Pięćdziesiąt lat pracy Galerii BWA w Olsztynie to więcej niż połowa niejednego życia. Organizowane w tym okresie wystawy, konkursy, quadriennala, odczyty są to sprawy ulotne, o których niestety pamięć przemija. Namacalnym efektem działalności w tak długim okresie -to publikacje własne i „Galeria” czyli zbiór obiektów artystycznych stanowiących własność BWA.
Napisałem „Galeria” w cudzysłowie, gdyż jakkolwiek jest to nazwa znana od lat, nie jest pojęciem jednoznacznym. Za tą nazwą bowiem kryje się zwykle instytucja powołana do, jak się to dawniej ładnie mówiło, krzewienia kultury plastycznej poprzez działania wystawiennicze i promocyjne, głównie w zakresie sztuki współczesnej.
Określenie - Galeria BWA ma jednak i drugie znaczenie. Kojarzy się ono z działalnością kolekcjonerską BWA na danym terenie, polegającą na gromadzeniu obiektów artystycznych, zwykle kupowanych - z wystaw organizowanych we własnym lokalu, z konkursów, plenerów itp. Każda Galeria BWA w naszym kraju jest inna, a jej kształt i jakość artystyczna zależy w dużym stopniu od talentu artystów skupionych w określonym środowisku plastycznym, od wiedzy i gustów kierownictwa i pracowników BWA oraz od pozytywnego stosunku do ich pracy miejscowych władz. Poparcie terenowych władz miało i ma o tyle istotne znaczenie, że od 1962 roku BWA stały się samodzielnymi jednostkami budżetowymi, na „garnuszku” samorządu.
W chwili, w której Galeria BWA obchodzi swoją okrągłą rocznicę - o jej kolekcji, o blaskach i cieniach działalności placówki chcę powiedzieć słów kilka jako osoba bywała w Olsztynie w sprawach sztuki, od połowy lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, jako zaprzyjaźniony z nestorem plastyki olsztyńskiej p. Hieronimem Skurpskim oraz jako uczestnik! obserwator niektórych wydarzeń kulturalnych na tym terenie.
Wypada jednak zacząć od przypomnienia, że po 1945 r. w Olsztynie wszystko trzeba było tworzyć od zera. Tutejsze muzeum, któremu przez lata dyrektorował Hieronim Skurpski, olsztyński Oddział ZPAP oraz Towarzystwo Kulturalne „Pojezierze” były instytucjami, które stworzyły w mieście podatny grunt dla otwarcia w 1958 r. BWA. Utworzenie placówki, której Salon wystawowy na początku mieścił się w Zamku, to był nie tylko naturalny proces rozszerzania działalności Centralnego Biura Wystaw Artystycznych w Warszawie, ale również wyraz aspiracji, coraz liczniejszego środowiska miejscowych artystów. Kolejnym elementem sprzyjającym pracy Galerii było powstanie, z okazji obchodzonego w 1973 r. 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika, gmachu Planetarium w Olsztynie, gdzie Galeria BWA pozyskała znaczną przestrzeń wystawienniczą. Dzięki temu liczne wystawy własne i gościnne, na przestrzeni lat, stworzyły pasmo edukacyjne przyczyniające się, tak do zrozumienia i akceptacji dla nowych tendencji w plastyce światowej i krajowej, jak i do docenienia sztuki, a szczególnie malarstwa z minionych wieków. Mniemam, że ze skutkiem, wyrabiając wśród starszych i młodszych olsztyniaków pozytywne gusty w odniesieniu do plastyki i zachęcając ich do zbierania obiektów artystycznych.
Na kolekcję zgromadzoną w Olsztynie składa się kilka różnych dyscyplin plastycznych. Jej największą część stanowią obrazy i rysunki, następnie grafika warsztatowa, tkaniny oraz szkło i ceramika. Taka zawartość jest wynikiem specyfiki lokalnej. Duża ilość obrazów, to z jednej strony dokumentacja twórczości miejscowego środowiska artystycznego, a z drugiej świadome i planowe budowanie kolekcji nie tylko lokalnej, ale z perspektywą ogólnopolską. Dzięki temu „Galeria”, wychodząc poza opłotki, jest w stanie przekazać widzowi sugestie na temat rozwoju malarstwa polskiego od dwudziestolecia międzywojennego aż po dzień dzisiejszy. Ponieważ nie jest to muzeum, galeria nie w sposób ciągły i chronologiczny, ale poprzez twórczość wybitnych jednostek, pokazuje te przemiany. Takimi drogowskazami, dla zwiedzających, mogą być obrazy malarzy, których dzieła weszły na trwałe do historii polskiej sztuki i znalazły miejsce w stałych galeriach naszych muzeów narodowych.
