Dzisiejszej nocy (27/28.03) nastąpi zmiana czasu z zimowego na letni. - Zgodnie z dyrektywą unijną mogła być ostatnią w historii, gdyby politycy partii rządzącej nie wstrzymywali projektu ustawy PSL - mówi Urszula Pasławska, posłanka na Sejm RP.
Z inicjatywą likwidacji zmiany czasu wystąpił w 2016 roku poseł Marek Sawicki. Andrzej Grzyb, ówczesny europoseł PSL, zgłosił projekt na forum Parlamentu Europejskiego zgodnie z oczekiwaniami 76 procent Europejczyków, którzy według raportu ICF International mają dość przestawiania zegarków dwa razy w roku. Europarlamentarzyści zgodzili się, że zmiana czasu wprowadza chaos w gospodarce, źle wpływa na samopoczucie i zdrowie, a w XXI wieku nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Dwa lata temu zrobili pierwszy krok: zmienili dyrektywę wprowadzającą podział czasu na letni i zimowy w całej Unii Europejskiej.
W kolejnym etapie parlament każdego z państw członkowskich musi jednak zdecydować, czy wybierze stały czas letni, czy zimowy. W pierwszym przypadku ostatnie przestawianie zegarków nastąpiłoby dzisiejszej nocy, w drugim - pod koniec października tego roku. Posłowie PSL złożyli odpowiedni projekt ustawy, który miał być procedowany w Sejmie wiosną 2020 roku.
-
Proces zmian skomplikował najpierw wybuch epidemii koronawirusa - stwierdza Urszula Pasławska. -
Potem politycy większości sejmowej najwyraźniej zapomnieli o sprawie. Zmiana czasu jest anachronizmem sprzed I wojny światowej. Nie ma uzasadnienia, a dezorganizuje życie i gospodarkę. Na godzinę stają pociągi, przestają latać samoloty, nie działają systemy informatyczne i bankowe. W trudnych, nieprzewidywalnych czasach ważny jest każdy przejaw porządku, normalności. Dlatego warto jak najszybciej ustabilizować czas, rezygnując z przestawiania zegarków.
Przypominamy, że zegarki przestawić powinniśmy z godziny 2.00 na 3.00.