Maciej Kowalewicz jest w światowej czołówce strzeleckiej, choć… dopiero zaczyna sportową karierę. Ma za sobą pierwszy, udany start w finale trwających właśnie Mistrzostw Świata w Kairze. W konkurencji karabin 3 postawy na dystansie 50 metrów ostatecznie uplasował się na 6. miejscu, był lepszy od prawie setki zawodników z takich potęg strzeleckich jak Indie, Chiny czy Ukraina.
Znany w środowisku strzeleckim duet z Olsztyna zaczyna nam robić apetyt na medale. To Bogdan Kowalewicz - zawodowo trener, a prywatnie ojciec strzelca Macieja Kowalewicza, młodego zawodnika Gwardii Olsztyn. Panowie od lat wspólnie trenują strzelectwo sportowe
. - Chociaż... nie jest łatwo oddzielać rolę trenera i ojca - zaznacza Bogdan Kowalewicz.
Za nim lata wspólnych treningów i... kibicowania. W Kairze, w czasie startu na trwających jeszcze Mistrzostwach Świata, siedział kilka metrów za synem i uważnie śledził każdy jego ruch. W strzelectwie decydują detale i milimetry.
- Szkoda tych 8 punktów w postawie stojącej w finale. Widać, że jeszcze musimy popracować - analizuje start syna, po czym szybko dodaje:
- Ale bardzo jestem zadowolony z wywalczonego 6. miejsca na Mistrzostwach Świata!Bo Maciej Kowalewicz do swojego strzeleckiego CV dopisać może 6. miejsce w karabinie 3 postawy na dystansie 50 metrów, wywalczone w ostatni weekend w Kairze. To wymagająca konkurencja, bo zawodnicy muszą przy maksymalnym skupieniu strzelać leżąc, stojąc i klęcząc. A to wiąże się z różnymi ustawieniami choćby samego karabinu, przyrządów celowniczych w różnych pozycjach strzeleckich. To też sprawdzian odporności na stres.
- Dostałem się do finału, bo w kwalifikacjach uzyskałem wysoki wynik 592 punktów - opisuje swój start Maciej Kowalewicz.
- Zacząłem kwalifikacje nie najlepiej, wynikiem 193 w postawie klęcząc. A maksymalnie można zdobyć 200 punktów z każdej postawy. Jednak w leżącej straciłem już tylko jeden punkt, a w stojącej miałem wynik 200/200 i jestem bardzo zadowolony, ponieważ to jest dla mnie ogromnym sukcesem. To znaczy, że nie straciłem żadnego punktu i ostatecznie właśnie to dało mi awans do finału.- W finale strzelało mi się bardzo dobrze, jednak w stojącej popełniłem błąd i zakończyłem finał na 6. miejscu. Ale mimo wszystko wspaniałym i jestem z niego zadowolony, ponieważ jest to mój pierwszy finał mistrzostw świata. Bardzo udany - dodaje.
W finale o miejsca na podium walczyło dwóch Polaków. Bardziej doświadczony Tomasz Bartnik z Legii Warszawa potwierdził swoją znakomitą formę i wywalczył tytuł wicemistrza świata w karabinie na 50 metrów w trzech postawach. To olimpijska konkurencja, więc Bartnik jednocześnie wywalczył olimpijską kwalifikację dla polskich strzelców. To olimpijska „przepustka”, która umożliwia start na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku.
- Teraz jest radość i chęć dalszej walki, ale w szerszej perspektywie ta kwalifikacja oznacza przede wszystkim spokój - komentuje Tomasz Bartnik, wicemistrz świata.
- Mogę już zacząć przygotowania pod Paryż, startując oczywiście w najważniejszych imprezach nadchodzącego sezonu, czyli na przykład w Mistrzostwach Świata i Europy. Ale nie muszę już wyjeżdżać na każdy puchar świata.- Przed nami sporo pracy, ale wiele osób nas wspiera i pomaga. To jest nasz wspólny sukces i chcę im przy okazji naszych dobrych startów podziękować - dodaje olsztyński trener Bogdan Kowalewicz.
- Otrzymujemy duże wsparcie nie tylko od Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego, ale też od Olsztyna. Od samorządu, klubu i kibiców, którzy nas do tej pracy motywują.
Z D J Ę C I A