... ważne jak się kończy. Do niedawna wyrażając się w ten sposób, przypominały się nam słowa jednego z byłych premierów III RP. Dziś można już powoli mówić tak o naszych sportowcach, reprezentujących Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie.
Przypomnijmy, Polska reprezentacja rozpoczęła igrzyska w iście fatalnym stylu. Pierwsze medale nasi reprezentanci zdobyli dopiero w piątek, niemal po tygodniu od rozpoczęcia sportowych zmagań w stolicy najludniejszego państwa świata. Do tego czasu klasę pokazywali jedynie nasi siatkarze, którzy kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa. Podopiecznym Raula Lozano noga powinęła się dopiero w ostatnią sobotę. Ekipa w składzie z zawodnikami AZS-u Olsztyn Pawłem Zagumnym i Marcinem Możdżonkiem przegrała wówczas z obrońcami tytułu Brazylijczykami 0:3.
Od minionego piątku coś jednak drgnęło w naszej ekipie. Siódmy dzień olimpijskich zmagań zakończył się dwoma medalami biało-czerwonych: srebrem naszych szpadzistów oraz, co chyba najistotniejsze, złotem kulomiota Tomasza Majewskiego. Co prawda sobotnie zmagania nie poprawiły naszego medalowego dorobku, jednak już niedzielne przedpołudnie przyniosło nam wiele radości. Przede wszystkim nie zawiedli nasi wioślarze, dzięki którym dzisiejsza prasa mogła wychwalać kolejne złoto oraz srebro dla Polski. Życiowy sukces osiągnęła także nasza zapaśniczka Agnieszka Wieszczek, która zdobywając brązowy medal uratowała, jak na razie, honor polskich sportsmenek oraz, co dla niej kluczowe, zdobyła pierwszy olimpijski medal w historii polskich kobiecych zapasów.
W niedzielę cieszyliśmy się także ze srebra Szymona Kołeckiego. Nasz faworyt nie zawiódł i dzięki wyciśnięciu olbrzymich ciężarów wzbogacił nasz medalowy dorobek. Przed ośmioma laty w Sydney srebrny medal był dla Kołeckiego porażką, tym razem nasz ciężarowiec cieszył się z drugiego miejsca jak dziecko.
Także w poniedziałek zmienił się stan naszych pekińskich medali. Trzecie złoto w Chinach wywalczył dla Polski gimnastyk Leszek Blanik. Tak jak w przypadku Kołeckiego, nie był to jego pierwszy olimpijski medal. W 2000 roku Blanik stanął na drugim stopniu podium, teraz sam okazał się głównym bohaterem konkurencji, w której startował.
Wiele radości przynieśli nam w poniedziałek także nasi siatkarze, którzy po niezwykle zaciętej walce pokonali Rosjan 3:2. Teraz podopiecznych Raula Lozano czeka ćwierćfinałowy pojedynek z reprezentacją Włoch. O awans do stery medalowej Polacy walczyć będą w środę. Tego samego dnia w 1/4 finału wystąpią nasi piłkarze ręczni. Dzięki wczorajszemu remisowi z Francuzami polscy szczypiorniści zajęli drugie miejsce w swojej grupie i o awans do półfinału rywalizować będą z reprezentantami Islandii.
Dziesiąty dzień olimpijskich zmagań nie był natomiast szczęśliwy dla naszych lekkoatletów. Medalu nie wywalczył ani Marek Plawgo w finałowym biegu na 400 metrów przez płotki, ani też któraś z naszych tyczkarek. Ostatecznie najlepsza z nich Monika Pyrek uplasowała się na piątej pozycji. Po raz kolejny rekord świata pobiła Rosjanka Jelena Isinbajewa. Dwukrotna już Mistrzyni Olimpijska tym razem przeskoczyła poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5,05 m.
Wreszcie rywalizację rozpoczęli nasi kajakarze i to w dodatku w jakim stylu. Większość z nich, w tym urodzony w Olsztynie Adam Seroczyński, bezpośrednio awansowała do finałów w swoich konkurencjach. Tym, którym się nie poszczęściło, pozostaje jeszcze walka w półfinałach, gdzie Polacy nie pozostają bez szans.
Jeśli już mowa o zawodnikach ze stolicy Warmii, warto jest wspomnieć, że przygodę z Pekinem zakończył już jeden z nich, żeglarz Rafał Szukiel. Po znakomitej inauguracji regat w klasie Finn (Szukiel po pierwszych dwóch wyścigach prowadził w klasyfikacji generalnej), Polak zamknął ostatecznie pierwszą dziesiątkę. To jeden z największych sukcesów w karierze olsztynianina. Z chińskich wojaży może wracać już także inny reprezentant AZS-u Olsztyn Patryk Piasecki. Wspólnie z Kamilem Ziemińskim zajął on w regatach klasy 470 dziewiętnastą pozycję.
Czekając więc na pierwszy medal olsztynian jutro pasjonować będziemy się przede wszystkim finałową rywalizacją naszego dyskobola Piotra Małachowskiego oraz ćwierćfinałową potyczką boksera Łukasza Maszczyka. Patrząc na nasze medalowe szanse możemy teoretycznie założyć, iż pobijemy medalowy dorobek sprzed czterech lat. Wówczas w Atenach zdobyliśmy 10 medali, w tym trzy z najcenniejszego kruszcu. Liczba złotych krążków została więc już wyrównana. Wielkich szans na złote medale już raczej nie mamy, choć nie wiadomo jak zaprezentuje się Małachowski oraz jak ostatecznie popłynie Mateusz Kusznierewicz i Dominik Życki. Liczymy jednak na naszych kajakarzy oraz szczypiornistów i siatkarzy. Przedstawiciele tych trzech dyscyplin są w stanie przywieźć do Polski medalu choćby brązowego koloru.
My, jako mieszkańcy Olsztyna liczymy także na medal naszej sztafety 4x400 metrów, w której składzie najprawdopodobniej wystąpi reprezentujący nasze miasto Kacper Kozłowski.