Potworny regiment
Właściwie, jeśli się zastanowić, to recenzowanie kolejnych książek Pratchetta jest nieco pozbawione sensu. Powody są właściwie dwa. Pierwszy - każda z nich to małe arcydzieło, które z racji zupełnego braku autorów choćby mogących konkurować, a co dopiero dorównujących Pratchettowi na polskim rynku, niemal automatycznie staje się bestsellerem. Drugi to pewien szczególny patent angielskiego autora. Perfekcyjne połączenie fantastyki, kryminału, sensacji i satyry, a wszędzie w tle niezliczona ilość odwołań czy nawiązań do najważniejszych dzieł światowej literatury, sztuki czy filmu. Co ciekawe właściwie w każdej z książek odwołuje się do podobnej konwencji, wkładając ją w jedne z czterech-pięciu ram.
To, co u „normalnego” pisarza uznane zostałoby za blamaż i zupełną porażkę jest u Pratchetta tryumfem i sukcesem. Bowiem pod pozorem podobnych do siebie rozwiązań fabularnych i stylistycznych przemyca on nowe treści, postacie i odniesienia. Natomiast ci bohaterowie, których znamy od, bagatela, kilkunastu tomów, przechodzą ewolucje charakterów, postaw i zachowań godną Flauberta i jego „Komedii ludzkiej”.
Nie inaczej jest w „Potwornym regimencie”, jednak tu znane nam już z wcześniejszych książek postaci Vimesa czy Anguy przewijają się niejako w tle, by ustąpić miejsca młodej dziewczynie Polly, która jest zmuszona przebrać się za chłopca i wstąpić do borgorawiańskiej armii, toczącej śmiertelny konflikt z przygraniczną Zlobenią. Już okładka, trawestacja pomnika żołnierzy amerykańskich na Iwo Jimie, nasuwa nam skojarzenia, o czym będzie ta część sagi „Świata Dysku”. Nie brakuje tu więc satyry na żołnierskie życie, potyczek, szczęku broni, ale też zdroworozsądkowych prób przetrwania w zawierusze wojennej. Oczywiście Pratchett nie byłby sobą, gdyby przy okazji nie poruszał setek innych tematów, od wielkich jak feminizm po małe, jak ciepłe skarpety.
Mniej już tu zwykłego sytuacyjnego humoru, tak dobrze znanego z pierwszych części cyklu, więcej dobrze przygotowanej, wielowarstwowej satyry. Osobiście bardzo lubię te tomy, w których poruszona jest tematyka polityczna i wojenna, a już szczególnie, gdy miejscem akcji jest, choć po części, łańcuch gór Überwaldu.
Oczywiście, z czystym sumieniem można napisać: jak zwykle, wielkie pochwały należą się tłumaczowi, Piotrowi W. Cholewie, dzięki któremu możemy te wspaniałe książki czytać po polsku. Jego tłumaczenie to arcydzieło same w sobie, a w kilku miejscach odważyłbym się powiedzieć, że wypada korzystniej od oryginału.
Jeśli ktoś jeszcze nigdy nie czytał książek Pratchetta to baczność! W stronę najbliższej księgarni patrz! I marszobiegiem po „Potworny regiment”!
Mateusz Fafiński******
Tytuł: Potworny regiment
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 336