W Galerii Marszałkowskiej Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie prowadzonej przez Centrum Edukacji i Inicjatyw Kulturalnych otwarto wczoraj (1.08) wystawę „Melancholia – anatomia światła”. Malarstwo swego autorstwa prezentuje na niej Ida Stańczyk.
Ida Stańczyk jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Projektuje, maluje i rysuje. Eksperymentuje artystycznie od najmłodszych lat. Z pasją fotografuje szyldy i stare reklamy. Swoją edukację uzupełnia o klasyczne malarstwo wielkoformatowe i eksperymentalny, ekspresyjny rysunek postaci.
Ita Haręza, kurator galerii CEiIK, o wystawie:
Pierwsze spostrzeżenia, w kontakcie z obrazami Idy Stańczyk, to zwykła suma składników: wnętrze, martwa natura, draperia, geometryczne formy zwykłych mebli, postać we wnętrzu. Człowiek i drobne przedmioty: lusterko, kubeczek, książka... Ciepła, zgaszona tonacja: szarości, żółcienie, brązy, róże, zielenie. Wiele powierzchni i faktur odbijających światło... Przy dłuższej analizie można wywnioskować, że postać stanowi około dziesiątej części każdego płótna, na trzech obrazach została ujęta w pozycji stojącej, na dwóch - w siedzącej. Obrazy mają poziomą orientację, a proporcje płócien są klasyczne w stosunku: dwa do trzech. Następnie, że światło oświetla wnętrze z prawej strony i pochodzi z okna, o czym świadczą kształty refleksów. Całość układa się w sekwencję dyktowaną porcją światła wpadającą do wnętrza. Na jednym obrazie oświetlenie jest rozproszone, na następnych ograniczone ramami refleksów, leży na ścianach, przedmiotach, postaci, a w końcu na samej tylko podłodze. To zapis chylącego się dnia.
R E K L A M A
Sposób malarskiej artykulacji opisywania postaci, wnętrza, przedmiotów jest podobny, z tą różnicą, że być może postać potraktowana została z większą czułością o szczegół bliku w oku, na brzegu ucha, na czubku nosa, na kostkach palców dłoni. Są to jedynie skromne świetlne akcenty. Całość ma charakter teatralnej sceny. Wnętrze to nie jest zwyczajny pokój w domu, a raczej, dla wtajemniczonych, wnętrze uczelnianej pracowni malarskiej, gdzie w zwyczaju bywa drapowanie tkanin i innych materii, ustawianie szkolnych przedmiotów: krzeseł, stołów, statywów, w taki sposób by stworzyć warunki do studiowania poszczególnych zagadnień malarskich, a tu w szczególności kilku planowej, zamkniętej przestrzeni, z kierunkowym lecz naturalnym światłem i nagą modelką.
Pojedyncze rekwizyty: lusterko, kubek, książka, urastają do rangi symboli jako te, które są intymnie z człowiekiem związane, w przeciwieństwie do bezosobowych, wielokrotnie dotykanych i oglądanych przez studentów, przedmiotów wyciągniętych z kantorka z rzeczami „do martwej natury”, we wspólnej akademickiej pracowni malarskiej. Wszystko to z katalogu: „Martwa natura, szmata i rura”, traci na własnym atomowym znaczeniu, a tym samym przenosi się w obszar służący pojęciom podstawowej nauki obserwacji, takich jak: wytyczanie płaszczyzny, układ elementów, kolor w świetle, kolor w cieniu, postać dzieli przestrzeń... skutkiem tego obrazy Idy Stańczyk.
To propozycja na miarę wieloczęściowej formy muzycznej, jak na przykład sonata camera, skomponowana ze znanych wykładni.
Dojmująca jest obiektywność i lokalność widzenia policzonych w obrazach przedmiotów. Panuje tu coś na kształt pozornego spokoju, bo jednak sytuacja została wykreowana sztucznie, chociaż z punktu widzenia stałego bywalca pracowni malarskiej, jest naturalna i oczywista - ot: studium modelki w pracowni.
Stonowana kolorystyka, ciemny walor obrazów, bo zdaje się, że czysta biel wcale w tym malarstwie nie występuje, a to co białe w naturze, tutaj chowa się w cieniu szarości leżącej o oktawę waloru poniżej czystego spektrum bieli, plus: statyczne kompozycje, postaci zastygłe w niewyszukanych pozach, powietrze, w którym nie unosi się żaden pyłek stwarzają nastrój oczekiwania, trwania, może ciszy przed burzą.
Autorka podsumowuje studenckie lekcje rysunku i malarstwa w zorganizowanym, przemyślanym dziele, które pozostawia widza z niedosytem wiedzy na temat osobowości artystki. Odczuwalne jest także oddzielenie od zewnętrznego świata. Trudno określić porę roku czy lokalizację miejsca, trudno powiedzieć jaka jest pogoda. Można tylko zauważyć, że w cyklu pięciu obrazów opisano zakończenie dnia. Dzieło przywodzi na myśl takie literackie rozstrzygnięcia, gdzie w opasłym tomie opowiedziany został jeden tylko dzień z życia bohatera. Tutaj, w cyklu wielkoformatowych, wielokrotnie złożonych w czasie malowania; obrazów, można prześledzić jedynie fragment dnia.
Nasuwa się pytanie: jak wielką wagę mają te ostatnie chwile?
Z wystawą można osobiście zapoznać się do końca sierpnia bieżącego roku. Zapraszamy także do obejrzenia zapisu wideo wernisażu, który wkrótce udostępnimy.