Nie sposób wymienić tu wszystkich autorów, jak również nie sposób szczegółowo opisać ich prace, które są własnością Galerii. Myślę, że jednak warto się zatrzymać przy niektórych nazwiskach i obrazach.
Z uwagi na aspekt historyczny, na fakt, że była to tendencja, która silnie odcisnęła się na malarstwie polskim ostatnich kilkudziesięciu lat oraz ze względu na znaczną liczbę obrazów w kolekcji, zaczynam przegląd - od koloryzmu .
W czystej postaci „kapizm” odnajdujemy w pejzażach Jerzego Wolffa z lat 1934 i 1936, kiedy to młodzi malarze świeżo po powrocie z Paryża propagowali nowy sposób widzenia świata poprzez doznania kolorystyczne. W Galerii są również obrazy Jana Cybisa, jednego z głównych animatorów tendencji kapistowskiej w kraju. Są to jednak prace znacznie późniejsze, z lat pięćdziesiątych i siedemdziesiątych, które dokumentują narastającą tendencję ekspresyjną w twórczości tego wybitnego kolorysty. Ta nuta jeszcze bardziej widoczna jest w twórczości jego ucznia - Tadeusza Dominika, który w sposób be zmała abstrakcyjny, ze zdecydowanych plam barwnych, buduje kompozycje quasi pejzażowe. Z jednej strony kontemplacyjny krajobraz Wolffa, z drugiej syntetyczne formy i mocne kolory w obrazach Dominika ukazują dwa odległe krańce koloryzmu polskiego, między którymi jest miejsce dla jego rozmaitych odmian i interpretacji. I takie właśnie odmiany, wynikające z temperamentu artysty znajdujemy w olsztyńskich obrazach Czesława Rzepińskiego, Józefa Fliegera, Eugeniusza Gepperta, Wacława Taranczewskiego i Jana Szancenbacha.
Drugą, znaczącą grupę prac w kolekcji, stanowią obrazy przedstawieniowe wyróżniających się artystów polskich. Sztuka przedstawieniowa - jest to pojęcie bardzo szerokie bo od strony formy, uwzględnia tradycyjny realizm i ujęcia syntetyczne postaci oraz przedmiotów, a także tendencje surrealistyczne. Zaś od strony interpretacji dopuszcza sztukę traktowaną poważnie i prześmiewcze, w sposób dosłowny i symboliczny. W tak pojemnej formule mogą się znaleźć nawet prace artystów, bardziej znanych ze swej awangardowej twórczości abstrakcyjnej. W Galerii olsztyńskiej mamy taką sytuację w postaci 12 kompozycji Mariana Bogusza pt. „Mutter Courage”, gdzie artysta w sposób figuratywny i symboliczny interpretuje tekst sztuki Bertolda Brechta, także w w kontekście własnych przeżyć wojennych i okupacyjnych. Cykl ten w 1978 r. był pokazywany w Galerii „Zapiecek” w Warszawie. Jednocześnie w tej samej kolekcji mamy typowe dla Bogusza obrazy abstrakcyjne, należące do zupełnie innego gatunku.
W nurcie przedstawieniowym dużą grupę stanowią obrazy, w których dominantą jest postać ludzka. Najbardziej widoczne są prace tych artystów, którzy poprzez środki malarskie i wrażeniowe starają się poruszyć mentalność odbiorcy. Takie są ekspresyjne i syntetyczne postacie, ukazane w symbolicznych sytuacjach, które wyszły spod ręki Eugeniusza Markowskiego. Ich brutalne wizerunki zderzają się z równie ekspresyjnymi i symbolicznymi figurami, których autorem jest Jerzy Duda- Gracz. Śląski malarz, znany z ukazywania w krzywym zwierciadle zwyczajów i charakteru rodaków, nie oszczędzał swoich ziomków, czyniąc to jednak w sposób bardziej dosłowny niż Markowski.
Figuratywność ma rozmaite oblicza. Od aluzyjnych, na wpół abstrakcyjnych „Ciał” Władysława Jackiewicza, poprzez metaforyczne „Lustro” Józefa Szajny, które jest jego podwójnym autoportretem, do zakorzenionych w tradycji, ale interpretowanych współcześnie kompozycjach Antoniego Fałata, Teresy Myszkin czy wręcz fotograficznych przedstawień Andrzeja Sadowskiego z Łodzi. Jest w tym nurcie również miejsce dla nawiązującego do komiksu „Westernu” Benona Liberskiego jak i dla twórczości Karola Wieczorka, którego obrazy utrzymane były w klimacie sztuki Otto Dixa oraz innych uczestników ruchu „Nowej Rzeczywistości” w weimarskich Niemczech, na początku lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Symbolizm także jest reprezentowany obrazem Allana Rzepki „Strachy i straszydła” z 1985 r., w którym drzemie tradycja sztuki Jacka Malczewskiego. Również tutaj możemy poznać rozmaite strony malarstwa anegdotycznego i prześmiewczego, które z powodzeniem uprawiają Franciszek Maśluszczak i Paweł Lasik.
