Niechciany „prezent” w olsztyńskiej oczyszczalni (fot. UM)
Nawet milion złotych grozi osobie, która wpuściła do olsztyńskiej kanalizacji ściekowej substancje ropopochodne. Policja już szuka sprawcy, a sytuację na bieżąco monitorują służby sanitarne.
-
Obecnie sytuacja jest opanowana - uspokaja Andrzej Brudniak, dyrektor Zakładu Gospodarki Ściekowej w Olsztynie
. -
W dużej mierze zawdzięczamy to błyskawicznej reakcji pracowników oczyszczalni i sprawnej akcji straży pożarnej.W środę (18.12) w godzinach późnopopołudniowych pracownicy olsztyńskiej oczyszczalni ścieków zauważyli substancję ropopochodną w komorach osadników. Natychmiast powiadomili Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, Policję i Straż Pożarną. Na miejsce przyjechała straż z Olsztyna i cztery zastępy OSP - z Brąswałdu, Kieźlin, Bartąga i Gutkowa.
-
W sumie przez 10 godzin na miejscu pracowało 15 zastępów strażaków - opisuje Andrzej Górzyński, komendant Miejski Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie. -
Najpierw zabezpieczyliśmy osadniki, a potem ustawiliśmy zapory sorpcyjne na terenie oczyszczalni i prewencyjnie na Łynie.
Łącznie strażacy zebrali 14 metrów sześciennych smolistej substancji ropopochodnej nieznanego pochodzenia. Obecnie zarówno pracownicy oczyszczalni, jak i pracownicy WIOŚ badają stan zanieczyszczenia zbiorników i wpływ na bytujące tam bakterie. Wstępne wyniki pokazują, że sytuacja jest opanowana, a środowisko naturalne, w tym przepływająca nieopodal Łyna, nie zostały zanieczyszczone.
Zgodnie z Ustawą o Odpadach za gospodarowanie odpadami niezgodnie z posiadanym zezwoleniem grozi nawet milion złotych kary.
Wszystkie osoby, które widziały podejrzane cysterny, z których mogła pochodzić substancja ropopochodna, proszone są o kontakt z Policją lub Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji w Olsztynie.