Olsztyn kandydujący do miana metropolii dezinformującymi znakami i reklamami stoi. Nikt tego nie sprawdza, nie uaktualnia, nie usuwa. Tak sobie stoją i „zdobią” miasto.
Turysta jadąc ulicą Sielską zauważy tuż za „Novotelem”, za murowaną posesją, kolorową reklamę zachęcającą do skorzystania z nieistniejącej od lat przystani „Akwen” (czytaj: LOK). Zachęcony skręci w w polną drogę prowadzącą do „Rybaczówki”, ale natychmiast zauważy znak B-36 (zakaz zatrzymywania). Parę metrów dalej, po prawej stronie, zobaczy piaszczysty plac co „robi” za nieoznaczony parking. Biorąc na mój „szoferski” rozum - nie wolno mu się tu zatrzymać, bo jest zakaz.
Jadąc (idąc?) dalej do „Akwenu”, z lewej strony na słupie energetycznym, turysta zobaczy zaproszenie do nieistniejącej od lat smażalni, powtórzony banner „Akwenu” i znak B-1 (zakaz ruchu).
Dalej piaszczysty trakt prowadzi do „Akwenu”. Tam gość naszego miasta spostrzeże bezsensownie postawione kolejne znaki drogowe (B-36), zabraniające parkowania na poboczach.Przy plaży LOK zauważy też „cudo” architektury - „kurną chatę” stojącą w pasie drogowym, miejsce integracyjnych spotkań pracowników olsztyńskich zakładów pracy, emerytów, rencistów itp.
Na zamkniętej bramie przystani LOK napis „Zakaz wstępu”, a wyżej - mocno zdezelowany napis „..WEN” - przypominający czasy świetności klubu.
Zastanawia, dlaczego nikt nie reaguje. O ile wiem, ktoś te dezinformujące reklamy postawił, ktoś pobierał opłaty. Kto je teraz usunie?
Kilkakrotnie widziałem turystów pytających o możliwość wypożyczenia sprzętu pływającego na przystani LOK. Zdziwieni odchodzili z kwitkiem kwitkiem.
Czy znajdzie się ktoś, kto sprawdzi zasadność postawionych w rejonie plaży LOK znaków drogowych i tablic informacyjnych? Może Straż Miejska? Czy też pozostaną by „cieszyć oko”.
Kwestię usytuowania „kurnej chaty” pozostawiam do oceny kompetentnym władzom Olsztyna. Nie róbmy jednak wiochy z „metropoli”?
Z D J Ę C I A