Takie historie to sól sportu. Wydawało się, że czas 43-letniego Arkadiusz Drozdka, który dwanaście razy był mistrzem Polski w zawodach STIHL TIMBERSPORTS®, już minął. W ostatnich latach musiał na krajowej arenie uznawać wyższość rywali, przede wszystkim dominatora Michała Dubickiego. W trakcie sobotnich (13.08) mistrzostw Polski w Giżycku Drozdek, strażak z Zielonej Góry, powstał jak feniks z popiołów i w fenomenalnym stylu sięgnął po kolejny, trzynasty krajowy czempionat. – W poprzednich latach miałem dużo pecha, teraz los oddał mi to, co zabrał – mówi mistrz Polski ekstremalnych drwali.
Po tegorocznych mistrzostwach Polski Arkadiusz Drozdek chyba pokocha liczbę trzynaście. Zawody odbyły się 13 sierpnia, wystartowały o godzinie 13.00, a on na koniec sięgnął po swój... trzynasty tytuł mistrza Polski.
-
A na dodatek urodziłem się 13 listopada. Timbersports to zawody, w których szczęście jest bardzo potrzebne, bo każdy błąd może bardzo drogo kosztować. W ostatnich latach dużo traciłem na ostatniej konkurencji, Hot Saw, która jest bardzo trudna. Dlatego do samego końca, mimo przewagi punktowej, nie byłem pewny zwycięstwa. Wszystko jednak wyszło tak, jak chciałem - cieszy się nowy mistrz Polski w sportowym cięciu i rąbaniu drewna.
Drozdek od pierwszej do ostatniej konkurencji był maksymalnie skoncentrowany i zmobilizowany. Każdy kolejny udany występ skutkował jego okrzykami radości, tak jakby była mowa o juniorze, który osiąga sensacyjny sukces, a nie o zawodniku, który ma już na koncie wszystkie możliwe krajowe trofea i przez lata nie miał sobie równego.
-
Każde zawody to odrębna historia, którą chcę zbudować. Bardzo zależało mi na zwycięstwie, bo w poprzednich latach starty nie wychodziły mi tak, jak chciałem. - stwierdza Drozdek, który na co dzień jest zawodowym strażakiem. -
Było w tym sporo pecha, ale też brakowało mi czasu na treningi, studiowałem w Warszawie, w szkole pożarniczej i mocno mnie to zajmowało. Teraz skończyłem czteroletnie studia i znowu mogłem mocniej skupić się na sporcie.Dodatkowym powodem do zwiększonego wysiłku dla zawodników, mimo palącego słońca i wakacyjnego anturażu, były tłumy dopingujących ich kibiców. Scena położona w urokliwej Ekomarinie w Giżycku została otoczona przez setki fanów, których przyciągnął ryk potężnych pilarek i świst ostrych jak brzytwa siekier. Mieliśmy do czynienia z jedną z najwyższych frekwencji w historii zawodów z serii STIHL TIMBERSPORTS® w Polsce.
-
Sport jest przede wszystkim dla fanów. Uwielbiam czerpać od nich energię do walki, uwielbiam dawać im coś od siebie, interakcja z nimi mnie napędza. Tym bardziej cieszę się, że czasy pandemii i startów bez kibiców już za nami. Organizacja zawodów w Giżycku to był strzał w dziesiątkę, bo przyciągnęły wielu turystów, którzy zainteresowali się timbersportem - dodaje mistrz Polski. Faktycznie, mazurski port w środku długiego weekendu zakochał się w cięciu i rąbaniu drewna, a drwale pokochali piękne Giżycko i zaangażowaną publikę.
We wszystkich sześciu konkurencjach Drozdek spisał się dobrze lub bardzo dobrze. Przede wszystkim wystrzegł się błędów, które u wielu jego konkurentów poskutkowały dyskwalifikacjami w poszczególnych konkurencjach. To był powód rozczarowującego rezultatu Michała Dubickiego, który w poprzednich trzech latach co roku był mistrzem Polski, zapracował też na miano najlepszego Europejczyka. Tym razem jednak dyskwalifikacje w Single Buck (falstart) oraz Hot Saw (przekroczenie linii, w granicach której należy ciąć drewno) sprawiły, że ostatecznie zajął czwartą lokatę, najgorszą dla sportowca. Drozdek był jak Adam Małysz, który zawsze mówił o oddawaniu „dwóch równych skoków”. Strażak z Zielonej Góry skupił się na sześciu równych występach we wszystkich konkurencjach i tym sposobem wypracował sobie olbrzymią przewagę nad resztą stawki.
-
Zasady są jasne, liczą się punkty. Mistrzem Polski można zostać nawet nie wygrywając żadnej konkurencji. Dlatego tak ważne jest unikanie głupot, niepotrzebnych błędów. W poprzednich latach miałem sporo pecha, tym razem los mi oddał - uśmiecha się Drozdek.
Drugie miejsce na podium zajął Jacek Groenwald z Połczyna k. Pucka, 47-letni mistrz Polski z 2016 roku. Trzecią lokatę zajął Krystian Kaczmarek, mistrz w posługiwaniu się olbrzymią piłą ręczną w konkurencji Single Buck.
Drozdek w nagrodę będzie miał szansę reprezentować nasz kraj na indywidualnych mistrzostwach świata, które odbędą się w listopadzie w szwedzkim Göteborgu.
-
Cel? Być najlepszym Europejczykiem. Zawodnicy z Australii, Nowej Zelandii czy USA wyssali timbersport z mlekiem matki, rąbią od dziecka. Bardzo ciężko ich pokonać. Komu chcę zadedykować to zwycięstwo? Wszystkim, którzy wierzyli - kończy mistrz Polski.
********
Stihl TIMBERSPORTS® to międzynarodowe zawody w sportowym cięciu i rąbaniu drewna. Ich korzenie sięgają Australii i Nowej Zelandii, chociaż sportowa rywalizacja drwali rozwijała się równolegle również w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie. W 2001 roku zawody trafiły do Europy, a w 2003 roku do Polski. W naszym kraju są organizowane wspólnie ze Związkiem Ochotniczych Straży Pożarnych RP, a wszyscy zawodnicy są czynnymi członkami OSP.
Dzisiaj najlepsi zawodnicy mierzą się ze sobą podczas zawodów krajowych i międzynarodowych w sześciu ekstremalnych konkurencjach - w trzech muszą wykazać się maestrią w posługiwaniu się siekierą, w pozostałych mistrzowsko opanować piłę ręczną oraz pilarki. Springboard, Underhand Chop oraz Standing Block Chop to klasyczne konkurencje sprawdzające umiejętności w rąbaniu drewna siekierą. Single Buck (cięcie drewna olbrzymią ręczną piłą), Stock Saw (cięcie z wykorzystaniem standardowej pilarki łańcuchowej) oraz Hot Saw (tu używana jest tuningowana piła łańcuchowa mająca nawet do 80 KM mocy) sprawdzają umiejętności sportowego cięcia drewna. Zawodnicy walczą nie tylko między sobą, ale również z czasem.
Więcej informacji o dyscyplinie na stronie: www.stihl-timbersports.pl
Z D J Ę C I A