Piłkarze Stomilu Olsztyn zakończyli ligowe rozgrywki. Po 10 latach gry w I lidze opuścili zaplecze ekstraklasy.
Historia zatoczyła koło. Kilka dni temu minęło 10 lat od awansu Stomilu na zaplecze ekstraklasy. Olsztynianie mogli się pochwalić najdłuższym stażem na tym poziomie spośród wszystkich obecnie występujących zespołów. W przyszłym sezonie miano to przejmie inna drużyna, bo Stomil mimo walki niemal do końca rozgrywek, pożegnał się z I ligą. Ostatecznie do utrzymania się w tym gronie pierwszoligowców zabrakło... punktu.
Oceniając jednak miniony już sezon trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Stomil na ten spadek po prostu zasłużył. Fatalny początek, gdzie zespół prowadzony wtedy jeszcze przez Adriana Stawskiego zanotował sześć porażek z rzędu w sześciu pierwszych meczach. Następnie klęska 0:6 w Gdyni z tamtejszą Arką. To tylko jedne z licznych argumentów, które potwierdzają, że degradacja olsztynian to nie niespodzianka.
Stomil ostatecznie zajął 16. miejsce w tabeli, a więc wyprzedził dwie inne drużyny, które też żegnają się z I ligą. O skali klęski olsztynian mówi jeszcze fakt, iż w bezpośrednich spotkaniach z wspomnianymi drużynami z Polkowic i Jastrzębia, Stomil zdobył 1 punkt na 12 możliwych, a w wiosennych meczach, gdy wiadomo było już, że każda zdobycz będzie na wagę złota, olsztynianie w dwóch spotkaniach na swoim stadionie przegrali odpowiednio 0:4 i 0:3. Dopiero porażka z Górnikiem przelała czarę goryczy i zarząd klubu podziękował za współpracę trenerowi Stawskiemu.
Na jego miejsce zatrudniono Piotra Jacka. I choć nowy szkoleniowiec tchnął w drużynę nieco świeżości, nie wystarczyło to do utrzymania ligowego bytu. Ostatnie trzy spotkania, gdy tak naprawdę zespół miał wszystko w swoich rękach i nie oglądając się na innych mógł zapewnić sobie utrzymanie, doskonale podsumowały mierny sezon w wykonaniu Dumy Warmii. Bezbramkowe remisy z również walczącymi o utrzymanie Skrą Częstochowa i Zagłębiem Sosnowiec oraz ledwo wyszarpane zwycięstwo w ostatnim, wczorajszym (22.05) meczu z Puszczą Niepołomice nie zagwarantowały wymaganej liczby punktów. A wystarczyło wygrać w Sosnowcu i tym samym zamienić się miejscami z rywalem. Meczów nie wygrywa się jednak na stojąco, a już na pewno nie spotkań o takiej wadze.
Mimo wszystko niesprawiedliwym byłoby nie wspomnieć o kilku pozytywnych aspektach. Numer jeden to bramkarz Kacper Tobiasz, wypożyczony w trybie pilnym przed rozpoczęciem wiosennych zmagań. Trudno zliczyć wszystkie udane interwencje golkipera, który jest związany kontraktem z Legią Warszawa. Był on zdecydowanie najjaśniejszym punktem w zespole. Dobre recenzje zbierał też Patryk Mikita, autor jedenastu goli. Mikita po odejściu Szymona Sobczaka jest pierwszym zawodnikiem, który dla Stomilu strzelił więcej niż 10 bramek w sezonie. Solidnie w środku pola prezentował się Karol Żwir, wychowanek Stomilu, który przed sezonem wrócił do Olsztyna, a wiosną wyznaczono go na kapitana drużyny. Dobre oceny, szczególnie jesienią zbierał też Łukasz Moneta, jednak jego forma wiosną pozostawiała już nieco do życzenia.
Kto zawiódł? Z pewnością większe nadzieje pokładano w młodych zawodnikach, którzy w przerwie zimowej dołączyli do drużyny na zasadzie wypożyczenia z klubów ekstraklasy. Z trójki Jakub Kisiel, Krzysztof Toporkiewicz i Hubert Sobol tylko ten ostatni zdobył jedną bramkę. Żaden z nich nie zagrał choć jednego pełnego meczu, trudno też powiedzieć, aby któryś przyczynił się mocno do punktowych zdobyczy zespołu. Znacznie więcej wymagano też od Wojciecha Reimana czy Merveille’a Fundambu. Podobnie jak wiosenne wypożyczenia, nie sprawdzili się zawodnicy, którzy na tej samej zasadzie występowali w zespole jesienią. Tu wyjątek stanowił bramkarz Krzysztof Bąkowski. Gdyby nie kontuzja, która uniemożliwiła mu grę wiosną, najprawdopodobniej broniłby on olsztyńskiej bramki do końca sezonu.
Co dalej z olsztyńską drużyną? Dziś bardzo trudno to przewiedzieć. Bo pomimo spadku do II ligi niewykluczone, że zespół wystartuje w I lidze. Problemy z otrzymaniem licencji na grę na zapleczu ekstraklasy może mieć Skra Częstochowa. Klub złożył wszystkie dokumenty w PZPN, ale stadion, na którym powinien rozgrywać swoje mecze, nie spełnia wymogów. Sytuacja powinna się wyjaśnić w ciągu kilku dni.
W tym samym czasie być może poznamy również nowe informacje na temat tego, czy w klubie pozostanie jego większościowy udziałowiec Michał Brański. W kuluarach mówiono, że jest to uzależnione od współpracy z gminą, a tak jak wiadomo, nie układa się najlepiej. Miasto nie chce przekazać klubowi takich środków jak oczekują działacze, a to zaognia konflikt na linii klub-ratusz.
Trudno też ocenić, jacy zawodnicy pozostaną w zespole. Na razie drużyna ma trenować do czwartku. Później zespół uda się na urlopy, z których ma wrócić w połowie czerwca. Kontrakty 30 czerwca kończą się wszystkim zawodnikom z podstawowego składu. Z piłkarzy, którzy zagrali przynajmniej jedno pełne spotkanie tylko bramkarz Konrad Syldatk i Jakub Tecław mają dłuższą umowę. Kontrakt do 2023 roku ma jeszcze czterech zawodników, którzy nie skończyli 20 lat.
Rozgrywki ekstraklasy i I ligi ruszą ponownie w połowie lipca. II liga prawdopodobnie wznowi grę także 15 lipca lub tydzień później.