W kolekcji są również obrazy ilustrujące dzisiejszy sposób przedstawiania martwej natury na przykładzie prac Janusza Kaczmarskiego czy Kiejstuta Bereźnickiego. Dzisiaj mniej istotne jest, w odróżnieniu od siedemnastowiecznych Holendrów, lśnienie naczyń, krwistość połci mięsiwa czy obfitość i przepych owoców i kwiatów. Raczej dominuje w prezentacji przedmiotów nastrój kameralny i kontemplacyjny bliższy określeniu „tiszina”, co po rosyjsku oznacza „martwą naturę”.
Krajobrazowy nurt sztuki przedstawieniowej kryje, w olsztyńskiej galerii, niespodzianki. Nazwisko Aleksandra Kobzdeja kojarzy się wszystkim z socrealistycznym „Podaj cegłę” albo z malarstwem materii w serii „Szczelin”. Tymczasem tutaj mamy z 1945 r. klasyczny pejzaż z widokiem zabytkowego kościoła. Także odmienny w stylu jest toruński pejzaż Edwarda Dwumika, jakże różny od późniejszych „typowych” jego widoków miast polskich.
W kolekcji jest też kilka charakterystycznych pejzaży nieżyjącego Kazimierza Ostrowskiego, ucznia Femanda Legera, później dziekana Wydziału Malarstwa w Wyższej Szkole Plastycznej w Gdańsku. „Kachu” geometryzując kształty i operując wyrazistą kreską oraz plamami czystych barw nawiązywał do twórczości mistrza, lecz w jego twórczości mniej było francuskiego „szkiełka i oka”, a więcej słowiańskiej fantazji.
Interesujący zespół rysunków i obrazów przedstawiają prace Henryka Wańka. Ten bez mała renesansowy okaz - malarz, pisarz i poeta - od lat wyczarowuje krajobrazy, w których realne motywy, wzięte z rzeczywistości, zostają przetworzone albo w senne majaki albo w metaforyczne opowieści. Twórczość Wańka należy do ważnej, w powojennym malarstwie polskim, tendencji surrealnej, a autor jest jednym z jej pionierów.
Najtrudniej jest opisać obrazy malarzy, którzy czerpiąc podniety z natury przekształcają ją tak głęboko, że zmienia się ona w grę form abstrakcyjnych. A są to prace autorów o znanych nazwiskach - Jonasza Stema, Juliusza Narzyńskiego, Jerzego Panka czy Janusza Przybylskiego. Każdy z artystów, na swój sposób, starał się dotrzymać kroku współczesnym przemianom w sztuce i sądzę, że każdemu z nich się to udało, zgodnie z talentem i wrodzonym temperamentem, a efektem jest ich trwałe miejsce w historii naszego malarstwa.
Bardziej „klasyczną” odmianę sztuki nieprzedstawieniowej, oprócz wspomnianego już Mariana Bogusza, reprezentują obrazy Alfreda Lenicy, Gena Małkowskiego, Jerzego Grabowskiego i Ryszarda Gieryszewskiego oraz Marka Wróbla, z Gdańska, którego żywiołowy obraz, pogmatwany jak „Grunwald” Matejki jest okazem czystego taszyzmu.
Na tym wypada zakończyć przegląd ogólnopolski olsztyńskiej galerii. Zespół obiektów, zgromadzony przez BWA w Olsztynie, poprzez indywidualności. Jak już mówiłem, prezentuje jeśli nie wszystkie to najważniejsze nurty polskiego malarstwa na przestrzeni ubiegłych osiemdziesięciu lat. Poza znaczeniem historycznym i estetycznym prac wszystkich wymienionych autorów wypada stwierdzić, że wydane niegdyś pieniądze na ich zakup zostały dobrze ulokowane, bowiem już dzisiaj są one dużo więcej warte niż w dniu nabycia, a jutro tym bardziej będą cenne. Pewnym minusem, a takie wrażenie nasuwa się nieodparcie jest „zakonserwowanie” kolekcji. Wszystkie najlepsze zakupy dokonano przed latami dziewięćdziesiątymi, co świadczy o braku pieniędzy, w późniejszym okresie, na aktualizowanie zbioru. A szkoda... (cdn)
Sławomir Bołdok(ze zbiorów BWA w Olsztynie)