sprawa zostanie załatwiona „w trybie pilnym”.
Niestety od dnia ostatniej wizyty minął już miesiąc, a drzewo w każdej chwili może runąć na pobliski chodnik czy ulicę, po której codziennie przejeżdża kilka tysięcy pojazdów.
Po wtorkowym zdarzeniu nasz rozmówca postanowił zawiadomić Straż Miejską. Tam obiecano mu interwencję w tej sprawie w MZDMiZ. Od wtorku minęły już kolejne trzy dni, a drzewo jak stało, tak stoi.
Zainspirowani całą sprawą postanowiliśmy niezwłocznie udać się na miejsce zdarzenia. Po wizycie bez większego zastanowienia przyznaliśmy rację naszemu czytelnikowi. Drzewo wymaga jak najszybszego ścięcia, o czym mogą się Państwo przekonać oglądając dołączone do tego materiału zdjęcia.
Do sprawy wrócimy zapewne w przyszłym tygodniu.
Z D J Ę C I A