Gdy w żołądku burczy pustka, a realizacja zamówienia w restauracji wymaga czasu, ogląda się człowiek na boki i szuka pomysłu na oszukanie głodu. Popatrzy na ludzi, trochę muzyki posłucha, powygina ciało, ale to mało!
Zajazdy i karczmy mają ciekawe wyposażenie - trochę skansen, trochę ogródek ekologiczny. W restauracji, utworzonej w starym młynie, w pobliżu Ostródy można przejrzeć... stare gazety. Zapoznałam się z wydaniem dwutygodnika „Warmia i Mazury” z roku 1957. O czym czytałam? O tym w skrócie.
Witold Piechocki pisał o losie Cyganów i podawał ostatnie liczby z rejestracji. W województwie olsztyńskim miało być wtedy 620 Cyganów. Największe skupiska były w Jezioranach, Reszlu, Pieniężnie i Morągu.
Stanisław Sawicki pisał o młodzieży, zaczynając tekst cytatem prezesa SD prof. Kulczyńskiego: -
Młodzieży nie można ani nakryć czapką, bo ja rozsadzi, ani pozostawić samej sobie, bo wywoła pożar”. I dalej: „
Ogień, który wybuchł w kortowskiej WSR wystrzelił jasnym płomieniem, rzucił swój refleks na całe województwo, został zauważony nawet przez Warszawę, a potem zgasł. Czy zgasł rzeczywiście?” - pytał autor, ale dla ciekawości nie napiszę co to wszystko znaczyło.
Henryk Panas przejął się sytuacją maturzystów z 1957 roku i twierdził, że „matura ma blask złowróżbny”. „
Nie o samym egzaminie dojrzałości chcę mówić, choć temat ponętny, ale o tym tragicznym pytaniu: co dalej?”.
Bronisław Śliwa miał „jedynkę” z tekstem „Judym naszych czasów” - pisał o inteligencie na wygnaniu (stawiał przy tym znak zapytania). „
Nasz teren był i jest jeszcze uważany przez młodych absolwentów wszelkiego rodzaju szkół za miejsce zsyłki, przymusowej kwarantanny, gdzie można jedynie wegetować, czekając na nadarzającą się sposobność ucieczki do żywych ośrodków kulturalnych. Tymczasowość, brak związków z Warmią i Mazurami, brak perspektyw i ogólny marazm życia inteligencji w miasteczkach i wsiach olsztyńskich... „Nie będę pisać, bo już mi smutno, że niewiele się zmieniło.
Czytałam jeszcze recenzje „Mazepy” Bohdana Kurowskiego. Autor odnosił się do inscenizacji w Olsztynie oraz o szkole kultury, która prezentował Leonard Turkowski, a obok tego tekstu istniało zdjęcie wieży olsztyńskiego zamku. Nawet nie zauważyłam, kiedy wystygło danie, które już na mnie czekało na stole czas jakiś. Stare gazety przykuły uwagę.
Z D J Ę C I A