Filharmonia Warmińsko-Mazurska w Olsztynie zaprasza w niedzielę (17.10), o godzinie 11.00, na koncert rodzinny „Z tańcem przez kraje i epoki”.
Smok Kwintuś i Fermatka zapraszają na koncert. Wystąpią:
» Kwintet dęty Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej:
- Daria Falkiewicz - flet
- Agnieszka Zwolska - obój
- Dominik Grędziński - klarnet
- Sergio Mondejar Alarcon - waltornia
- Jacek Płóciennik - fagot
» Pracownia Tańca Pryzmat - przygotowanie Tatiana Asmołkowa
» Prowadzenie koncertu:
- Katarzyna Kropidłowska - Fermatka
- Marcin Młynarczyk - smok Kwintuś
Program:» Béla Bartók - Tańce rumuńskie (opr. D. Grędziński)
» Maurice Ravel - Piece en forme de habanera
» Colomer - Menuet
» Piotr Czajkowski - Taniec małych łabędzi z baletu „Jezioro łabędzie”
» Johann Strauss (ojciec) - Annen polka op. 137
» Josef Strauss - Brenden Liebe - Polka Mazurka op. 129.
Taniec to obok śpiewu jedna z najstarszych form ludzkiej działalności artystycznej - istnieje we wszystkich kulturach świata, ponieważ wszędzie ludzie mają ciała, za pomocą których wyrażają emocje: ekstazę, radość, ból, gniew, a także celebrują ważne wydarzenia życiowe, jak zaślubiny, wejście w dorosłość, obcowanie z sacrum. Podczas koncertu rodzinnego odbędziemy taneczną podróż w czasie i przestrzeni. Autorem opracowań na kwintet dęty - zespół kameralny rozwinięty w epoce klasycyzmu, złożony fletu, oboju, klarnetu, waltorni i fagotu - jest klarnecista Dominik Grędziński.
Na początku XX stulecia Bela Bartók i Zoltan Kodály, dwaj wybitni kompozytorzy węgierscy, przemierzali razem najodleglejsze zakątki istniejących wciąż Austro-Węgier w poszukiwaniu oryginalnego brzmienia muzyki węgierskiej. Owoce swoich badań nagrywali na fonograf Edisona, nie były to jednak oczywiście tylko utwory rdzennie węgierskie, ale także słowackie i rumuńskie. Bartók szczególnie upodobał sobie muzykę rumuńską, którą uważał za wyjątkowo autentyczną, bo kultywowaną z dala od obcych wpływów. Poza tym kompozytor urodził się bardzo blisko granicy z Rumunią. Tańce rumuńskie Bartóka powstały najpierw w wersji fortepianowej w latach 1915-1917 i odwołują się do takich tańców ludowych z Transylwanii, jak taniec w miejscu, taniec z kijami czy rumuńska polka. Usłyszymy w nich ciekawe, surowe brzmienia, na przykład elementy archaicznej skali miksolidyjskiej.
Maurice Ravel najbardziej znany jest z Bolera, które też przecież jest opracowaniem hiszpańskiego tańca. Francuski kompozytor, jak wielu jego kolegów po fachu w tamtej epoce, sięgał również po inne tańce z ognistej Iberii: habanera to powolny, zmysłowy taniec, który, notabene, przybył do Hiszpanii z Kuby i tam się rozpowszechnił. Utwór w formie habanery początkowo powstał w 1907 roku w wersji wokalnej, na bas i fortepian. Wirtuozowski, pełen leniwej elegancji utwór przywodzi na myśl upalne, południowe noce.
W zupełnie inny świat wprowadza Menuet autorstwa Blaise’a-Marii Colomera, francuskiego kompozytora hiszpańskiego pochodzenia. Choć to utwór epoki późnego romantyzmu, nawiązuje do złotych czasów menueta, a więc dworu Ludwika XIV. Ludowy taniec zdobył ogromną popularność na dworach Europy i dziś kojarzymy go z rokokową wytwornością, pudrowanymi perukami oraz stawianymi z gracją małymi kroczkami.
Małe kroki stawiają również małe łabędzie w niebywale popularnym balecie Jezioro łabędzie Piotra Czajkowskiego, opowiadającym o księżniczce przemienionej przez czarnoksiężnika w łabędzia. Mit o dziewczynie zamienionej w tego pięknego ptaka istnieje w wielu kulturach świata, jednak to wersja Czajkowskiego zawładnęła masową wyobraźnią. Łabędzie odznaczają się wrodzonym wdziękiem, jednak tancerze i tancerki baletu klasycznego muszą swoją grację ruchów okupić ciężką pracą i morderczymi ćwiczeniami - o tej ciemnej stronie tańca opowiada film Czarny łabędź.
Zupełnie innego kalibru są tańce, które kojarzymy z nazwiskami braci Straussów: Johanna II, zwanego królem walca, Josefa oraz ich ojca Johanna starszego. Walce, polki, marsze przywołują na myśl blichtr dawnych Austro-Węgier, wystawne bale w złoconych salach, frywolne operetki. Na tym tle Brenden Liebe - Polka Mazurka op. 129 Josefa Straussa wypada wyjątkowo lirycznie: być może za sprawą tego, że utwór powstał w Rosji, gdzie Strauss udał się, aby wspomóc w chorobie słynnego brata, a być może dlatego, że pobrzmiewa w nim tęsknota za ukochaną żoną.