Kiedy byłem dzieckiem jedną z moich ulubionych lektur była „Chwała cesarstwa” Jeana d’Ormessona. Książka o historii, która nigdy się nie zdarzyła, cesarstwa, które nigdy nie istniało. Wszystko na kanwie tego, co znamy z podręczników - rzymskiego imperium, Bizancjum, Bazylich Wielkich i Ślepych. Książka pełna była postaci, które nigdy nie istniały, nigdy niestoczonych bitew, nigdy niepodpisanych traktatów. Pełna informacji o nigdy nienapisanych książkach.
Stuart Kelly właśnie nigdy niepowstałe lub bezpowrotnie (czy na pewno?) dzieła czyni głównymi bohaterami swojej książki. A właściwie ich autorów oraz przedziwne okoliczności, które powstrzymały twórców od dalszego pisania, bądź skazały ich dzieła na zniknięcie z kart historii literatury.
Horyzont proponuje nam Kelly bardzo szeroki - od zaginionego poematu Homera „Magrites” (kto zetknął się na stopniu uniwersyteckim z historią literatury klasycznej, ten wie jak łatwo jest o ten poemat zadać podchwytliwe pytanie), aż po Schultza i Hemingwaya.
Szczególnie pociągające są losy dzieł właśnie autorów antycznych - historia przekazuje nam długie listy tytułów, które czasem nie mówią nam nic, czasem podsuwają tylko mglistą ideę cóż mogła zawierać książka. Te zestawienia martwych już dziś słów były kiedyś pełne życia - kryły się za nimi fabuły i postacie. Choć przyznać należy, że studenci filologii klasycznej dziękują czasem Niebiosom, że zaginęły.
Jednak właśnie, czy zaginięcie nie przysparza książce nowego, zupełnie innego życia? Przecież gdyby Hemingwayowi udało się opublikować zaginione w 1922 rękopisy moglibyśmy się bardzo rozczarować. Starożytność obeszła się (w teorii!) ze swymi autorami najłaskawiej pod tym względem - rygorystyczny sposób dystrybucji jakim jest ręczne przepisywanie powinien zapewnić przetrwanie najlepszym z dzieł. Lecz czy nie zaginęła słynna II księga „Poetyki” Arystotelesa, której Umberto Eco (on zawsze znajdzie sobie drogę do moich recenzji) poświęcił „Imię Róży”?
Całą tę plejadę dzieł, autorów i pytań umieszcza w kontekście bardzo aktualnego pytania o miejsce książki w dzisiejszym cyber-świecie. W dobie digitalizacji, książka właściwie zaginąć nie może - dziś nawet najmniej wartościowe teksty zostają w ten czy w inny sposób utrwalone. Inna sprawa, jaka jest trwałość komunikatu zachowanego w formie zer i jedynek. Czy to jeszcze literatura, bez zapachu farby drukarskiej i szorstkiego dotyku papieru?
Książkę tę polecam wszystkim tym, którzy czują niedosyt, gdy dotrą do ostatniej strony. Jest o tym, co kryje się za nią.
Mateusz Fafiński ******
Tytuł: Księga ksiąg utraconych
Autor: Stuart Kelly
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 428