(fot. archiwum)
Jeden ze 102 dalmatyńczyków czeka na ratunek. Ludzie wyjechali do Anglii, a piesek trafił do schroniska. Przejęty historią psa Tycjan Sikorski z Morąga prosi o pomoc.
Na opowieść Tycjana trafiłam przez dr. weterynarii Ewę Rumińską z Ptasiego Pogotowia w Bukwałdzie, do której z apelem trafił Tycjan, ale doktor Ewa nie ma miejsca dla psa wśród skrzydlatych pacjentów.
Porzucony dalmatyńczyk to suczka w wieku 3 lat. Pies ułożony, kanapowy, zdrowy, trafił do schroniska w Morągu, bo właściciele wyjechali do pracy w Anglii. Popadającego w żałość czworonoga, przyzwyczajonego do bliskiego towarzystwa ludzi, poznał Tycjan Sikorski. I to on właśnie prawie spać nie mógł z myśli o tym, jak pomóc porzuconemu psu. Sam nim zajmować się nie może, ale prosi wszystkich, którzy mają serce dla zwierząt, by przygarnęli tego dalmatyńczyka. Tycjan mówił mi, że właściciele psa podobno szukali kogoś, kto by go wziął, ale czasu nie mieli zbyt wiele. Myśleli nawet, by psa uśpić, ale w ostateczności oddali do schroniska. Tycjan widział reakcję domowego psa na porzucenie i zamkniecie w klatce - i był zdruzgotany.
Pies ma pieskie życie - wiadomo. A mimo to, może ktoś mu pozwoli żyć?
Tel. do Tycjana Sikorskiego w Morągu, który marzy o tym, by znaleźć nowych właścicieli dla jednego ze 102 dalmatyńczyków to:
500 157 296. Tycjan jest gotów ponieść koszty transportu, ewentualnych szczepień i leczenia, gdyby okazało się to konieczne.